21. rocznica śmierci Andrzeja Zawady

21. rocznica śmierci Andrzeja Zawady

21. rocznica śmierci Andrzeja Zawady

Udostępnij

Dwadzieścia jeden lat temu zmarł Andrzej Zawada. Miał 72 lata. "Prawdziwy człowiek to człowiek posiadający w sobie wieczny "niepokój", dążenie do czegoś, to taki, który nigdy nie kończy na jakimś osiągnięciu i tym tylko już się w dalszym ciągu zadowala, lecz walczy o rozwój i szczęście. Dlatego postanowiłem teraz we wszystkim co robię dążyć do tego, by być w tym czymś najlepszym ze wszystkich. Tego jeszcze u mnie nigdy nie było. Od 1 lutego zacząłem iść naprzód i stopniowo będę miał coraz większe osiągnięcia i znaczenie.” To słowa Andrzeja Zawady, napisał je w lutym 1953 roku, miał 25 lat.

Od zawsze był ogromnie ambitny, od zawsze przekonany, że jest “stworzony do rzeczy wielkich” (to także jego słowa). Długo szukał miejsca, gdzie będzie mógł się zrealizować. Nie udało się na gruncie naukowym, zrezygnował ze spadochroniarstwa i szybownictwa. Ale od zawsze pociągała go adrenalina. Zbiegiem okoliczności, bez zaczytywania się w biografiach odkrywców, bez tej pożywki, o której mówią dziś himalaiści, tłumacząc swoje górskie początki, Andrzej Zawada dał się namówić na górską wycieczkę w Tatry. Pierwszy raz dotknął gór. Zabrała go tam kobieta, koleżanka ze studiów, Elżbieta Kowalska (później żona przyjaciela Zawady, Romana Teisseyre). Był 1950 rok.

Wiem, że gdybym zajął się całkowicie jedną dziedziną to wtedy miałbym duże osiągnięcia. Ale czym to się zająć?” - pisał w sierpniu 1953 roku. Nie, taternictwo nie wchłonęło go od razu. Mimo, że w 1951 roku ukończył kurs. Nie, nie było tak, że gdy tylko zobaczył góry to wiedział, że...

“Co właściwie się zmieniło od czasu jak rok temu pojechałem w góry - i wiele i nic.”- pisał.

Był szczęściarzem - “Czego się nie dotknie, to mu wychodzi” - to nagłówek artykułu w jednej z gazet. “Wyszedł” mu Kunyang w 1971 roku, zimowy Noszak w 1973 i Lhotse rok później (przekuł porażkę w sukces), podwójny zimowo - wiosenny Everest w 1980 i potrójny “rekord” na Czo Oju w 1985 roku, a potem zimowe Lhotse w 1988. Był uzależniony od rekordów. Do tego stopnia, że zdarzało mu się przekraczać cienką, czerwoną linię.

 


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się