Gabriel Leonard Kamiński "Nieme kino" - Winnetou jak przybrany ojciec
Jest początek Gierka. Polska rośnie w siłę i staje się powoli dziesiątą potęgą gospodarczą. Nie umiemy tylko rozwiązać problemów z zaopatrzeniem i świeżymi bułkami. W sklepach pojawiły się austriackie konserwy, francuskie koniaki Martineau, czekolada Suchard. To z pierwszych pożyczek. W sklepach kolorowe telewizory (z polskiego Polkoloru), miniroboty kuchenne produkowane z francuską firmą Moulinex, autobusy miejskie Berliet (firma wkrótce upada).
Za moment wyjadą polskie Melexy (kupowane za granicą jako wózki golfowe), polskie przyczepy kempingowe. Nowe odkurzacze z wymienianymi workami z Predom Zelmer, wieże stereo i hi-fi z Diory, adaptery z Łodzi. Potem kasetowe magnetofony Grundig i pralki automatyczne z Polaru. To były lata niebywałego rozwoju gospodarczego..na kredyt; budowano hutę Katowice, Sędzimira, elektrownie, fabryki domów. W stoczni Gdańskiej w roku 70-tym zwodowano pierwszy polski pięćdziesięciotysięcznik "Manifest Lipcowy".Nasi samotni żeglarze opływali świat (na początku Teliga, potem Krzysztof Baranowski, Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, Henryk Jaskuła. Nasi piłkarze, słynna drużyna Kazia Górskiego trzecią drużyną świata. Kupiłem nowy adapter Artur stereo i czeskie płyty Supraphonu nagrywane w systemie kwadrofonicznym (SQ). Myślałem, że "przejściowe trudności" przeminął, ale one zostały jak przejściowy klimat. Uczęszczałem do IV LO, zostałem przyjęty do Koła Mlodych Poetów przy wrocławskim oddziale Związku Literatów Polskich (ZLP). Dostałem legitymację wstępu do Związków Twórczych w Ratuszu, do tzw. "Czarnego Salonu". Biorę udział w Turniejach o Laur Arki (studenckiego Pałacyku) i turniejach paxowskich o Laur Srebrnych Hełmów.
Winnetou jak przybrany ojciec
Mój koń na biegunach, gdy oglądałem film
o Winnetou i Old Surehandzie wyrywał się
na wolność, Miś nie mieszcząc się w okienku
telewizora wydłubywał kit z parapetu, dni
na peryferiach Grabiszynka mijały jak sielanka,
wysypisko przy Januszewickiej pod koniec dnia
w zachodzącym słońcu płonęło niczym ognisko,
grzaliśmy ręce w kieszeniach, listopad był
bardziej nieludzki niż wszystkie klasówki
razem wzięte, dojrzewaliśmy pod czujnym okiem
rodziców, szkoły i kościoła, pod naszą nieobecność
dzielili się pod ławką skrawkami naszej duszy,
broniła nas szkolna tarcza i orzeł bez korony
wiszący pod tablicą, pani Wdówkowa
w przypływie matczynej miłości rozdawała nam
rozpuszczalną gumę do żucia, ojcowie
na wszelki wypadek lanie sznurem od żelazka,
w powietrzu unosił się zapach bigosu i zupy
ogonowej, ostrzyciel noży wstrzymał ruch
na ulicy, otoczyliśmy go wianuszkiem,
dzielnicowy zdzierał gardło próbując
rozwiązać uliczny węzeł, pod wieczór Winnetou
uczył nas palenia fajki pokoju, ukryci pod
balkonem skręcaliśmy „Sporty” cierpliwie
czekając na swoją kolej.
10.04.2020
cdn.