Otoczeni przez świat elektronicznych i cyfrowych gadżetów powoli uzależniamy się od ich obecności, są z nami praktycznie dzień i noc. Stają się naszą drugą rodzinną, zastępują nam powoli kontakty face to face, rozmowę przy stole. Uzależnienie jest tylko jednym z niepokojących elementów tej nowej rzeczywistości. To one kradną nasz cenny czas, czas naszego twórczego życia. Ktoś może zadać sobie pytanie, a dlaczego musi być twórcze?
Nawiązuję tu do raportu badaczy tych zjawisk, którzy raportują, iż dotyczy to głównie ludzi młodych, a więc będących w optymalnym dla nich twórczym okresie swojego życia. Cal Newport zaczął przyglądać się temu zjawisku, gdy przeczytał esej znanego blogera Andrew Sullivana pod znamiennym tytułem: „Byłem istotą ludzką”, zamieszczony przez magazyn "New York". Potem zaczął wnikliwiej obserwować, to co się dzieje w tej materii z nim samym i wokół niego. W końcu nastąpił moment, iż sam zauważył u siebie objawy niemożności skupienia się na realizowanych zadaniach. Jeżdżąc z odczytami obserwował też swoją publiczność. Otóż znamiennym był rytuał siedzenia z komórką, smartfonem w ręku, lub otwartym laptopem na kolanach. Na początku myślał, iż służy to zapisywaniu elektronicznemu jego wykładów czy odczytów. Ale zauważył, iż niektórzy z nich po prostu nawykowo podświetlali ekran i patrzyli czy nie pojawiło się coś nowego na ekranie; informacja, najnowszy cytat ze stron społecznościowych czy smsy. Cal stwierdził, że być może jest to bardzo ważne z ich
punktu widzenia.
To wszystko razem zaowocowało tym, iż sam poddał siebie, jak pisze cyfrowemu minimalizmowi, czyli mówiąc kolokwialnie cyfrowemu odwykowi zazywając to cyfrowym odgracaniem swojego otoczenia. Mówiąc jeszcze inaczej, wyłączaniu różnych aplikacji w smartfonie, ograniczając, blokując sobie dostęp do stron społecznościowych i internetowych, które nie miały żadnego decydującego wpływu na wykonywany przez niego zawód. Jak pisze, nie było, to dla niego ani łatwe, ani proste. Siła przyzwyczajenia, złe nawyki dawały o sobie znać. W związku z tym, opracował trzystopniowy program cyfrowego minimalizmu.
Pierwszy etap, to zdefiniowanie na nowo zasad dla technologii. Reasumując jest to wstępny etap. Pierwsze trzydzieści dni, które mamy spożytkować na wyselekcjonowanie tych nowych technologii; aplikacji, stron internetowych, społecznościowych, a także powiązanych z nimi narzędzi cyfrowych, bez których możemy się obyć.
Drugi etap nazywał „Trzydziestodniową przerwą”. To czas służący na obserwowanie naszych zachowań. A nie jest to, jak zaznacza czas dla poddających się cyfrowemu odgracaniu łatwy. Ankietowani przez niego studenci i ochotnicy mówili o tym, że było to tak trudne, iż po raz pierwszy nazwali to u siebie uzależnieniem. „To gorsze jak narkotyk” pisali do Newporta. Wcześniej bowiem nie zauważali u siebie żadnych objawów podobnego uzależnienia od gadżetów elektronicznych. Owszem grali w gry komputerowe, spędzali sporo czasui na Facebooku, Twittwerze czy Instagramie, ale traktowali to jako normalny nawyk człowieka mającego łatwy dostęp do wirtualnego świata.
Trzeci etap to "Ponowne wprowadzanie technologii". I wbrew pozorom był to jak pisali mu zwolennicy jego cyfrowego minimalizmu najtrudniejszy etap w całym tym eksperymencie.
Po pierwsze musieli zbudować sobie własną listę tego, co jest im niezbędne w zawodowym i pozazawodowym funkcjonowaniu. Co jest lepsze, czy zostawić Facebooka, Twittera czy może same aplikacje? Część zdetoksykowanych od cyfrowego świata on-line nie potrafiła sobie poradzić z prostą preselekcją. Ponieśli porażkę włączając to wszystko, co przedtem odłączyli. Okazuje się, że siła złych nawyków jest silniejsza. Ale potem, krok po kroku wielu z nich zakończyło cyfrowy minimalizm z pozytywnym rezultatem. Odzyskali bardzo wiele czasu ze straconych wcześnie godzin. Okazało się bowiem, iż wcale nie muszą być codziennie na stronach społecznościowych. Znajomości jakie nawiązali nie okazały się trwałe, ani na tyle, żeby odczuwać z tego powodu jakieś negatywne reakcje. To tylko wcześniej podporządkowana temu podświadomośc nakazywała włączyć Twittera czy Facebooka, bądź stronę poświęconą bieżącym komentarzom. Poczuli na nowo smak więzi rodzinnych, przyjacielskich, koleżeńskich.
Drugą część swojej pracy Newport poświęca praktycznym ćwiczeniom. Również tą część podzielił na kilka prostych zasad, które pozwolą nam na trwały cyfrowy detoks.
Zacznij cenić swoją samotność, czerp z niej siły skupienia dla dalszego samorozwoju. Cytuje tu fragmenty "Waldena" Thoreau. Okazuje się, iż po latach brzmią one bardzo współcześnie i atrakcyjnie.
Drugie ćwiczenie, to zostawiaj swój telefon komórkowy w domu. Ci którzy pamiętają czasy przed telefonami komórkowymi wiedzą, że jakoś normalnie żyliśmy i komunikowaliśmy się ze sobą i otoczeniem.
Ćwiczenie trzecie - chodź na długie spacery. Zrelaksuj się, korzystaj z dobrodziejstw otaczającej cię przyrody, zauważ jak kojąco otoczenie wpływa na naszą psychikę.
Czwarte ćwiczenie - pisz listy do siebie. Odzwyczaj się od esemesowania, pisania, krótkich komunikatów jak na Twitterze. Zobacz jak bogaty jest nasz język, iloma określeniami możemy nazwać stan w jakim się znajdujemy i jak głęboko możemy zaangażować naszą świadomość.
Piąte, oducz się klikania "Like". To będzie trudne, ale i tak nie jesteśmy w stanie zaznajomić się z więcej jak setką osób, co i tak wydaje się liczbą zawyżoną.
Fakt, jesteśmy zwierzętami społecznym. Komunikowanie się jest dla nas ważnym argumentem na potwierdzenie sensu życia. Ale czy tak naprawdę traktujemy to poważnie? W końcu
zajęci pracą zawodową, domem, rodziną większość tych kliknięć robimy intuicyjnie, bezwiednie. Jest to bardziej moda, przyzwyczajenie jakim zaraziliśmy się korzystając z mediów społecznościowych. Walkę z tym nałogiem Newport nazywa odzyskiwaniem konwersacji - face to face.
Bardzo ważna i mądra książka Cala Newporta wprowadza na nowo w nasze życie ład i porządek. Ktoś może powiedzieć, że brzmi to bardzo edukacyjnie. Ale pamiętajmy o tym, ile czasu tak naprawdę w ciągu tygodnia mamy dla siebie, wyłącznie dla siebie; na swoje zainteresowania czy rozwój osobisty? Prawda, że mało.
Przejście detoksu cyfrowego wg. Newporta nie jest łatwe. To jak nowa terapia, wymaga ćwiczeń, wiary, silnej woli, samozaparcia. A także poczucia, iż naprawdę dzięki temu odzyskujemy siebie...dla siebie, dla bliskich. Bo internet, gadżety elektroniczne to nowa postać narkotyku, wystarczy zażywać go codziennie powoli, systematycznie, by w końcu poczuć, iż jesteśmy od niego uzależnieni; narkomani XXI wieku. Newport posiada dużą wiedzę z różnych dyscyplin nuaki, bardzo często cytuje znanych naukowców, fiolozofów, wzmacniając tym, swój przekaz. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, Cal nie stwarza żadnych barier mówiąc nawet, o rzeczach bardzo technologicznie zaawansowanych.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.