- Tytuł: Od jednego do nieskończoności
- Podtytuł: Czy wszystkie wybory w życiu są zero-jedynkowe?
- Tytuł oryginału: Da uno a infinito
- ISBN: 978-83-65345-78-3
- EAN13: 9788365345783
- Numer wydania: 1
- Liczba stron: 168
- Format: 13.00 x 20.00 cm
- Okładka: Miękka
- Autor: Donata Turlo
- Tłumacze:
- Mateusz Kłodecki
- Mateusz Kłodecki
- Mateusz Kłodecki
- Mateusz Kłodecki
- Gatunek: Literatura dziecięca i młodzieżowa
- Wydawca: Akapit Press
- Miejsce wydania: Łódź
Bela żyje w czasach, kiedy stacjonarne komputery i laptopy to już przeżytek, a nastolatkowie zamiast podręczników noszą do szkoły supernowoczesne Brainy. W dniu swoich trzynastych urodzin dziewczyna znajduje ukryty w kanapie stary pendrive.
W towarzystwie Leo, najlepszego przyjaciela i matematycznego geniusza, Bela uruchamia pendrive i daje się wciągnąć w komputerową grę logiczną, do której zaprasza ich przewodnik, tajemniczy Mister X.
Wkrótce okazuje się, że intrygująca łamigłówka ma drugie dno, a kolejne wskazówki niespodziewanie ujawniają rodzinną tajemnicę…
Przeczytaj recenzję:
Fragment:
Liczby
Również w tym roku pani od matmy skorzystała z okazji i w ramach dramatycznego i bezkompromisowego dialogu rodzicielsko-pedagogicznego poinformowała moją mamę, że jeśli chodzi o jej przedmiot, to brak mi predyspozycji. Podkreśliła w ten sposób bezcelowość wszelkich prób ratowania
mojego stanu wiedzy. Też mi odkrycie. Jako wielka miłośniczka swej dyscypliny, cała rozentuzjazmowana zawsze powtarza, że liczby są cudowne, takie
syntetyczne, czyste, powściągliwe.
Nieco zbyt powściągliwe, jak na gust niżej podpisanej, która paraduje w wielobarwnych strojach, obwiesza się wszelkiej maści kolczykami i bransoletkami oraz przykleja sobie kolorowe perełki do spodni, butów, torebek i ogólnie do czego tylko się da. Nawet do tornistra, zasobnika z bezcenną wiedzą. Dlaczego? Po prostu irytują mnie puste przestrzenie, jednokolorowe powierzchnie, wszystkie te rzeczy tak bardzo do siebie podobne, że nie sposób odróżnić jednej od drugiej. Poprzyklejałabym ozdoby nawet do twarzy i strojów innych ludzi, ale tego robić nie wolno.
Mama mówi, że jestem niedojrzała, ale jedno wiem na pewno: każdy sam powinien sobie przyklejać swoje ozdoby. Tak czy owak mój tornister jest mały, w przeciwieństwie do tych, które na zdjęciach z liceum nosi mój Duet (tak nazywam rodziców). Zgięci pod ciężarem gigantycznych plecaków turystycznych wypełnionych książkami wyglądają jak dwoje Tytanów. Ja do tornistra muszę zmieścić tylko Braina, mój szkolny, supernowoczesny tablet. Materiały do nauki ładują się w mgnieniu oka. Ale zawsze pakuję do tornistra jeszcze zeszyt i pióro, to ostatnio znów modne. Pisanie na papierze wróciło do łask.A jeśli chodzi o liczby: cóż, zwyczajnie mi z nimi nie po drodze. Matematyczka twierdzi, że to nic takiego, po prostu brak mi smykałki. Co jakiś czas pociesza mnie i powtarza swoją ulubioną sentencję: „Jesteś wyjątkowa” i trzeba przyznać, jest to komplement. Ale choć pada on z ust
matematyczki, nie można go nazwać dowiedzionym naukowo twierdzeniem. Tego, że ludzie się różnią, łatwo się domyślić, choć czasem odnoszę wrażenie, że jest dokładnie na odwrót. A po nauczycielce matematyki można by się spodziewać czegoś więcej niż tak oklepanego frazesu.
Gdybym miała ją ocenić, napisałabym „kiepsko”, żeby uciec od tradycyjnych stopni i zmusić ją do gry na obcym terenie: naszej Królowej Liczb zupełnie brak wyobraźni. Moje koleżanki z klasy ważą średnio po 15 kilo mniej niż ja, więc to, że nie wszystkie jesteśmy jednakowe, widać gołym okiem. Nie trzeba specjalnych pomiarów. Ale jeśli chodzi o liczby, to tak nie działa. Wymagają nieco innych cech. Nauczycielka twierdzi: „Matematyka
jest rygorystyczna, nie potrzebuje ozdóbek, nie pozostawia przestrzeni na wzloty wyobraźni. I właśnie to czyni ją piękną!”..