Nowa podstawa programowa. ZNP o podręcznikach: wyrzucamy pieniądze w błoto na plagiaty
- To nie są nowe podręczniki, ale plagiaty – alarmuje Związek Nauczycielstwa Polskiego. Związek podnosi, że nowe książki do geografii i biologii dla klas 7 szkół podstawowych są identyczne jak te używane wczesnej w gimnazjum.
W środę (13 grudnia) podkomisja stała do spraw jakości kształcenia i wychowania zajmowała się rozpatrzeniem informacji Ministra Edukacji Narodowej na temat wprowadzenia reformy edukacji w zakresie przygotowania podręczników szkolnych do kształcenia ogólnego z uwzględnieniem planowanych zmian.
- Do 8 grudnia dopuszczanych zostało 190 podręczników do wszystkich obowiązkowych zajęć, z czego 35 dla klas 1-3, 155 zaś dla klas 4-8 - informował Maciej Kopeć, sekretarz stanu w MEN. - Do większości przedmiotów podręczników jest wiele, do niektórych nawet bardzo dużo. Do 30 listopada złożono 28 wniosków o dopuszczenie kolejnych podręczników dla klasy 2,5 i 8, które są analizowane– dodał.
Jednak nie liczba, ale jakość podręczników budzi zastrzeżenia. Obecna na posiedzeniu Dorota Łoboda, działaczka ruchu "Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji" podnosiła, że niektóre książki dla klas 7 SP są identyczne jak te, z których korzystali gimnazjaliści.
- Dlaczego podręcznik do biologii dla klasy 7. jest identyczny jak podręcznik do klasy 2. gimnazjum, a podręcznik do geografii obejmuje materiał dotychczas realizowany w klasie 3. gimnazjum? Czy nie ma znaczenia, że te same treści poznają dzieci w wieku 12 i 15 lat, przy czym te młodsze nie mają podstaw bo „gdzieś” zniknęły treści przekazywane w I klasie gimnazjum? – mówiła Łoboda. - Czy stać nas, by wydawać miliony na nowe książki, by stare szły na przemiał i potem drukować identyczne? – pytała.
- 667 mln zł. Tyle wydano na podręczniki do 2016 r. Teraz wyrzucone są one do kosza. Wystarczyło zmienić okładki. Jak posłowie mogą pozwolić na takie marnotrawstwo – wtórował wiceprzewodniczący ZNP Krzysztof Baszczyński. -Treści zawarte w nowych podręcznikach są zaprzeczeniem tego, o czym w swoim expose mówił nowy premier- dodał.
Przypomniał, że ZNP apelował o przesuniecie reformy edukacji w czasie, by uniknąć m.in.. bałaganu z podręcznikami.
Dorota Łoboda pytała także o e-podręczniki, których nadal brakuje lub chociażby o możliwość dzielenia papierowych podręczników na części, by uczniowie nie musieli nosić ciężkich tornistrów.
Maciej Kopeć podkreślał, że to wydawnictwa zgłaszają wnioski o dopuszczenie podręczników, a te pozycje, które uzyskają pozytywne opinie rzeczoznawców merytorycznego i językowego są dołączane do listy publikowane na stronach MEN. To, jaki zestaw podręczników będzie obowiązywał w szkole zależy od dyrektora placówki.
- Zestaw podręczników, ćwiczeń i materiałów edukacyjnych ustala dyrektor szkoły (czyli de facto nauczyciele). Wybrany zestaw musi być podany do publicznej wiadomości. Wolność działania w tej materii nadal obowiązuje. Procedura podlega opiniowaniu i jest jawna – mówił sekretarz stanu w MEN. Przyznał jednak, że znane mu są głosy dotyczące słabości niektórych pozycji pod względem dydaktycznym, co jego zdaniem wynika m.in. ze słabości katedr związanych z dydaktyką na uczelniach.
Podkreślał tez, że jeśli chodzi o e-podręczniki priorytetem MEN w 2018 r. będzie kwestia adaptacji i dostosowana elektronicznych podręczników do potrzeb uczniów o specjalnych potrzebach.
- Drugi ważny zakres prac wynika z przyjętej ustawy o ogólnopolskiej sieci edukacyjnej. W związku z rozbudową szerokopasmowego intranetu do szkół, w MEN i jednostkach podległych trwają działania dotyczące zasad dopuszczania e-podręczników i e-materiałów dydaktycznych – dodał Kopeć.