- Tytuł: Skauting i indywidualność
- Podtytuł: Reprint wydania z 1938 roku
- Seria/cykl: Przywrócić Pamięć
- ISBN: 978-83-7850-674-4
- EAN13: 9788378506744
- Numer wydania: 1
- Liczba stron: 329
- Format: 10.5 x 14.8 cm
- Okładka: Twarda
- Autor: Henri Bouchet
- Tłumacz: Maria Ziembińska
- Gatunek: Literatura Popularnonaukowa
- Wydawca: Oficyna wydawnicza IMPULS
- Miejsce wydania: Kraków
Mam przed oczyma dokumenty odnoszące się do historii skautingu w Polsce. Jeden z nich wydaje mi się szczególniej wzruszający. Mówi on nam o młodych przywódcach tego ruchu, którzy stanęli przed Naczelnym Skautem w czasie pierwszego międzynarodowego zlotu w r. 1913 w Birmingham. Przybyli oni, by prosić o uznanie oficjalne ich Związku, lecz spotkali się najpierw ze zdziwieniem i niezrozumieniem u Baden-Powella, który omal im tego uznania nie odmówił.
Dziś wydaje się to nam dziwne, a jednak gdy zastanowimy się trochę, będziemy mogli to zrozumieć.
Ci, którzy przybyli, by robić starania o uznanie ich za skautów polskich, w oczach świata nie byli Polakami. Byli to młodzi ludzie, którzy przybyli z Austrii, z Rosji i Prus, i zrozumiałe jest zdziwienie Naczelnego Skauta, szanującego porządek ustalony w Europie, jego, który na pierwszym miejscu w prawie skautowym postawił Ojczyznę, gdy patrzył na tych młodych zapaleńców, żądających od niego, by publicznie uznał ich stanowisko negatywne wobec tej ich ojczyzny.
Spójrzmy na mapę Europy i jej stolice w 1914 roku: zobaczymy więc Rosję z Petersburgiem, Niemcy z Berlinem, Austro-Węgry z Wiedniem. Ale gdzież jest Polska? Widzimy co prawda Warszawę, ale jest to tylko główne miasto gubernii rosyjskiej. Jakież więc są podstawy tego niezwykłego żądania?
Jednak Baden-Powell w końcu zrozumiał. Rzeczywiście Polska nie istniała oficjalnie dla narodów Europy, ani dla jej ambasadorów, ani dla jej kartografów, ale istnienie jej było daleko bardziej rzeczywiste i bardziej żywe niż to, jakie mogą narzucić traktaty i uznać geografowie. Polska była cała i niepodzielna w sercach jej dzieci i dlatego najlepsi z pomiędzy nich, najgorliwsi jej synowie, z całą otwartością prosili, by uznać istnienie tego Ideału Narodowego, tu, gdzie nie mogły go dosięgnąć ani niesprawiedliwość władców, ani kombinacje dyplomatów.
Ci młodzi ludzie z Austrii, Rosji i Prus bynajmniej nie negowali idei miłości ojczyzny, ale najgoręcej właśnie miłowali swoją prawdziwą ojczyznę, dziś już odzyskaną i jednogłośnie uznaną.
I prawdziwie piękny był ten gest Baden-Powella, który ostatecznie przychylił się do ich prośby; wyprzedzając niedalekie wypadki na rachunek przyszłości, nie troszcząc się o trudności, jakie mogło to pociągnąć za sobą w trzech krajach, które dokonały podziału dawnej Polski — uznał on oficjalne istnienie skautów polskich. Był zwiastunem nowej Polski, znowu odrodzonej.
I odtąd rozwój już był stały: w 1914 r. było 8.000 skautów polskich. Z końcem wielkiej wojny „Związek“ ich potroił tę liczbę. W 1920 r. generał Haller przewodniczył już 35.000 harcerzy i harcerek, starszych skautów, skautmistrzów i przyjaciół harcerstwa. W dwanaście lat później, w 1932 r. samych harcerek było już więcej — było ich 37.052, a prócz tego 55.881 harcerzy i ponad 10.000 przyjaciół harcerzy. Sto tysięcy dawno już zostało przekroczone.
Najbardziej podobają mi się w polskim skautingu jego właściwości lokalne i regionalne, jego odrębność, jego swoistość.
Nie potrzebuję chyba zapewniać, że jedność nie jest przez to zachwiana. Jedność narodowa, w imię której powstał skauting, jedność skautowa dzięki temu, że Polacy przyjęli całkowicie nasze prawo, naszego ducha, nasze zastępy, zwyczaje i obrzędy skautowe.
Odrębność istnieje jednak, ale nie odrębność dla fantazji, tylko spowodowana przez warunki regionalne, w jakich skauting polski musi się rozwijać. Nakrycie głowy wilczka (zucha) wzięte jest od chłopów miejscowości, w której mieszka. Również krawaty harcerzy przypominają „krajki“. I czy można mieć im za złe, że wolą czasem od kapeluszy o szerokich kresach swoje kwadratowe czapki wojskowe, jedyne w swoim rodzaju na całym świecie? O ile kapelusz Baden Powella słusznie może wypierać banalne nakrycia głowy, to musi ustąpić przed miejscowymi nakryciami, które mają swoją rację bytu, swoją historię, swój charakter. Ich istnienie i przywiązanie do nich noszących te nakrycia są szanowane. Nie chodzi tu o rewolucję za wszelką cenę, usuwa się tylko miernotę i towary standardowe. - przedmowa do polskiego wydania Henri Bouchet.