Stanisław Barańczak:: To, co w poezji Marcowej generacji było najlepsze, rodziło się z połączenia „społeczności” z „prywatnością”, z mówienia o sprawach powszechnie ważnych, ale z indywidualnego, prywatnego, osobistego punktu widzenia. [...] Można to nawet uściślić: składa się to na portret człowieka podwójnie osamotnionego — przez swoją z góry daną niepowtarzalność i przez swoją nabytą skłonność do sceptycyzmu, powątpiewania, stania z boku. Józef Czapski: Cała nasza przeszłość historyczna i sytuacja dzisiejsza pcha mnie ku buntowi, nie przeciwko oddzielnym politykom, ale przeciw tym końcom świata, o których tak pięknie pisze Zagajewski, wyliczając te końce świata od Babilonu, od upadku państwa rzymskiego, aż po właśnie ten koniec świata, tę zagładę tysięcy i tysięcy, i uczy nas, że każdy koniec świata zdawał się ostateczny, a że po każdym końcu świata, gdzie świeże groby widniały na podwórzach czynszowych gmachów, znowu było słychać śmiech małych dzieci i znowu wisiały na białych sznurach suszące się bielizny mieszkańców, że nam nic innego nie pozostaje, jak żyć jak zawsze, zbierać kwiaty, pisać i czytać poezję, wprost przyjąć te końce świata jako regułę istnienia. Zbigniew Herbert:: ...Tej garstce która nas słucha należy się piękno ale także prawda to znaczy — groza aby byli odważni gdy nadejdzie chwila... (fragment wiersza "Widokówka od Adama Zagajewskiego") Czesław Miłosz: Poezja Zagajewskiego jest hołdem złożonym naszej Europie Środkowej i jedności Europy, sztucznie podzielonej na „Wschód” i „Zachód” [...]. Tę jedność symbolizują miasta, w których rozwijało się jego życie. Zagajewski kultywuje romantyczną i międzynarodową legendę Lwowa, miasta jego narodzin, Krakowa, w którym studiował filozofię w istniejącym od ponad sześciuset lat uniwersytecie, oraz pozostaje pod urokiem Wiednia, ośrodka europejskiej kultury. Te miejsca nasyciły jego wyobraźnię i pozwoliły nawiązać dialog z owianymi mitem wielkimi postaciami Europy — filozofami, malarzami, kompozytorami. Zagajewski nie został wydziedziczony, bo mieszkając od 1981 roku w Paryżu, odnalazł swój dom we wspólnej spuściźnie, w każdym dziele sztuki i architektury, otaczającym go od młodości. [...] I jako poeta, i jako eseista, Zagajewski ma poczucie uczestnictwa w czymś ogromnym: w bez ustanku rozszerzającej się krainie dzieł dokonanych, w których utrwalają się uczucia, myśli, doświadczenia naszego ludzkiego gatunku. Derek Walcott: Zagajewski jest świeckim mistykiem [...]. Pod jego piórem wiersz koncentrycznie zwija się do samej istoty, do rdzenia, w taki sposób, jak biała róża światła obraca się w Raj w finale Boskiej komedii, nietykalna w swej niewinności. U niego dusza jest tak widoczna w swoich przejawach, jak rzeczywista tkanina, jak liście lipy lub para zniszczonych buciorów. Duszę można odnaleźć nawet w czarnym, zatrutym kanale [...]. Adam Zagajewski jest kimś dużo większym niż poetą powszedniości. Jego ściszony głos dobiega spoza katastrofalnych zniszczeń tego obscenicznego wieku. Jest bardziej intymny od Audena, ale równie międzynarodowy, jak Miłosz, Celan i Brodski.
|