"Kochani, powiem krótko, jeśli sięgniecie po moją książkę, to nie będziecie się mogli od niej oderwać!" - rozmowa z Wojsławem Brydakiem, autorem powieści "Poste restante"
Redakcja Portalu Księgarskiego oraz Fundacja Laboratorium Kultury Książki prezentują rozmowę redaktora Gabriela Leonard Kamińskiewgo z autorem powieści "Poste restante" Wojsławem Brydakiem opublikowaną ostatnio przez Dom Wydawniczy REBIS z Poznania.
Gabriel Leonard Kamiński : Czytam na skrzydełku okładki, iż jest Pan człowiekiem bardzo wielu profesji; z wykształcenia pianista, autor sztuk, dziennikarz, tłumacz przeszło dwudziestu książek, w tym takich autorów jak Allena, Rushdiego, Fitzgeralda. Czy to, że pracuje pan na co dzień z językiem ułatwiło to pracę nad Pańskim debiutem powieściowym? Ile zajęło Panu wymyślenie fabuły i napisanie „Poste restante”?
Wojsław Brydak: Krótko mówiąc, ta wielofunkcyjność na pewno pomaga. Czego nie napisało wydawnictwo na okładce, to ja oprócz tego całe lata spędziłem w dziennikarstwie, więc operacja słowem, to jest rzecz, z którą jest od lat zżyty. Ja myślę, że każda sztuka oparta na dobrym rzemiośle jest prawdziwa. Rzemiosło dało mi na przykład dziennikarstwo, gdzie mój starszy kolega z redakcji zawsze powtarzał: „Nie ma takiego tekstu, którego nie można by było skrócić o połowę, a ludzie i tak „dośpiewają” sobie, to co skreśliłeś”. Teraz mamy do czynienia z postami internetowymi, gdzie też nie można długo ględzić, bo nikt tego nie będzie czytał. I muszę tu podkreślić, że to wszystko dzisiaj przekłada się na język filmu. Dzisiaj, zaryzykuję zdanie, widz filmowy jest coraz bardziej wymagający; każde pokolenie jest bardziej inteligentne od poprzedniego. Jeśli to jest na przykład kryminał, gdzie trzeba coś wychwycić, czy zrozumieć akcję, to teraz sygnał, który o tym mówi jest mniej dobitny, niż był w filmie kryminalnym z lat czterdziestych czy pięćdziesiątych. Czym innym jest wspaniały „Sokół maltański”, a czym innym są późne filmy szpiegowskie z dwudziestego pierwszego wieku.
Gabriel Leonard Kamiński: Ile zawiera w sobie wątków autobiograficznych pochodzących z historii pańskiej rodziny czy Pana osobiście główny bohater Pańskiej książki Jarosław, a np. ile Tosia, jego matka, która wzbudziła najwięcej sympatii wśród bohaterów pańskiej powieści?
Wojsław Brydak: Trochę jest oczywiście, ale ja potraktowałem to co było rzeczywiste jako materiał literacki zupełnie swobodnie mieszając ze sobą fakty. Trudno mi powiedzieć dlatego, że raz jak jest obserwator i dwóch ludzi patrzy na tą samą butelkę z winem, to jeden widzi w niej to, a drugi tamto, a trzeci coś zupełnie innego. To jest za proste powiedzieć, iż jeden widzi aż pół, a drugi tylko pół. Jest dużo więcej. Jest jakaś moja autorska wersja, ale absolutnie nie w całości, owszem różnych osób z mojej rodziny, ale chodziło mi tu też o taki kontrast, który jest w zasadzie bardzo stary. Dzisiaj dużo mówi o tęsknocie do małych ojczyzn. Sam uważam, że to jest prawda, to nie jest bajka. Widzę jak bardzo starzy ludzie dobrze urządzeni na Zachodzie, na starość jak tylko mogą nagle, nie wiadomo dlaczego wracają do Polski. Pojęcia nie mam, ale to jest prawda. Z drugiej strony młody człowiek ucieka z tych ojczyzn – tym prędzej czy lepiej, im wyżej, tym dalej. Tak to idzie. Szczególnie, że dzisiaj jest to łatwe w skali globalnej, gdyż nie mamy już granic. Wielu Polaków jeśli chodzi o sztuki teatralne i filmowe wjechało do Hollywood. Czy im się udało? Nie wiem, ale magnes jest właśnie tam. Poza tym świat ma taki układ tych kierunków, że jedzie się zwykle tam, gdzie podążają inni. Nie wiem czy zetknął się Pan z taką dużą sztuką Mrożka ,Miłość na Krymie”.
Gabriel Leonard Kamiński: Tak, widziałem jej wersję telewizyjną przeniesioną z warszawskiego Teatru Powszechnego.
Wojsław Brydak: Ruscy patrzą się na na końcu statek, który stoi przy nabrzeżu i mówią „Jak długo nasze dziewczyny będą stąd odjeżdżać (w oryginale było trochę inaczej), to się nic nie zmieni. A jak do nas zaczną przyjeżdżać, to zacznie być inaczej”
Gabriel Leonard Kamiński: Który z bohaterów Pańskiej powieści „ Poste restante” jest Panu najbliższy?
Wojsław Brydak: Kompletnie wymyślona Dominika. Może właśnie z tego powodu, że jej postać jest absolutnie fikcyjna, więc łatwo poddała się mojej pracy literacko konstrukcyjnej. Fikcyjnych postaci w mojej książce jest więcej, ale odpowiadając na Pańskie pytanie, tak mi się właśnie wydaje, że ona jest najważniejsza.
Gabriel Leonard Kamiński: Jak już wspomniałem jest Pan także autorem sztuk teatralnych. Czy nie wydaje się Panu, że Pańska powieść byłaby idealnym materiałem na scenariusz filmowy? Pytam, bo wśród recenzji zamieszczonych w internecie padło kilka takich sugestii od Pańskich zagorzałych czytelników?
Wojsław Brydak: Ja nie wiem. Po prostu nie jestem specjalistą w tej literackiej materii, to jest raz, a dwa, pisałem na scenę i te sztuki były nawet wystawiane w dobrych wykonaniach, ale chodzi mi o to, że to jest inne podejście, inne myślenie. Sztuka sama w sobie musi być jakąś metaforą, musi być spięta czytelną klamrą. I wtedy prawdę powiedziawszy miałem już dość doświadczeń teatralnych, wszystko mi podchodziło pod gardło. Bo jak był dobry reżyser, to wszystko szło cudownie, ale jak miał pomysły i aktor również miał swoje pomysły, a wszystkie razem były niezbyt zgodne z moją wizją, to znaczeniowo wychodziło z tego zupełnie coś innego. Nie każdy ma tyle talentu, co Mrożek, który trzymał żelazną ręką ludzi na scenie; wyskakują z ramek Mrożka i każdy widzi, że coś się złego stało. Więc tak nie można.
Gabriel Leonard Kamiński: Do naszej redakcji bardzo dużo czytelników przesyła swoje próbki literackie. I to bardzo różne, są wśród nich nowele, dłuższe opowiadania, powieści, całe cykle fabularne. Co Pan jako człowiek profesjonalnie związany z pisaniem, językiem radziłby młodym adeptom literackiej sztuki? Od czego powinni zacząć?
Wojsław Brydak: Ja nie jestem od radzenia. Ale nawiasem mówiąc, redaguję teraz ciągle istniejące pismo „Autograf”, które wychodzi na Pomorzu, więc mam z tym do czynienia, o czym Pan mówi. Uważam, że talent musi sobie radzić sam, ale mała korekta bardzo często może mu pomóc. Jest także tak, iż ktoś rzuci jedno lub drugie głupie zdanie, i nagle okazuje się, że ono u kogoś rozrasta się w jakąś zupełnie nową myśl. I to mu pomaga. I nigdy nie wiadomo, które to będzie zdanie i od czego to zależy. Ja pamiętam, że miałem, kiedyś przyjaciela z mojego rocznika, który już nie żyje, Bogdana Cybulskiego, reżysera, który prowadził Teatr Nowy w Warszawie. To była jego ostatnia robota. I Boguś, a był z wykształcenia muzykiem tak jak ja. W pewnym momencie zobaczył moje próby. Nie byłem z nich zadowolony, jemu też się nie podobało. Nie miałem pomysłu jak ożywić kolejną scenę. I Boguś zwymyślał mnie wtedy od literatów: „Wy cholera jasna myślicie słowami, a tu się myśli sceną”. I było w tym trochę złości, ale powiedziałbym, że przyjacielskiej. Ale dla mnie to było zdanie, które bardzo wiele mi powiedziało. Nie wiem czy Boguś zdawał sprawy, z tego, iż ta uwaga mnie zachwyciła i dała dużo do myślenia. Reasumując: warto się dzielić uwagami, szczególnie jeśli ktoś nas o coś pyta. Natomiast generalnie rad nie udzielam, uważam, jak już mówiłem, że talent musi sobie radzić sam.
Gabriel Leonard Kamiński: To jest Pana pierwsza książka, więc właściwie można powiedzie,że jest to pański debiut powieściowy?
Wojsław Brydak: Tak, ale tu obok z kolei w gablocie jest wystawiony mój album fotograficzny zatytułowany „Za siódmym jeziorem. Kaszuby”.
Gabriel Leonard Kamiński: Tak właśnie widzę i chciałbym o to spytać. Paru recenzentów chwaliło Pana za wierne oddanie szczegółów i detali w pańskiej powieści. Na ile fotografowanie pomogło Panu odmalować w "Poste restante" obraz opisywanych przez Pana czasów?
Wojsław Brydak: Myśleć obrazami nauczyłem się właśnie w teatrze, a nie w czasie sesji fotograficznych. Owszem fotografia mnie zawsze ciągnęła, ale w bardzo wąskim wycinku. Ja fotografię po prostu zwyczajnie lubię, zwłaszcza dlatego jestem entuzjastą fotografii, bo po prostu marnie rysuję. Robi to za mnie dobry obiektyw. Natomiast poruszam się po bardzo wąskim wycinku tej fotografii. Wynika to z mojego pętania się po jakichś terenach turystycznych, kiedyś górskich, teraz mniej. Po prostu, gdzieś z tego to wynikło. Często sprawia mi frajdę niebywały rozwój technologiczny fotografii do dzisiejszego dnia. Ja nawet widzę, że fotografując cyfrowo od dziesięciu lat, mam, zupełnie inne do tego podejście dzisiaj, niż miało to miejsce jeszcze dziesięć lat temu. To jest trochę inna fascynacja. Jak Pan mówi o wielu moich profesjach, to ja mogę powiedzieć, iż właściwie moją jedyną profesją jaka jest, to jest życie. A reszta to są moje zainteresowania, którymi je wypełniam.
Gabriel Leonard Kamiński: Pana powieść dzieje się w czasach przed drugą wojną i po drugiej wojnie. Jej bohaterowie są zmęczeni tułaczką, szukają swojego miejsca w życiu, w nowej rzeczywistości. Rzeczywistości powojennego PRL-u. Co Pan jako autor myśli o tamtych czasach? Trwa teraz moda na zdjęcia, meble, przedmioty z tamtych zdawałoby się szarych czasów małej stabilizacji?
Wojsław Brydak: Mnie się wydaje, że teraz nastała taka pora, nie wiem, czy to z powodów polityczno-propagandowych, że gdzieś w powszechnym rozumieniu, okres PRL-u to „czarna dziura” i ocet na półkach. Z drugiej strony sprowadzenie tego do ciekawostek, z kim się piło w SPATIF-ie, to jest też nie trafione. Oczywiście, że cenzura i polityka zamordyzmu była prawdą, a wymykanie się z tego, to też jest już zupełnie inna historia. Ale poza polityką życie normalnie buzowało. Były okresy buzowania i były okresy stagnacji. Ale na przykład polski teatr był znany na całym świecie, polskie filmy otwierały najsłynniejsze festiwale, dostawały nagrody, kwitła kultura wysoka.
Gabriel Leonard Kamiński: W ostatnim pytaniu kryje się odrobina autoreklamy. Gdyby Pan miał w kilku zdaniach zachęcić, nie tylko naszych czytelników do sięgnięcia po Pańską powieść „Poste restante”, to co bym im Pan powiedział?
Wojsław Brydak: Kochani, powiem krótko, jeśli sięgniecie po moją książkę, to nie będziecie się mogli od niej oderwać!
Dziękuję Panu za rozmowę!
Z Wojsławem Brydakiem, pisarzem, tłumaczem, muzykiem, fotografikiem, dziennikarzem i reżyserem teatralnym rozmawiał Gabriel Leonard Kamiński, dziennikarz Portalu Księgarskiego www.ksiazka.net.pl, bibliotekarz, księgarz, poeta, prozaik.
Zdjęcie Wojsława Brydaka udostępnił Redakcji Krzysztof Wojnarowski, fotografik, członek Okręgu Krakowskiego Związku Polskich Artystów Fotografików.