Jeśli pamiętacie epicką prozę Pasternaka „Doktor Żywago”, to analogia z książką Turschmida jest tu jak najbardziej na miejscu. Szeroka, perspektywa historyczna, śmiały w swojej wymowie fresk obejmujący oprócz burzliwej historii miłosnej bodaj najważniejszy dwudziestowieczny fragment naszej historii; narodziny wolnej Polski i narodziny najstraszniejszego totalitaryzmu jakim był komunizm.
W tej czasowej klauzuli osadził Turschmid ponadczasową historię miłości Katii Niesłuchowej, rosyjskiej arystokratki mieszkającej w Petersburgu, przyszłej śpiewaczki operowej oraz polskiego szlachcica Jana Szawernowskiego, zawodowego jeźdźca startującego z powodzeniem w międzynarodowych challengach, w barwach cesarstwa Austro Węgierskiego.
Akcja powieści zaczyna się jeszcze w czasie zaborów, a dokładnie w roku tysiąc dziewięćset trzynastym, kiedy to Szawernowski uczestniczy w Międzynarodowych Zawodach Hippicznych w Nicei. Ten początek jest tu bardzo ważny, gdyż właśnie wtedy Jan zauważa młodą, piękną Katię. To zmienia jego całe życie. Powiecie, Państwo, „miłość od pierwszego wejrzenia”, przecież było takich wątków literaturze światowej całe mnóstwo. Dobrze, ale Stefan Turschmid, nie eksploatuje go od razu, lecz ukazując losy swoich bohaterów w szerokim historycznym spektrum nadaje im epicki wymiar. To Jan i Katia wraz ze swoim uczuciem zostaną wplątani w zawirowania dziejącej się na ich oczach dynamicznej historycznej narracji.
Poznajemy tu całą masę prawdziwych bohaterów tamtych wydarzeń, począwszy od kulis zamachu księcia Jusupowa na Rasputina, narodziny partii socjaldemokratycznych i anarchistycznych w Rosji, po grupę zamachowców z serbskiej organizacji Czarna ręka”, którzy dokonali zamachu na arcyksięcia Ferdynanda. Po drodze Turschmid przypomina nam postacie rosyjskiej awangardy artystyczno-literackiej Achmatową, Gonczarową, Łarionową, Gumilowa, Chlebnikowa, Malewicza. Wydaje mi się czasem, że jest tych nazwisk i postaci zbyt dużo. Ale autor umiejętnie kończy kolejny wątek, by odsłonić przed nami losy kolejnych bohaterów swojej historycznej epopei.
Podróżujemy wraz z nimi po Europie stojącej jedną nogą u progu pierwszej wojny światowej. Kończy się stary europejski porządek, rewolucje, narodziny partii bolszewickiej, wrzenie w Rosji po brutalnym stłumieniu protestów robotników i mieszkańców Petersburga. Car Mikołaj II bezwolny, oderwany od rzeczywistości, nie jest w stanie zapobiec rozwojowi wydarzeń, które już wkrótce wymarzą jego i jego rodzinę z mapy Europy.
Jak wśród tej polityczno-społecznej kipieli uratować swoją miłość, a później małżeństwo z Katią, rodzi im się syn Janek. To zmienia całą sytuację. Rozdziela ich wybuch wojny. Muszą sobie radzić, Jan będąc w wojsku austro-węgierskim, Katia pozostaje w Rosji ogarniętej rewolucyjnym wrzeniem.
Turschmid drobiazgowo ukazuje nam narodziny bolszewizmu; od planu gen.Ludendorffa, Hindenburga, i szarej eminencji estońskiego Żyda Aleksandra Parvusa, którzy wypłacając Leninowi ponad miliard marek sfinansowali rewolucję bolszewicką, obietnicę wycofania Rosji z wojny, zniszczenie Rosji przez system komunistyczny, co i tak nie zapobiegło klęsce cesarskich Niemiec.
Na;liczyłem ponad trzysta występujących tu historycznych postaci. Dla niektórych może stanowić to problem, dodatkowo zamieszczone kalendarium wydarzeń oddala jakby miłosne wątki na plan drugi. To tylko pozory, autor poradził bardzo dobrze sobie z trudną historyczną materią. Często zmieniane miejsce narracji powoduje, iż czujemy się jakbyśmy podróżowali w Orient Expressie przez początki dwudziestowiecznej nieludzkiej i krwawej europejskiej historii. Podziwiam dokładność z jaką odtwarza Turschmid tamte wydarzenia, przecież musiała to poprzedzić gigantyczna kwerenda źródeł, wyciągów z ówczesnej prasy, relacji, pamiętników. Warto o tym wspomnieć, gdyż dotychczasowi recenzencki pomijali jakby ten aspekt.
Nie będę opowiadał tu losów Jana, który został adiutantem Piłsudskiego i Katii, która w końcu po zakończeniu wojny zamieszkała wraz z nim w wolnej II Rzeczypospolitej. I żyli długo i szczęśliwie...ale to co oboje przeżyli pozostanie ich własnym życiowym doświadczeniem, przez które musiało przejść wówczas całe ich pokolenie. To ci byli ułani, żołnierze legionów, harcerze, stworzyli prawie z niczego Polskę, ich nadziei i marzeń. Może nie była doskonała, ale dała im siłę, hart ducha, charakter, dzięki temu przetrwali nieludzkie czasy drugiej wojny światowej.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.