25 lat temu zmarł Jerzy Harasymowicz - piewca „krainy łagodności”
21 sierpnia 1999 roku zmarł Jerzy Harasymowicz, poeta opiewający „krainę łagodności”. Stworzył wzorzec pisania i myślenia o Beskidach i Bieszczadach; uwiecznił w literaturze kilku piłkarzy Cracovii. Okrzyknięto go następcą Gałczyńskiego, by na koniec umieścić w getcie zapomnienia.
„Moja wyobraźnia składa się z dwóch głównych elementów – elementów polskich i ukraińskich” - powiedział Jerzy Harasymowicz Elżbiecie Marcinkowskiej w audycji Polskiego Radia (1991). „Polskie są może górnolotne bardziej, szlagońskie – tam troszkę jest o rodzinie taty, o tych szlachetkach… Natomiast te ukraińskie są bardzo ludyczne, bardzo ludowe. I humor pewnych moich wierszy jest ukraiński” – wyjaśnił. „Oczywiście jest już tak zmieniony i przepolszczony – że się tak wyrażę – że należy już do polskiej literatury” – wyjaśnił poeta.
Urodził się 24 lipca 1933 r. w Puławach jako dziecko Ireny Danuty (z domu Grzelewskiej) i Stanisława Harasymowów. Babcia Jerzego ze strony ojca Karolina Hennig była Niemką, dziadek Józef Harasymow miał korzenie rusińskie albo ukraińskie.
„To jest taki konglomerat krwi i związków krwi… I może z tego jest ta wyobraźnia – taka dość podobno jakby inna od (wyobraźni) innych naszych poetów” – opowiadał Harasymowicz w Polskim Radiu.
- "Właściwie nie miałem domu nigdy, mój dom się skończył, jak miałem 6 lat, w dawnej Polsce wschodniej” – wspominał Harasymowicz. „Wyszliśmy z matką tylko z walizeczką i byliśmy unoszeni wichurą wojny po krewnych, po rodzinie” – opowiadał.
Stanisław Harasymow był majorem Wojska Polskiego - wzięty do niemieckiej niewoli we wrześniu 1939 r. czas wojny spędził w Oflagu w Woldenbergu. Jerzy z matką okupację przetrwali na Podolu i w Galicji.
„Jako rodzina polskiego oficera cały czas uciekali zarówno przed hitlerowcami, jak i NKWD” – powiedział w rozmowie z Grzegorzem Bożkiem („Dzikie Życie”, 2020) zatytułowanej „Odgórzanie Harasymowicza” Alan Weiss, autor książki pt. „Tak jak księżyc. Poetycki żywot Jerzego Harasymowicza” (2019). „Po wojnie w 1947 r. ojciec Jerzego, obawiając się inwigilacji i próbując zmniejszyć ryzyko potencjalnego wysiedlenia w głąb ZSRR, zmienił nazwisko z Harasymów na Harasymowicz” – dodał.
„Właściwie nie miałem domu nigdy, mój dom się skończył, jak miałem 6 lat, w dawnej Polsce wschodniej” – wspominał Harasymowicz. „Wyszliśmy z matką tylko z walizeczką i byliśmy unoszeni wichurą wojny po krewnych, po rodzinie” – opowiadał.
Po wojnie rodzina Harasymowiczów zamieszkała ostatecznie w Krakowie, ale ojciec posyłał Jerzego do szkół z internatem – najpierw było to Liceum Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu, następnie Liceum Leśne w Limanowej. Naukę w Limanowej przyszły poeta rozpoczął praktykami leśnymi w Muszynie.
„I właśnie tam, w Muszynie, pierwszy raz zetknął się z pejzażem, który będzie dominował w jego twórczości. Lesiste wzgórza, buki, cerkwie i łemkowskie cmentarze. Co ważne, pojawił się tam zaledwie kilka lat po wysiedleńczej akcji `Wisła`, czego ślady były wciąż widoczne. Od znajomych dowiadywał się o losach Łemków, z którymi szybko utożsamił własny los – utratę domu, rodziny, pejzażu dzieciństwa” – opowiadał Alan Weiss.
Ostatecznie Harasymowicz nie został leśnikiem, argumentując ponoć, że „co najwyżej może posadzić drzewo, ale nie będzie przykładał ręki do ich wycinania”.
„Oto pięciu poetów, z których żaden nie wydał jeszcze pierwszego zbioru wierszy” — czytamy pod nagłówkiem „Prapremiera pięciu poetów” w „Życiu Literackim” (18 grudnia 1955). „Zbiorowa prezentacja utworów Mirona Białoszewskiego, Zbigniewa Herberta, Bohdana Drozdowskiego, Jerzego Harasymowicza i Stanisława Czycza niemal natychmiast w powszechnej świadomości krytycznej zyskała symboliczne znaczenie” – napisała profesor Uniwersytetu Śląskiego Joanna Kisielowa w publikacji pt. „`Wróżby z przelotnych obłoków` wokół `Prapremiery pięciu poetów`” (1996). „Istnieje prawdopodobieństwo, że przełomowy dla literatury polskiej rok 1956 rozpoczął się w grudniu 1955” - oceniła. Warto dodać, że „rekomendacje” wspomnianej piątce poetów napisali wówczas – odpowiednio – Artur Sandauer, Jan Błoński, Julian Przyboś, Mieczysław Jastrun i Ludwik Flaszen.
Harasymowicz, od czasu sławnego debiutu zamieszkały w Krakowie, był piewcą geograficznych i kulturowych przedmieść, manifestował swe oddanie małym krainom, zwłaszcza rejonowi Sądecczyzny. Okolice Muszyny, Popradu, Jaworek - rzeczona `kraina łagodności`, stanowiły dlań oazę spokoju i harmonii, niezbędną poecie - samotnikowi, a trudno osiągalną pośród wielkomiejskiego zgiełku
Jerzy Harasymowicz był – jak ocenił Mariusz Kubik („Miesięcznik Uniwersytetu Śląskiego”, 2000) – „twórcą niesłychanie płodnym, imponował rozległością poetyckich zainteresowań”. „Pierwsze tomy wierszy ("Cuda", „Powrót do kraju łagodności" czy „Wieża melancholii"), oceniane wysoko przez krytyków, przyniosły pisarzowi opinię `poety baśni`, zorientowanego na powrót do dziecięcego widzenia obrazów; fantazji, nacechowanej wrażliwością” – napisał.
„Harasymowicz, od czasu sławnego debiutu zamieszkały w Krakowie, był piewcą geograficznych i kulturowych przedmieść, manifestował swe oddanie małym krainom, zwłaszcza rejonowi Sądecczyzny. Okolice Muszyny, Popradu, Jaworek - rzeczona `kraina łagodności`, stanowiły dlań oazę spokoju i harmonii, niezbędną poecie - samotnikowi, a trudno osiągalną pośród wielkomiejskiego zgiełku. Ta ojczyzna z wyboru stanowiła dla pisarza naturalne, autentyczne królestwo wyobraźni” - dodał Kubik.
Harasymowicz wydał przeszło 50 tomów wierszy, chętnie kupowanych, czytanych, a później śpiewanych - m.in. przez Elżbietę Adamiak i Wolną Grupę Bukowinę Wojciecha Belona - słuchanych przez całe rzesze ludzi stęsknionych za ową „krainą łagodności”, do której był swoistym przewodnikiem.
Sanocki poeta Janusz Szuber (1947-2020) podkreślał, że Harasymowicz stworzył wzorzec pisania i myślenia o Beskidach i Bieszczadach, które wcześniej były właściwie nieobecne w polskiej literaturze.
Inny autor wierszy, również śpiewanych przez Adamiak oraz m.in. Stare Dobre Małżeństwo - Józef Baran - nazwał Harasymowicza „księciem poezji, czarodziejem słowa, stuprocentowym wcieleniem poety”.
„Zdobywaliśmy wtedy ostrogi poetyckie, mieliśmy po 20 lat, z nabożeństwem wpatrywaliśmy się i wsłuchiwali w Prawdziwego Poetę” – napisał w artykule pt. „Wywyższenie i detronizacje księcia wyobraźni” („Twórczość”, 2020). „Nikt nam nie imponował bardziej: żaden polityk (...), profesor, biznesmen (nie było ich wtedy) ani ksiądz, ani ktokolwiek na świecie. Poeta! Poeta! Wydawało nam się, że ma turban na głowie i zaklęcia magiczne w rękawie, że chodzi po mieszkaniu na Łobzowskiej w pozłacanym płaszczu i z berłem czarodzieja… Że jest właścicielem Królestwa z Innego Świata, czyli Królestwa Poezji. Pstryknie, wypowie zaklęcie i królestwo zjawia się przed oczami” – wspominał. „I tak rzeczywiście się działo, gdy czytał nam swoje nowe wiersze” – podkreślił Józef Baran.
„Poezja ta, dotycząca przecież konkretnych miejsc i rzeczy, nadawała jednakże opisywanym zdarzeniom wymiar zmysłowo-magiczny, przetwarzając, mocą wyobraźni jej twórcy, świat już niby nazwany, w swój własny - nieskażony powszechnością ogólnych osądów, niepodlegający więc jakiejkolwiek obiektywizacji” – napisał Mariusz Kubik. „Okrzyknięto go następcą Gałczyńskiego, by pod koniec życia umieścić w getcie zapomnienia” – dodał.
Jerzy Harasymowicz był zagorzałym kibicem Cracovii – dawał temu wyraz w okazjonalnych wierszach publikowanych w krakowskiej prasie (dostępnych obecnie na stronie wikipasy.pl), w których uwiecznił literacko kilku piłkarzy, m.in. Zbigniewa Hnatio, Cezarego Tobolika i Adama Koczwarę.
Spory zawód miłośnikom jego twórczości sprawił poeta w stanie wojennym. Dotychczas politycznie niezaangażowany, neutralny, zapisał się do nowego Związku Literatów Polskich - który zastąpił dawne pisarskie stowarzyszenie twórcze, rozwiązane przez komunistyczne władze w lipcu 1983 roku – zbojkotowanego przez poważną część środowiska literackiego.
„Harasymowicz nie uczestniczył w tym bojkocie, obawiając się, że bez ZLP nie będzie w stanie utrzymać siebie i swojej rodziny. Nie pracował nigdzie zawodowo, żył ze spotkań literackich, z tomików i stypendiów ZLP. Dał się przy okazji wciągnąć w dyskusje na temat nowego ZLP, pogardliwie zwanego `zlepem`. Jego wypowiedzi, mówiąc delikatnie, były momentami bardzo niefortunne, co przysporzyło mu kolejnych wrogów” – przypomniał Alan Weiss.
„Uważałbym za niemoralne drukowanie w wydawnictwach podziemnych. Nie jestem pupilkiem władzy, lecz nie będę też niczyim innym pupilkiem” – mówił poeta w jednym z wywiadów opublikowanych w kontrolowanej przez komunistyczną cenzurę prasie. „Jeśli więc władza mnie nie bojkotuje, nie bojkotuję i ja władzy. Żyję z pisania wierszy, które są niezależne historycznie, społecznie. Ludzie kupują je bez przeinaczeń, bez skreśleń. W imię czego mam uprawiać bojkoty? Moje córki zamiast w butach nie pójdą do szkoły w bojkotach" – wyjaśniał.
„Tych deklaracji nie potrafiono wybaczyć Harasymowiczowi już do końca, chociaż wielokrotnie odcinał się później od swych wypowiedzi z tamtego okresu. O jego twórczości z lat 90. pisano rzadko i jakby niechętnie. `Kraina łagodności` stała się wyludnionym zaułkiem osamotnienia” – przypomniał Mariusz Kubik.
Na szczęście nie jest to do końca prawda. „Od lat 90. funkcjonuje projekt muzyczny `W górach jest wszystko, co kocham`, którego tytuł pochodzi z poezji Harasymowicza. Jest to swoisty ruch artystyczny zrzeszający ludzi z całej Polski, których łączy pasja do gór i wędrowania. Wydawane są kolejne płyty, organizowane festiwale i koncerty. A wszystko pod patronatem Jerzego Harasymowicza” – wyjaśnił Alan Weiss. „Nie można więc powiedzieć, że zapomniano o nim całkowicie, tak jak to spotkało wielu ludzi piszących w okresie PRL. Natomiast rzeczywiście zapomniany został przez środowisko krytyczno-literackie” - dodał.
Patronowanie turystyce górskiej nie jest obecnie „jedynym zajęciem” nieżyjącego od ćwierćwiecza poety. „Harasymowicz jest obecny w wierszach łemkowskich jako patron, strażnik pamięci” – podkreślił Alan Weiss. „Pisał o nim w ten sposób zarówno Paweł Stefanowski, jeden z pierwszych powojennych poetów łemkowskich", jak i Piotr Trochanowski, piszący pod pseudonimem Petro Murianka. Do dzisiaj bardzo ciepło o Harasymowiczu wypowiada się Julia Doszna, która przełożyła i zaśpiewała jego poemat "Lichtarz ruski". Rozmawiałem też z Łemkami i Łemkiniami, dla których wiersze Harasymowicza były impulsem do zajęcia się tematem Łemkowszczyzny, nawet na poziomie akademickim” - wyjaśnił.
Według Józefa Barana Harasymowicz był rasowym „zwierzęciem poetycznym”, zupełnie nie „politycznym”. „Impulsywny, emocjonalny – żył w dziwnych, wyimaginowanych światach. Obca mu była wszelka kalkulacja intelektualna. Kierował się pierwotnym instynktem, intuicją” – napisał Baran. „Bawił się jak dziecko w wymyślanie coraz to nowych światów, nowych ról dla siebie. Raz Grek, raz lump z `Baru na Stawach`, to znów folklorysta zauroczony kulturą i tradycją gór, a kiedy indziej subtelny liryk, Ormianin, Ukrainiec, buddysta albo rubaszny plebejusz gadający gwar i żargonem… Zdaniem Barana wszystkie te kreacje wyobraźniowe „Jerzego Przeobrażeńskiego” należało traktować z przymrużeniem oka, choć poeta traktował je z powagą. „I tak, gdy odkrył w sobie szlachciurę – Broniuszyca, nic tylko furt mówił o swoich przodkach – Sarmatach, przesłuchiwał na płycie pieśni rycerskie etc. Ba, przytył o kilkadziesiąt kilogramów! Gdy zaś udawał Greka, chodził w czarnym swetrze, zeszczuplał i wysubtelniał. Jako buddysta było oczywiście wegetarianinem” – wspominał przyjaciel Harasymowicza. „W alkoholach nigdy nie gustował, bo i tak był pijany poezją od rana do wieczora” – dodał Józef Baran.
Jerzy Harasymowicz zmarł 21 sierpnia 1999 roku w Krakowie w wieku 66 lat. Zamiast grobu ma pomnik na Przełęczy Wyżnej, bowiem jego prochy – zgodnie z ostatnią wolą – rozsypano na bieszczadzkich połoninach.(PAP)
Autor: Paweł Tomczyk
top/ miś/ jpn
źródło: https://dzieje.pl
Foto: Dwa kamienie ustawione na Wyżnej Przełęczy pod Połoniną Wetlińską w Bieszczadach upamiętniające poetę Jerzego Harasymowicza, którego prochy, na jego życzenie, rozsypano nad bieszczadzkimi połoninami. Fot. PAP/J. Undro