Do tej pory ukazało się bardzo wiele tytułów, dotyczących prowadzenia dobrego biznesu, właściwie każdy poradnik do tego się sprowadza, bo bez dobrze zorganizowanego przedsięwzięcia biznesowego nie ma trwałej wartości w postaci zwrotu zainwestowanych pieniędzy, czasu i energii. Ale często piszą je teoretycy, wykładowcy, profesorowie wykładający zasady ekonomii, przedsiębiorczości lub menedżerowie.
Są w nich zawarte jasne zasady, ale często brakuje osobistego doświadczenia w prowadzeniu dużej rozgałęzionej firmy o często skomplikowanej organizacji.
Charles G. Koch, potomek holenderskich emigrantów, odziedziczył grupę kapitałową Koch Industries Inc. od swojego ojca, założyciela Freda Kocha, w latach sześćdziesiątych, kiedy jej wartość wynosiła 21 mln. Dolarów. Ojciec wybrał uczelnię Massachusetts Institute of Technology, kiedy otwarto tam pierwszy kierunek – inżynierię chemiczną. Mentorem Freda stał się również emigrant, Anglik Charles de Ganahl, właściciel rafinerii ropy, słynący z uczciwości, empatii i dobrych biznesowych zasad. To on wpoił je Fredowi, a ten przekazał Charlesowi Kochowi juniorowi jako sztafetę sukcesu firmy zbudowanej na dobrym zysku.
Książki poświęcone strategii organizacji i prowadzenia biznesu nie były moją główną domeną, chociaż przeczytałem bestsellerową „Autobiografię” Lee Iaccoca i obie książki Carnegie’go, ale żadna z nich nie pasowała do „wilczego” polskiego kapitalizmu lat dziewięćdziesiątych.
Holenderskim założycielom Koch Industries Inc. dane było budować swój biznes od lat dwudziestych, też nie łatwych, bo w czasie kryzysu i chudych lat zaraz po nim, ale działając mądrze, skupiając się na wizji, której podwaliny stworzył Fred Koch, chociaż nie studiował ekonomii biznesu, ale otwarty był na innowacje, np. już w latach 40-tych zainteresował się rurami z włókna szklanego i wieżami chłodniczymi i kolumnami rektyfikacyjnymi stosowanymi w rafineriach czy zakładach chemicznych. Ale dopiero syn Charles, który objął stery firmy Koch Industries Inc. Rozwinął w pełni zasady Ganahala, Freda Kocha czy Sterlinga Vernera: dynamiczny rozwój firmy oparty na zasadzie kreatywnej destrukcji, której zasadą główną jest tworzenie nowych wartości w postaci dostarczanie wysoko zorganizowanych produktów i usług w oparciu o Zasady Naczelne: Uczciwość, Zgodność z Przepisami, Tworzenie Wartości, Przedsiębiorczość z Zasadami, Klient w Centrum Uwagi, Wiedz, Zmiana, Pokora, Szacunek, Samorealizacja.
Ktoś na pierwszy rzut oka powie, to utopia, to w tych czasach rozchwianego kapitalizmu niewykonalne. Po pierwsze zła polityka rządów preferująca zamiast wolności gospodarczej i rynkowej programy wsparcia dla przedsiębiorstw, a z drugiej pozwalająca bankom i funduszom finansowym na gigantyczne psucie pieniądza. Ale pamiętajmy, iż Koch Industries istnieje i działa do dzisiaj i jest jednym z największych prywatnych grup kapitałowych, rozwijających się – co sześć lat podwajających swoje aktywa i pozwalająca swoim inwestorom zarabiać uczciwe pieniądze.
Ale do tego potrzeba oprócz wizji, uporu, szczęścia, innowacyjnych rozwiązań potrzebna umożliwienie ludziom w firmie swobodnego działania uwolnionego od wewnętrznej biurokracji, autorytatywnym rządom dyrektorów i kierowników, co zamknęło się w pięciu zasadach zarządzania nazwanych Market-Based Management(C): Wizji, Zalet i Talentów, Procesów Wiedzy, Uprawnień Decyzyjnych i Bodźców Decyzyjnych. Nad propagacją tych zasad czuwa Instytut Kocha. A jest nad czym, gdyż w ciągu ostatnich czterdziestu lat Koch Industries rozrosło się i jest obecne w około 60 krajach, zatrudniając około 100 000 osób na całym świecie.
Przeczytałem całą opowieść Charlesa G. Kocha nie jak rodzaj pouczającej bajki rodem z american dream, lecz jako solidną lekcję rozwagi, empatii i pokory. Kondycja naszego biznesu to wypadkowa, pisze Koch zatrudnionych w niej ludzi, w akceptacji i zrozumieniu przez nich wizji naszego biznesu, kreatywnej wolności wewnątrz struktury firmy, innowacyjnych rozwiązań w poszczególnych jej segmentach, a także gotowości do samorealizacji w ramach bodźców motywacyjnych.
Czy te zasady są możliwe do implementacji w polskim modelu biznesu? Jestem sceptyczny, gdyż pracowałem w kilku firmach, gdzie właściciele zawsze myśleli o sobie, kierownicy pionów sztywno realizowali politykę tzw. centrali (mam tu na myśli Warszawski Dom Książki dla którego pracowałem w 2005 roku), nie szanując naszego zdania. W Polsce do biznesu dorwali się ludzie przede wszystkim pełni kompleksów, złych nawyków, gardzący pracownikami myślącymi samodzielnie. I dlatego mamy konglomerat pseudo kapitalizmu państwowego połączonego z biurokratycznymi szczeblami lokalnych samorządów. To wszystko hamuje nie tylko zasadę Zalet i Talentów, lecz przede wszystkim Proces Wiedzy i Uprawnień Decyzyjnych. Ale aby dojść do tych konkluzji trzeba przeczytać pracę Charlesa G. Kocha pod znamiennym tytułem „Dobry zysk”.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.