W swoim życiu przeczytałem sporo wspomnień dotyczących zsyłki przez władze sowieckie na Sybir Polaków zamieszkujących Kresy. Między innymi „Przerwane dzieciństwo. Wspomnienia z zesłania na Syberię, do Ałtajskiego Kraju, 1941-1946, i dalsze losy rodziny”, „Syberiada Polska” czy ostatnio „Płytkie groby na Syberii”. Wspomnienia okupacyjne Michała Krupy. We wszystkich tych książkach powtarza się jeden schemat. Brutalnbe wtargnięcie wczesnym świtem enkawudzistów do mieszkań Polaków, krótki limit czasu na spakowanie się i nieludzkie warunki w jakich ich deportowano w głąb Związku Radzieckiego. Nie były to zwykłe deportacje lecz dobrze zaplanowana czystka etniczna.
Kazimiera Dzięgielewska miała wówczas siedem lat, kiedy całą ich rodzinę deportowano z bogatej, zadbanej wsi Wawelówka. Mieszkali tu polscy osadnicy wojskowi oraz powracający emigranci zarobkowi ze Stanów Zjednoczonyc, wioskę zamieszkiwali też Ukraińcy. Do czasów drugiej wojny światowej wszyscy żyli tu ze sobą w zgodzie i harmonii. Przerwała to wiadomość: „Niemcy wypowiedziały wojnę Polsce”.
Tą datę mała Kazia będzie pamiętała do końca swego życia: wczesny ranek dziesiątego lutego tysiąc dziewięćset czterdziestego roku. Była to zapowiedź pierwszej dużej fali zsyłki Polaków w głąb ZSRR, a ściśle mówiąc do Azji Środkowej, do Kazachstanu. Z nocy, z 9 na 10 lutego 1940 roku, na rozkaz Moskwy, z Polski wywieziono pierwszych 140 tys. osób – głównie rodziny wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodniej części kraju.
Dotychczasowe życie rodziny Nowaków i małej Kazi legło w gruzach. Dostali dwadzieścia pięć minut na spakowanie swojego dobytku. Czekały na nich bydlęce wagony i brutalność szeregowych enkawudzistów. Każdą mijaną stację znaczyły trupy zmarłych z wyczerpania, głównie starszych ludzi i dzieci. Nazwano ich kułakami i krwiopijcami, tylko dlatego, że dbali wzorowo prowadzili swoje gospodarstwa. Nie wiedzieli nic o sowietach i enkawudzistach. Część z nich znała Rosję z opowiadań ich bliskich, ale to była carska Rosja.
Gdy Kazimiera przystępowała do spisywania swoich wspomnień, wtedy, kiedy czekali na kolejny eszelon w najśmielszym śnie nie przypuszczała, że przeżyje tą gehennę, na obcej ziemi, wśród Kazachów, obcych jej kulturowo ludzi, tak samo doświadczonych przez nieludzki sowiecki system, jak reszta zniewolonych azjatyckich narodów. Uciekała śmierci, tak jak jej mama, ojciec i reszta rodziny. Nie wszystkim się udało, jej i jej rodzinie dopisało niezwykłe szczęście, ale to nie ono zdecydowało, iż przetrwali najgorsze. To ich głęboka wiara wielokrotnie ich ocaliła, w sytuacji, gdzie wszystko wskazywało, iż powinni byli umrzeć, czy to z głodu, czy też chorób.
Okazało się, że wszędzie można spotkać wśród wilków w ludzkiej skórze, zwykłych ludzi. Tak jak oni walczących z nieludzkimi warunkami stworzonymi przez nieludzki system. Rosjanie, Żydzi, Kazachowie, Czeczeni, każdy z nich w jakiejś skali wykazał się odrobiną człowieczeństwa. I tu system okazał się bezsilny.
Przegrał z ludzką solidarnością, z pragnieniem normalności i życia.
Kazia tNowak eż wygrała, jej matka Agnieszka, i ojciec Józef. Rodzina Nowaków przeżyła piekło na ziemi. Żyli w lepiance z gliny, kopali jamy w ziemi, pokonali choroby, Agnieszka zawał serca i malarię, Kazia rozedmę płuc, a potem, po wojnie gruźlicę, ojciec wojenne rany. Prowadziła ich wiara i głębokie pragnienie życia.
Ich powojenne losy podobne są do wielu Kresowian, którzy przeżyli zesłanie do Ałtajskiego Kraju. Nowakowie osiedlili się na Ziemiach Odzyskanych, we wsi Gniechowice. Przeżyli lata powojennej biedy, polski stalinizm, gomułkowską mała stabilizację. Kazia stała się Kazimierą, znalazła swoje miejsce w życiu, skończyła szkołę, moje liceum przy ul. Świstackiego, założyła własną rodzinę, przyjęła nazwisko Dzięgielewska. Jako żona wojskowego zdołała cudem otrzymać wizę wjazdową do Stanów Zjednoczonych, gdzie odwiedziła rodzinę jej ojca, krewnych. Sprawdziła się przepowiednia starego Kazacha, iż dożyje końca wojny, i odwiedzi swoich bliskich w dalekim kraju.
Co jest ponadczasowe w tych wszystkich Kresowych losach, to siła płynąca z posiadania rodziny, głęboka wiara i wrodzona chęć życia. To wszystko spowodowało, iż nie był;i sami. Okazało się, że w pobliżu Gniechowic i Dolnego Śląska osiedliło się sporo ich znajomych ze wsi Wawelówka. Przeżyli zesłanie na Sybir, łagry i obozy pracy o zaostrzonym rygorze. To było pokolenie pionierów II Rzeczypospolitej, kierowali się ideą wolności i niepodległości, wielką uczciwością i pracowitością. Tą bronią pokonali system sowiecki, NKWD, ekstremalne warunki życia. Dali tym jedyne w swoim rodzaju świadectwo, iż to nie tylko ciało decydowało o przerwaniu, lecz ludzka dusza i bezgraniczna duchowość.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.