- Tytuł: Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego
- ISBN: 978-83-9389-429-1
- EAN13: 9788393894291
- Numer wydania: 1
- Liczba stron: 400
- Format: 18.5x23.5 cm
- Okładka: Miękka
- Autor: Wojciech Sumliński
- Tłumacze:
- Gatunek: Literatura faktu
- Wydawca: WojciechSumliński Reporter
- Miejsce wydania: Warszawa
Niebezpieczne Związki Bronisława Komorowskiego
Nota o autorze:
Wojciech Sumliński ur. 1969 w Warszawie, psycholog i dziennikarz śledczy, absolwent Wydziału Psychologii Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Pracował w pierwszym polskim zespole dziennikarzy śledczych, w dzienniku „Życie”, a następnie w „Gazecie Polskiej”, tygodniku „Wprost” i Telewizji Polskiej. Jako freelancer, był autorem i współautorem magazynów śledczych emitowanych w TVP – „Oblicza prawdy”, „30 minut” – ukazujących tajne operacje Służby Bezpieczeństwa i Wojskowych Służb Informacyjnych. Był laureatem nagrody Ministra Spraw Wewnętrznych za cykl reportaży o nadgranicznej przestępczości zorganizowanej, napisanych pod pseudonimem Stefan Kukulski oraz współautorem publikacji ujawniających agentów rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) pracujących pod „przykryciem dyplomatycznym” w ambasadzie rosyjskiej w Warszawie. Po jego publikacjach siedemnastu rosyjskich szpiegów wyrzucono z Polski – w ramach retorsji Rosjanie nakazali opuszczenie terytorium Federacji Rosyjskiej siedemnastu polskim dyplomatom. W 1996 i 2006 nominowany do nagrody „Press” w kategorii dziennikarstwa śledczego. Jako pierwszy ujawnił ściśle tajne akta świadka koronnego Jarosława Sokołowskiego pseudonim „Masa” – za co prokuratura zagroziła mu postawieniem w stan oskarżenia i karą więzienia – oraz materiały dotyczące kontaktów lobbysty Marka Dochnala z parą prezydencką, Aleksandrem i Jolantą Kwaśniewskimi. Dużą część działalności dziennikarskiej autora objęło wyjaśnienie opatrzonych klauzulą najwyższej tajności okoliczności śmierci księdza Jerzego Popiełuszki, najgłośniejszej i zarazem najbardziej tajemniczej zbrodni politycznej w powojennej Polsce. Jako pierwszy, ujawnił fakty całkowicie podważające obowiązująca wcześniej wersję tej zbrodni , „ustaloną” podczas tzw. „Procesu Toruńskiego”. Swoje ustalenia zawarł w licznych publikacjach, reportażach telewizyjnych, scenariuszu filmowym napisanym dla Agencji Filmowej Telewizji Polskiej oraz w trzech książkach pt.: „Kto naprawdę Go zabił?”, „Teresa, Trawa, Robot”, „Lobotomia 3.0”. Kolejne dwie książki pt. „Z mocy bezprawia” i „Z mocy nadziei” (po napisaniu których powstały audiobooki czytane przez Jerzego Zelnika), to autobiograficzne powieści – „thrillery, które napisało życie” – powstałe po próbie aresztowania i próbie samobójczej będącej konsekwencją kombinacji operacyjnej zastosowanej przez służby tajne. Dotychczas, łącznie, książki autora zostały sprzedane w ilości ponad stu tysięcy egzemplarzy. Po traumatycznych doświadczeniach założył własne wydawnictwo i poświęcił się nieomal wyłącznie działalności pisarskiej. Mieszka w Białej Podlaskiej, jest żonaty, ma czworo dzieci.
Serdecznie zapraszam na mój profil na Facebook’u poświęcony w całości niniejszej książce – Niebezpieczne Związki Bronisława Komorowskiego – tutaj też mogą Państwo wyrażać swoje opinie na temat książki, a zarazem otrzymywać bieżące informacje związane z książką, wysyłkami, etc.
Fragment nr 1
– W powieściach kryminalnych nie ma wątpliwości co do dokładnej godziny śmierci znalezionej ofiary. Zazwyczaj po pobieżnym zbadaniu lekarz puszcza przegub nieboszczyka i mówi: „śmierć nastąpiła ubiegłej nocy o godzinie trzeciej trzydzieści siedem”, a następnie z pobłażliwym uśmiechem, przyznającym, że jest członkiem omylnej rasy ludzkiej, dodaje: „Kilka minut w tę czy w tamtą”. W rzeczywistości nawet dobry lekarz ma dużo więcej trudności, bo waga denata i okoliczności zgonu wpływają na ostygnięcie ciała powodując, że chwila śmierci może być określona jedynie w przybliżeniu, z dokładnością do kilku godzin. Nie jestem lekarzem, ani tym bardziej dobrym lekarzem, ale jedno mogłem stwierdzić na pewno: dyrektor IV oddziału Banku PKO BP w Warszawie, zginął wystarczająco dawno, by wystąpiło pośmiertne stężenie mięśni, lecz nie na tyle dawno, by się cofnęło. Był sztywny, jak człowiek, który zamarzł podczas syberyjskiej zimy. Śmierć musiała nastąpić wiele godzin przed naszym przybyciem. Ile – nie wiem.
Komisarz przerwał.
Po raz kolejny tego dnia przyjrzałem się człowiekowi, który snuł swoją opowieść: wysokiemu mężczyźnie w dobrze skrojonym, ciemnym garniturze, z chłodnymi, przenikliwymi, szarymi oczami, sympatyczną twarzą, która bardzo szybko mogła przestać być sympatyczna, wyglądającemu bardzo fachowo. Nawet jeśli się go nie znało, nie można było mieć wątpliwości co do jego zawodu. W jego smagłej twarzy nie było ani niepokoju, ani wyczekiwania – po prostu spokojna pewność zawodowca, który na zimno relacjonuje niezwykłą historię niezwykłego śledztwa. „Dobry, spokojny człowiek, a jednocześnie policjant, i to nie taki, którego można by lekceważyć.”- zawsze tak o nim myślałem. I zawsze zadziwiała mnie ta pozorna sprzeczność – ot, dobry człowiek, a przy tym policjant, którego nie można lekceważyć…
Komisarz powoli, z rozmysłem, zdusił niedopałek papierosa. Wydawało mi się, że ten gest zawierał w sobie dziwny przedsmak ostatecznej decyzji, jakby coś w sobie ważył i przełamał.
Po chwili wyciągnął srebrną papierośnicę, starannie wybrał papierosa i wsunął papierośnicę na powrót do czarnej, dwurzędowej marynarki. Był rzetelnie zmęczony – nie na tyle jednak, by nie dokończyć tego, z czym przyszedł. Uśmiechnął się lekko, by po chwili podjąć przerwany wątek.
– Głowa nieszczęśnika spoczywała na stole, na którym leżała Beretta PX 4. To pistolet niewiele większy od standardowego telefonu komórkowego, którego jednak pocisk, zamiast przebić ciało ofiary na wylot, niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze – kontynuował spokojnie. – Przypuszczenie, że dyrektor popełnił samobójstwo kilka godzin po tym, jak dzwonił do nas z deklaracją przekazania nazajutrz informacji najwyższej wagi, wydało mi się zbyt naciągane. Postanowiłem więc sprawę zbadać z bliska. Gdy podszedłem do trupa, już wiedziałem w jaki sposób umarł…
Zniżył głos do szeptu. W pełnej napięcia ciszy zgrzytnęło kółko zapalniczki. Pochylił się do przodu, oparł o stół i mówił dalej cichym głosem: