Są w naszej historii duchowości sytuacje, wydarzenia, rzeczy, które w miarę rozwoju wiedzy historycznej uzyskują rangę sacrum, tak jest też z „Całunem” zwanym Turyńskim, w który zawinięty był po swojej męczeńskiej śmierci Syn Boży.
Mija przeszło dziewiętnaście wieków odkąd ten kawałek tkanego ręcznie lnianego płótna o wymiarach: wysokość 437 cm, szerokość od 113 do 112,5 cm (po konserwacji w 2002) na której widać ślady odciśniętej ludzkiej sylwetki stał się przedmiotem zbiorowego kultu. Tradycja uważa je za prześcieradło pogrzebowe, spowijało ono Chrystusa w niszy grobowej przed zmartwychwstaniem. „Waga materiału wynosi 2,5 kg. Płótno utkane zostało z nici lnianej (ze śladową domieszką włókien bawełny indyjskiej splotem „trzy na jeden”. Widoczne są liczne konserwacje z XVI wieku. Na całunie widnieje wizerunek nagiego mężczyzny o atletycznej budowie, ma on brodę i długie włosy zaplecione w wiele luźnych warkoczy. Jego ciało znaczą liczne rany oraz pojedyncza rana kłuta między 5. i 6. żebrem. Tyle mówi nam Wikipedia.
Pier Giuseppe Accornero zawodowy dziennikarz współpracujący z licznymi agencjami zetknął się pierwszy raz z Całunem jako młody student. Udało mu się otrzymać startus obserwatora prac komisji ekspertów powołanych przez opiekuna Całunu kardynała Michelle Pellegrino. Komisja ta miała opracować program konserwacji oraz rozwiązać towarzyszące temu problemy. Od tamtego czasu napisał i opublikował około tysiąca różnych tekstów: artykułów, opinii, komentarzy, esejów.
W swojej książce Accornero przedstawia nam szczegółową historię Całunu; od relacji o płótnie pogrzebowym zawartych w Ewangeliach synoptycznych św. Mateusza, św. Marka i św. Łukasza, Ewangeliach apokryficznych: wg Nikodema Zbawiciela, czy Hebrajczyków (ceniona przez Ojców Kościoła), po dzieje Całunu złożonego w Jerozolimie, Edessie, Konstantynopolu, potem w Atenach, po Besançon, aż po zatwierdzenie liturgiczne „Całunu – zwanego „sabaudzkim sztandarem” przez papieża Juliusza II i jego kolejne losy: pożar, cudowne ocalenie płótna, jego podróże z klasztorów do kolejnych miejsc przechowania, przeżycie powstań, dwóch wojen, aż po wysyawienie w turyńskiej katedrze – od 19 kwietnia do 24 czerwca 2015 roku – w rocznicę dwóchsetlecia urodzin ks. Jana Bosko, na które zaproszono papieża Franciszka „na modlitwę przed Świętym Płótnem” wraz z tysiącami młodzieży z wielu krajów świata.
Na niespełna dwustu pięćdziesięciu stronach autor opowiada losy niezwykłego płótna, począwszy od roli ważnego świadectwa męczeństwa Jezusa, relikwii, którą Kościół dokumentował jego doktrynalne, ewangeliczne poświęcenie dla odkupienia naszych ziemskich ludzkich grzechów. Jego, nazywanego obecnie „Całunem Turyńskim” historia potwierdzona w wiarygodnych dokumentach, zaczyna się dopiero w 1357, kiedy pojawia się on w miejscowości Lirey (Szampania), jako własność Joanny de Vergy, wdowy po rycerzu Godfrydzie de Charny, jest obiektem kultu w miejscowym kościele pod nazwą „całun z Lirey”. Nie będę opowiadał dalszych jego losów, bo po to warto sięgnąć po pracę Pier Giuseppe Accorner.
Ważną cechą książki jest próba opisania wszystkich odnotowanych w wiarygodnych źródłach publicznych Wystawień Całunu Turyńskiego”; od tych motywowanych względami dynastycznymi, politycznymi, aż po doświadczenia stricte religijne, stąd też bierze swoje konotacje zapisany przez autora podtytuł: historia, nauka, kult. Bowiem w historii Całunu dominują właśnie te trzy wątki. Historia ocalenia i przetrwania do dnia dzisiejszego, próby naukowego zdefiniowania jego prawdziwości, negowanej nie tylko przez agnostyków lecz przez religie protestanckie. Po ukazanie Całunu jako przedmiotu szczególnego kultu religijnego, adorowanego przez wiele milionów wiernych, którzy na przestrzeni wieków mogli go zobaczyć na własne oczy; od misterium Całunu, aż po jego źródło duchowego natchnienia dla wiernych na całym świecie.
Praca Accornera nie stanowi tylko dziennikarskiej relacji, ale przede wszystkim jest bardzo osobistym zapisem drogi Całunu jaką przebył od niszy grobowej, aż po katedrę turyńską. Czuwała nad nim Opatrzność, gdy uświadomimy sobie jakie koleje losu mu towarzyszyły, ile epok, zawirowań, konfliktów, powstań, wojen przeżył swoim "drugim, trzecim i kolejnym życiem". Jedno nie ulega wątpliwości, a mianowicie charakter i umiejscowienie śladów, które odpowiadają opisowi jego ran w Ewangelii. Nikt, ani Kościół Katolicki, inne wyznania chrześcijańskie, związki kościelne nie określają a prori jewgo autentyczności, lecz zostawiają to indywidualnym osądom ludzi wierzących. Tak też Accornero konstruuje swoją książkę, ukazuje fakty, dokumentuje towarzyszące mu historie i zostawia osąd na jego pracą nam - czytelnikom. Z tą myślą namawiam Państwa na sprawdzenie moich słów i racji autora pracy "Całun. Historia, nauka, klult".
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.