Recenzja

Dobra zamiana czyli jak się rządzi światem za pomocą słów

Nowomowa ponownie w służbie władzy

 Propaganda używana jest przez wszystkie rządy, zarówno to uznawane za w pełni demokratyczne, jak i te, których praktyka sprawowania władzy skłania do poddawania w wątpliwość ich demokratyczną legitymacje. Różnice w tych dwóch przypadkach mają co najmniej dwojaki charakter. Przede wszystkim odmienna może być skala rządowej propagandy. Deformacja przekazu zależna jest od celów politycznych i związanych z nimi intencji, lecz także od posiadanych środków nacisku. W sytuacji, gdy media publiczne zostają zawłaszczone przez jedną siłę polityczną, jak to ma miejsce obecnie w Polsce, łatwiej jest o taką selekcję dziennikarzy, która zapewni stały tendencyjny dobór treści i jednostronność ich komentowania. Z kolei tak zwane wolne media realizując swój ekonomiczny interes bywają często raczej serwilne wobec korporacyjnych sponsorów (reklamodawców), niż podatne na naciski ze strony państwa. Jednak to ostatnie nie tylko bywa reklamodawcą, lecz ma do dyspozycji inne pośrednie sposoby wpływania na treść przekazu.

Postulat niełączenia własności mediów i innych przedsiębiorstw, na przykład produkcyjnych, wiąże się właśnie z dążeniem do uniknięcia tego rodzaju nacisków. Znany jest obecnie przepadek jednej z największych platform medialnych, która zaprzestała ostrej krytyki rządu Prawa i Sprawiedliwości właśnie dlatego, że jej główny właściciel obawia się poddania szykanom innych swoich biznesów.

Drugie źródło różnic pomiędzy propagandą w liberalnym państwie demokratycznym a propagandą w państwie rządzonym w sposób autorytarny dotyczy treści. Narracja dotycząca świata społecznego może być zniuansowana, wielotorowa, ukazująca rozmaite perspektywy jako alternatywne i uprawnione. Pewne punkty wiedzenia są marginalizowane czy pomijane, jednak w obrębie głównego nurtu koegzystują w tego rodzaju propagandzie różne rywalizujące zapatrywania. Narracja ta może jednak być prowadzona tak, aby świat społeczny jawił się jako czarno-biały, spolaryzowany, podzielony na dobry (nasz) i zły (obcy). Właśnie z tym drugim rodzajem propagandy mamy do czynienia w Polsce pod rządami PiS. Co więcej, ten antagonizujący sposób myślenia o polityce i życiu publicznym, ujawnia się na wiele sposobów. Tendencyjność w selekcji wydarzeń relacjonowanych w programach informacyjnych czy zatarcie granicy pomiędzy faktami i komentarzami stanowią te najbardziej oczywiste. Innym aspektem propagandy jest posługiwanie się językiem w sposób, który pozwala władzy dodatnio wartościować własne intencje i działania, a ostro krytykować intencje i działania przeciwników politycznych. I właśnie temu zagadnieniu poświęcona jest książka dwojga wybitnych językoznawców.

Tytułowa „dobra zmiana” jest jednym z sześćdziesięciu dziewięciu słów lub wyrażeń wyłowionych z wypowiedzi publicznych polityków Zjednoczonej Prawicy i poddanych analizie pod względem tego, jaką tworzą wizję rzeczywistości (funkcja magiczna), jak mają ją propagować (funkcja perswazyjna) i utrwalać (funkcja rytualna). W trakcie omawiania tych, ułożonych niczym w leksykonie, haseł w sumie pojawia się ponad dwieście słów używanych przez PiS i akolitów. Wszystkie one, a także zapewne inne, nie uwzględnione w książce, tworzą frazeologię stylową czyli leksykę nacechowaną dyskursywnie. Znaczenia słów zostały w niej zmodyfikowane, niekiedy rozmyte, a ekspresywny, aksjologiczny charakter uczynił je swoistym narzędziem kreacji świata. Świat ten jest podzielony w sposób – w zamierzeniu – rozłączny i wyczerpujący. Z jednej strony stawia się „patriotów”, z drugiej zaś – „zdrajców”, „targowicę”, „postkomunistów” i „ubeków”. Negatywna strona antytezy często jest przy tym hiperbolizowana, czego przykłady stanowią „bojówki” czy „totalna opozycja”. Samo PiS jest utożsamiane z Polską, a krytyka skierowana pod adresem tej partii jest określana jako „atak na Polskę”, „plucie na Polskę” lub „zdrada”. Po stronie zła stoją między innymi: „lewacy”, „postępacy”, „LGBT”, „Niemcy”, „uchodźcy”, „multikulti” czy „elity”, a symbolem dobra są na przykład „żołnierze wyklęci”. „Wstawaniu z kolan” i „pedagogice dumy” przeciwstawia się „przemysł pogardy” i „politykę wstydu”. Tak silnie spolaryzowany język prowadzi do wykluczania dużych grup społecznych, niekiedy do ich dehumanizacji („element animalny”) i do delegitymizacji rządów przeciwników politycznych („państwo teoretyczne”). Świat społeczny jawi się jako arena walki dobra ze złem. Żadnych pośrednich wartościowań nie proponuje, zgodnie z zasadą: „Kto nie z nami, ten przeciw nam”. Język nawiązujący do sportowej rywalizacji został zastąpiony tym, który odnosi się do wojny. Tak silnie antagonizujący aparat leksykalny służy podżeganiu do konfliktu, podsycaniu go i utrzymywaniu.

Warto zauważyć, że analiza prowadzona jest przez Kłosińską i Rusinka w sposób chłodny, zdystansowany, właściwy dla stylu naukowego. Hasłom opisywanym na paru stronach towarzyszy niekiedy kilkadziesiąt przypisów, głównie dotyczących źródeł, w których użyte były słowa będące przedmiotem namysłu. Całość napisana jest piękną polszczyzną, co nawet w tekstach językoznawców nie stanowi przecież normy.

Na uwagę zasługuje też bardzo staranna redakcja książki. Nie znalazłem ani jednej literówki czy innego błędu, a te mogłyby się zdarzyć choćby z uwagi na tempo, w jakim całość została wydana. „Wprowadzenie” datowane jest na 13 października 2019, a publikacja trafiła do czytelników niespełna dwa miesiące później. Jej uroda wykracza zresztą daleko poza potoczystość i bezbłędność, książka została bowiem pięknie wydana. Wersja, którą czytałem oprócz twardej okładki i dobrego papieru sprawiła przyjemność innymi drobiazgami: zdjęciami telewizyjnych ekranów z perełkami propagandy, wyróżnionymi na czerwono elementami leksyki „dobrej zmiany” i takoż zaznaczonymi numerami przypisów, indeksem rzeczowym oraz spisami ilustracji i treści.

Przy wszystkich swoich zaletach, w tym niezwykłej aktualności, pozostawia ten leksykon nowomowy PiS-u pewien niedosyt. Wynika on jednak bardziej z rodzaju badań naukowych, do których jestem przyzwyczajony, niż z jakichś rozpoznanych uchybień w ramach dyskursu, który podjęli Autorzy. Jeśli chodzi o analizę języka, to pewnie powołałbym się na znane w psychologii asymetryczne traktowanie grupy własnej i grup obcych, na przykład jeśli chodzi o poziom opisu zachowań. Rzeczowniki (najwyższy poziom abstrakcji) służą do denotacji „złych uczynków” tych drugich, a nasze „błędy”, jeśli w ogóle o nich mówimy, są opisywane jako izolowane incydenty, a więc czasownikami (na najbardziej konkretnym poziomie). Inwektywy, jakim obrzucani są przeciwnicy polityczni pochodzą właśnie z tego najbardziej ogólnego poziomu, podobnie jak superlatywy przypisywane „swoim”.

 Analiza treści przedstawiona w „Dobrej zmianie” ma charakter mimo wszystko raczej incydentalny, na pewno zaś wyłącznie jakościowy, z czym wiąże się trudność ocenienia, jak istotne są poszczególne wyrażenia w debacie publicznej. Aby powiedzieć coś o potencjalnej sile wpływu społecznego wywieranego za ich pomocą, należałoby co najmniej przeprowadzić analizę frekwenyjną (ustalić, jak często pojawiają się w wypowiedziach), a tak naprawdę zbadać, co znaczą dla odbiorców masowych, a nie tylko dla ekspertów. Psycholog sprawdziłby tedy eksperymentalnie, jak zmieniają się postawy po aktywizacji różnych treści językowych. Przykłady takich badań są liczne, dotyczą chociażby mówienia o aborcji w różny sposób („płód” wersus „dziecko nienarodzone”) i dostarczają dowodów, jak potężnym narzędziem może być język w dyskursie ideologicznym.

Innym, zasygnalizowanym, lecz nierozwiniętym wątkiem była dehumanizacja i pokrewna jej – pominięta zupełnie – infrahumanizacja (przypisywanie specyficznie ludzkich uczuć w mniejszym stopniu obcym niż swoim). Oba te zjawiska, jak się wydaje, są zresztą obecne w traktowaniu przeciwników politycznych nie tylko po stronie włodarzy „dobrej zmiany”. Oczywiście nie taki był cel omawianej książki, jednak nieobecność analizy języka drugiej strony (wypowiedź Grzegorza Schetyny prawdopodobnie stanowiła wyjątek, choć i tu analiza dotyczyła raczej reakcji ze strony PiS) uniemożliwia odpowiedź na pytanie: „Czy te dwa dyskursy wchodzą ze sobą w interakcję?”. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy dałoby się podobne jak opisywane deformacje językowe wyodrębnić w wypowiedziach aktywistów Koalicji Obywatelskiej i podobnie chłodno przeanalizować. Badania Centrum Badań nad Uprzedzeniami sprzed kilku lat (z początku lat 2010.) dały dosyć nieoczekiwane rezultaty. Okazało się, że ludzie o liberalnych poglądach deprecjonowali tych o poglądach konserwatywnych w większym stopniu, niż to miało miejsce w drugą stronę. To się oczywiście mogło zmienić od tamtego czasu, zwłaszcza że zmieniła się władza, a dyskurs publiczny – zradykalizował.

Innym powodem do polemicznej refleksji jest dla mnie sam dobór haseł. Niektóre słyszałem (czytałem!) po raz pierwszy, choć nie mogę powiedzieć, abym się jakoś szczególnie nie interesował bieżącymi wydarzeniami na polskiej scenie politycznej. Astroturfing, mabena czy ojkofobia nie są raczej jakimiś znaczącymi gmachami językowego budownictwa. Rychlej uznałbym je za ciekawostki i kurioza. Owszem, ubarwiają książkę, ale w rzeczywistości wymagały wrażliwych uszu i sporej neolingwistycznej uważności. Inaczej równie dobrze mogłyby zostać przeoczone i pominięte.

Wydźwięk ideowy dzieła Kłosińskiej i Rusinka, jego, jak być może podpowiedzieliby oni sami, konotatywny charakter, odpowiadał mi niemal przez cały czas lektury, zaś dla sympatyków obecnej władzy prawdopodobnie okaże się niestrawny. Jednak i mnie zdarzyło się doświadczyć gwałtownej niezgody co najmniej w jednym miejscu. Autorzy wykazali godną wypomnienia ignorancję, zgadzając się w rozdziale „Lewak” (s. 114) z tezą, że „komuniści” czy „lewica” w PRL-u zwalczali kościół rzymskokatolicki. Być może dałoby się bronić tej tezy w odniesieniu do lat powojennych, jednak już w latach schyłkowych poprzedniego ustroju relacje kościoła z państwem były częściej przyjazne niż wrogie. Prymas Glemp podczas strajków w 1981 roku nawoływał do „spokoju społecznego”, a liczba zbudowanych kościołów w latach 1980. stanowi przesłankę dobrych relacji „komunistów” z klerem. Przypomnijmy, że zwykli ludzie doświadczali wtedy trudności ze zdobyciem biurokratycznych zgód i materiałów budowlanych. Domy jednorodzinne budowano przez wiele lat, świątynie zaś powstawały jak grzyby po deszczu.

W trakcie lektury opracowania na temat współczesnego języka propagandy można mieć skojarzenia z propagandą z lat 1970. Jednak tamta Gierkowska nowomowa, w porównaniu do tej uprawianej przez Prawo i Sprawiedliwość, wydaje się nieudolna i mało skuteczna. Ówczesna leksyka, taka jak ją pamiętam, była nudna i pozbawiona znaczenia. Stworzono nawet jej parodystyczny zasób, w którym dowolne łączenie fragmentów zdań sprawiało, że stwarzały wrażenie sensownej, choć trudnej do zrozumienia całości. Dzisiaj monopartyjna nowomowa operuje krótszymi jednostkami leksykalnymi. Dominują specyficzne dla władzy i sprzyjających jej dziennikarzy chwytliwe hasła. To właśnie one zostały w białych rękawiczkach pochwycone, prześwietlone, a w niektórych przypadkach – po zmianie rękawiczek na chirurgiczne – wypreparowane i zdiagnozowane. Efekt zadowoli zarówno językoznawcę, jak i laika.

„Dobra zmiana” jest ciekawą, napisaną z polotem, a jednocześnie zjadliwą, miejscami jadowitą wręcz analizą nowomowy PiSu używanej w walce politycznej i w propagandzie sukcesu. Naukowy sztafaż nie stępił ideologicznego ostrza dyskursu. Warto sięgnąć po tę pozycję jako odtrutkę na zalewającą nas propagandę, jednak raczej bez nadziei, że ta niszowa demaskacja zmieni cokolwiek w językowej praktyce sprawowania władzy.

Jarosław Klebaniuk – Instytut Psychologii, Uniwersytet Wrocławski

 

Recenzowana książka

  • Tytuł: Dobra zamiana czyli jak się rządzi światem za pomocą słów
  • Seria/cykl: Politologia
  • ISBN: 978-83-240-5925-6
  • EAN13: 9788324059256
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 384
  • Format: 14.4x20.5 cm
  • Okładka: Twarda
  • Autorzy:
    • Michał Rusinek
    • Katarzyna Kłosińska
  • Tłumacze:
    • Gatunek: Esej (szkic)
    • Wydawca: Instytut Wydawniczy ZNAK
    • Miejsce wydania: Kraków

    Poinformuj Redakcję

    Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

    Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

    Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

    Zaloguj się


    Zarejestruj się

    Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

    Zarejestruj się

    Wyloguj się