Przyczynek do historii radości

Przyczynek do historii radości

  • Tytuł: Przyczynek do historii radości
  • Tytuł oryginału: Příspěvek k dějinám radosti
  • Seria/cykl: Literatura czeska
  • ISBN: 978-83-934672-7-3
  • EAN13: 9788393467273
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 352
  • Format: 130X205 cm
  • Okładka: Miękka
  • Autor: Radka Denemarkowá
  • Tłumacz: Olga Czernikow
  • Gatunek: Powieść
  • Wydawca: Amaltea
  • Miejsce wydania: Wrocław

 

Trwa śledztwo w sprawie śmierci bogatego starszego biznesmena. Hipoteza o samobójstwie zostaje prędko odrzucona, ale dowody zbrodni także nie są dość przekonujące. Dociekliwy Policjant nie daje za wygraną: wytrwale gromadzi szczegółowe, choć pozornie nieistotne informacje na temat zmarłego i jego otoczenia, aż w końcu zaczyna rozumieć, że domniemane samobójstwo było tylko jednym z wielu elementów makabrycznej układanki.

 

Trop prowadzi do tajemniczego domu w Pradze, którego właścicielki, trzy starsze damy, tuż po wojnie rozpoczęły osobliwe dzieło – dzieło zemsty i sprawiedliwości, będące w istocie desperacką i szlachetną próbą przywrócenia światu ludzkiego oblicza.

 

Wstrząsająca, niejednoznaczna i pełna zagadek opowieść o solidarności, głębokich uczuciach i wrażliwości na cierpienie. A także o tym, co widzą jaskółki, gdy w swoim nieradośnie radosnym locie okrążają ziemski glob i obserwują poczynania jego mieszkańców. A widzą więcej, niż można by się spodziewać.

 


Kilka słów o autorce:

 

Radka Denemarkova (ur. 1968) – czeska pisarka, scenarzystka, tłumaczka, publicystka i literaturoznawczyni. Jest autorką nagradzanych i tłumaczonych na wiele języków powieści, m.in. A já pořád kdo to tluče (Petrov 2005), Peníze od Hitlera (Host 2006, polski przekład Pieniądze od Hitlera, Atut 2008) czy Kobold. Přebytky něhy. Přebytky lidí (Host 2011). Trzykrotna laureatka prestiżowej czeskiej nagrody literackiej Magnezia Litera – w 2007 w kategorii proza (Pieniądze od Hitlera), w 2011 w kategorii publicystyka (powieść dokumentalna Smrt, nebudeš se báti aneb Příběh Petra Lébla), w 2011 w kategorii przekład (tłumaczenie powieści Herty Müller Atemschaukel, czeski tytuł: Rozhoupaný dech). Za powieść Pieniądze od Hitlera otrzymała także nagrodę niemieckiej krytyki literackiej Usedomer Literaturpreis (2011) oraz Georg Dehio-Buchpreis (2012). Polski przekład książki znalazł się w półfinale Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Utwory autorki tłumaczone były na język niemiecki, angielski, słoweński, hiszpański, włoski, węgierski, bułgarski i polski.

 

 

 

 

Przyczynek do historii radości
przełożyła Olga Czernikow

 

Fragment:

 

 

 

Birgit Stadtherrová i jej dwie przyjaciółki odleciały z Pragi z lodowatą radością. Na zagnieżdżenie się w Anglii starczy im kilka dni. Oficjalny powód wyjazdu nie wzbudza najmniejszych zastrzeżeń. Diana otwiera mistrzowski kurs jogi. Birgit pisze książkę o Benešu i poprowadzi cykl zajęć z twórczego pisania, naturalnie o ile zgłosi się na nie jedna z dziewcząt, niezbędnie im potrzebna. Fioletowy atrament naniesie uwagi na prace uczestników, miejsca zaznaczone krzyżykiem proszę usunąć, to obumarła, martwa tkanka, pssst. Erika jak zwykle będzie chodzić po świecie, rozglądać się i wydziobywać informacje.

 

Dziś idą tylko we dwie. Rozmawiają o filmie Spotkanie. Zatrzymują się koło szkoły. To ceglane bliźnięta: połączone budynki podstawówki i ogólniaka. Odczytują adres z tabliczki i szukają go na mapie poplątanego krwiobiegu miasta. Kierują się ku następnej tętnicy. Noga za nogą, w żółwim tempie przeciągają po każdej z jej stron. Zagadują straganiarzy. Kupują bibeloty. Ulica kipi życiem, oświetlona niespodziewanie ostrym jak na tę porę roku słońcem. Chińskie bistro, wietnamski sklepik, hinduska, tajska, włoska, japońska, pakistańska, libańska, czeska, arabska, hiszpańska, polska, afgańska, niemiecka, rosyjska, nigeryjska, amerykańska restauracja a a a a a a a a a a a a a a a a a a a.

 

Wybierają uxursko-hiomską.

 

Ciała wślizgują się przez pomarańczowoczerwoną zasłonę z koralików. Spowija je chłodny półmrok. Zza ceglanego baru łypią lśniące białka, szczerzą się perłowe uśmiechy. Przyjaciółki zajmują stolik w rogu, z widokiem na ulicę i dom naprzeciwko. Jest czwarta po południu. Właściciel restauracji przynosi menu z zestawami dnia w korzystnych cenach, gęsto pokreślone. Uśmiecha się uprzejmie. Ma na sobie obcisły podkoszulek z wycięciem w serek. Birgit przygląda mu się w osłupieniu. Nie wierzy własnym oczom. Dla pewności zakłada na nos wąziutkie szkła. Nie, nie wydaje jej się. Taki urodziwy mężczyzna, a nosi koszulkę z Arnoldem Schwarzeneggerem, no cóż, doktor z jarmarcznej budy może rozśmieszy, ale nie wyleczy. Zaimponowało jej, ach, jak jej zaimponowało, kiedy były mąż, wspominając dawne lata, powiedział, że swoją pracę maturalną poświęcił Albertowi Schweitzerowi. No, no, Schweitzer, niemiecki filozof, lekarz i humanista, założyciel słynnego szpitala w Lambaréné – żeby pisać o kimś takim, trzeba mieć naprawdę rozległe horyzonty.

 

Kiedy wyprawiali przyjęcie z okazji urodzin pierwszego z trzech synów, podczas kolacji mimochodem napomknęła o tym Erice. Przyjaciółka też nie mogła wyjść z zachwytu.

 

– Schweitzer! Och, to wielka postać, muzykolog, organista, a do tego jeszcze teolog. Musiałeś być bardzo mądrym chłopakiem, skoro wybrałeś sobie taki temat.

 

Mąż Birgit popatrywał na nie skonsternowany.

 

– Ja nie pisałem o… o… o…

 

– Pisałeś o Albercie Schweitzerze.

 

– Nie.

 

– Nie?

 

– Nie. Pisałem o Arnoldzie Schwarzeneggerze.

 

Nazwiska Alberta Schweitzera nie słyszał nigdy w życiu. Ona nazwisko Arnolda Schwarzeneggera niestety tak. Wtedy zrozumiała, że w jej przypadku miłość jest nie tylko ślepa, ale i głucha.

 

Erika wstaje od stołu. Nikt nie zwraca na nią uwagi. A już na pewno nie Birgit, zajęta kontemplowaniem koszulki właściciela. Arnold przyjmuje zamówienie.

 

W restauracji siedzi kilku ciemnowłosych mężczyzn: czarne łebki potrzosów raz po raz wyciągają się w stronę telewizora albo opuszczają nad ekranikami telefonów komórkowych. Wnętrze wypełniają ornamenty uxursko-hiomskiej muzyki, zwiewne i nieuchwytne jak smużka egzotycznej woni. Starsi mężczyźni wtórują im, rozsnuwając arabeski tytoniowego dymu. Erika lustruje wnętrze toalety. Pod muszlą klozetową wala się wężowa skóra rozmokłego różowego papieru. Do ciała ceglanej ściany przypięto pinezkami plakat. Reklama bielizny marki Wonderbra. Erika zapisuje w pamięci każdy detal. Kadr po kadrze, wycinek po wycinku, jedno mrugnięcie oka to jedna porcja obrazu. Wyławia z kieszeni własne chusteczki higieniczne.

 

Wraca do Birgit z wyszorowanymi do czerwoności rękami. Birgit rozszyfrowuje słowa piosenki. Rozszyfrowuje język, którego nie zna. Erika siada. Prostuje pod stołem obolałą nogę.

 

– Gdybym u nich pracowała, nie daliby mi nawet szklanki wody.

 

Erika spogląda w kierunku mężczyzn. Nie jest wobec nich sprawiedliwa. Na wszystkich mężczyzn patrzy tak, jakby patrzyła na jednego. Zaciska prawą dłoń na złotym krzyżyku z rubinem. Lekko go pociąga. Łańcuszek wrzyna się w pomarszczoną skórę karku.

 

Birgit milczy; rozdrażnienie rośnie w niej jak piana w kuflu. Po co miesza w to płeć, seksistka jedna. Po co w ogóle mieszać w coś płeć. Niby skąd święta Erika ma taką pewność, że od kobiety akurat by tę szklankę wody dostała. Ten jej Chrystus czy Budda, czy inny Mahomet, albo w co ona tam teraz wierzy, chyba też był facetem, nie? Postawili znak równości między człowiekiem a mężczyzną, kobietę wyłączyli poza nawias. Skutki okazały się tragiczne. Wszystkie te zaskorupiałe kodeksy męskości i kodeksy kobiecości, kobiece ciało, ciało drugiej kategorii. Nie, tak naprawdę żadna rewolucja seksualna jeszcze nie nastąpiła. A przydałaby się, i to w każdej religii. Czemu papieżem nie jest jaskółka?

 

[…]

 

Rozdrażnienie gęstnieje i zbryla się we wściekle dymiącą zasmażkę. Birgit jest u kresu wytrzymałości, frustracja skwierczy i przepala ją od środka. Powinna teraz siedzieć w domu na tyłku i pracować. Pisanie ma być jak cięcie nożem. Nożyczki wbite w rękę. Szklanka, którą zgniecie własną dłonią; odłamki niech sobie wyciągają inni. Ciało jest pokiereszowane, ślina trująca. To Diana wymyśliła sztuczkę z kursami, Birgit wzbraniała się jak mogła. Już widziała te sale pełne wynudzonych nowobogackich grafomanów, co to myślą, że wystarczy sklecić zdanie i od razu jest się wielkim literatem, a jak trzeba się bardziej przyłożyć, natychmiast biorą nogi za pas. I ta pisanina, którą dostarczają z gorliwością domorosłych ogrodników, gotowych uszczęśliwiać każdego główką sałaty z własnej działeczki, zebrał się tego cały kufer, wszystko śmieci, hałda pobazgranych papierów i nic więcej, pokraczne zdania, skundlony język i paniczny lęk przed myśleniem, no bo po co się wysilać, skoro można iść na skróty, w końcu liczy się tylko produkt, nie? Wybierają poręczne szablony i wypełniają je swoim bełkotem, mordercy literatury, jak Birgit to boli, jak strasznie boli. Kto chce pisać, musi zamknąć się samotnie w życiu jak w skorupce i wyssać słowa jak surowe żółtko, nie ma innej drogi.

 

 

Radka Denemarková, Przyczynek do historii radości, przeł. Olga Czernikow, Wydawnictwo Amaltea, Wrocław 2017, seria „Literatura Czeska”.

Podoba mi się, kupuję:

 

 

 

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się