Recenzja

Historia czasu. Od kalendarzy i zegarów po cykle Księżyca i lata świetlne.

 

"Każdy żyje w ramach własnego czasu psychologicznego - wspomnień z przeszłości, oczekiwań w stosunku do przyszłości - i owe strefy czasowe współistnieją ze współczesnością. Każdy z nas doświadcza czasu subiektywnie..."i tymi słowami Autorki „Historii czasu” napisanymi we Wstępie można zawrzeć wszystko to, co jest pewne na temat czasu. We wstępie opisuje też jak oglądając zdjęcia zrobione z samolotu członkom plemienia zamieszkującego amazońską dżunglę stwierdza: "Uwiecznieni na fotografiach Indianie nie wiedzą że żyją w dwudziestym pierwszym wieku. Dla nich jesteśmy zapewne osobliwymi stworzeniami z innego czasu może nawet innego świata".

 

 

O wiele ciekawszym fragmentem od powyższej przesiąkniętej uwarunkowaniami cywilizacyjnymi refleksji Autorki był opis odkrytego w 1986 roku plemienia Indian Amondawa. By nie uronić nic z jej ważnego - z mojego punktu widzenia - opisu zacytuję ten fragment w całości by jednocześnie zachęcić Czytelnika do zgłębienia choć może lekkiej w zamyśle Autorki – jak sądzę – lektury to jednak pozwalające wyczytać treści przeczące naszym wyuczonym przekonaniom. ...„Amondawa nie posługiwali się abstrakcyjnym pojęciem czasu; nie mieli dla niego nazwy, nie dzielili go na okresy, słowem: nie znali miesięcy ani lat. Nie zliczali upływających dni, nie wiedzieli, jak długo żyją, a jednocześnie nadawali sobie różne imiona, zamieniając je w zależności od wieku i posiadanego w społeczności statusu. Nie posiadali "technologii czasowej" - kalendarza ani zegarów - i posługiwali się jedynie szczątkową formą systemu numerycznego. Takie życie wydawało mi się niemal niemożliwe; z trudnością je sobie wyobrażałam. I wówczas też zdałam sobie sprawę, jak bardzo współczesny człowiek jest uzależniony od czasu - zwłaszcza od jego braku - i jak unikalnym ludem są Amondawa, wolni od tej chorobliwej obsesji(podkreślenie moje)”… Podążając za Autorką dla której czas jest czymś oczywistym i realnym - podobnie  jak dla większości ludzi żyjących na tej planecie - spróbuję wskazać "miejsce", w którym ta chorobliwa obsesja czasu się zrodziła i posiać ziarno zwątpienia w jego realne istnienie ponieważ z treści tej książki – jak wspomniałem - takie wnioski - może nawet wbrew intencji Autorki - da się wyciągnąć.

 

Historia czasu. Od kalendarzy i zegarów po cykle Księżyca i lata świetlne Liz Evers składa się ze Wstępu i 8 rozdziałów z czego w trzech pierwszych – „Przed czasem” omawiającym w jaki sposób podzieliliśmy zamierzchłą przeszłość – czas geologiczny, epoki lodowcowe, epoki dinozaurów i naszych dalekich przodków; „Wyznaczanie czasu” z pomocą Słońca, kamiennych głazów i kalendarzy; „Mierzenie czasu” godzinami i pierwszymi zegarami –gnom, słoneczny, wodny, klepsydra(była znana już 1500 lat p n e. a nie dopiero od VX w*.) - mimo używania określenia czas, Autorka opowiada w nich o cykliczności zjawisk w naturze i wykorzystywaniu różnych prostych „urządzeń” do określania położeń by wyznaczać pory ważnych kulturowo wydarzeń, które przychodzą i odchodzą zgodnie z logiką cykliczności. Myślę, że to ze zjawisk cyklicznych, które nigdy nie są takie same, zrodziła się idea przemijania, którą następnie przypisano „czasowi” i dodano tzw. strzałkę czasu – wobec powyższego zbyteczną – dopasowaną do teorii termodynamicznej.

 

W kolejnym rozdziale „Najlepsze czasy” Złote lata zegarmistrzów i nauka o czasie Autorka opisuje jak po wielu próbach i błędach następuje – według mnie - przejście od wyznaczania pory np. dnia, do wyznaczania czasu tak jak go rozumiemy dziś. Autorem tej diametralnej zmiany był Galileo Galilei zwany w Polsce Galileuszem i nazywany przez potomnych ojcem: astronomii obserwacyjnej, współczesnej fizyki a nawet współczesnej nauki. Galileusz „stworzył” w pewien sposób - nowoczesny czas konstruując przyrządy do mierzenia - np. pulsometr. Tu mała dygresja bo na stronach internetowych ta polska nazwa urządzenia – jest to zapewne wybór tłumacza - nie występuje w kontekście Galileusza. Ten przyrząd to zbudowane w 1602r. na bazie zmiennej długości ramienia wahadła pulsilogium*. Warto jednak pamiętać, że wahadło, które było prekursorem zegarów wahadłowych opierało się na naturze bicia serca Galileusza, który powiązał liczbę jego uderzeń z równomiernymi wychyleniami lampy z brązu mierząc w ten sposób ich trwanie. Wychylała się pod wpływem przeciągu a wisiała w katedrze w Pizie, w której Galileusz przebywał na mszy. Zaprojektowanego przez siebie zegara wahadłowego ani on ani jego syn Vicenzo nie zbudowali ale Galileusz stworzył idę – a właściwie praktykę pomiaru zdarzeń - jedno wychylenie lampy mierzył ilością uderzeń swego serca - tworząc w ten sposób czas. Z pomocą pomiaru opartego nie jak dotąd na cykliczności naturalnego zjawiska - jak cykl dzień noc - ale na niezależnym źródle policzalnych drgań - w tym wypadku równomiernych wahań - zaczęto mierzyć czas zdarzeń np. eksperymentów(choć w swoich eksperymentach Galileusz wykonywał pomiary ilością wody). Sądzę, że było to "tworzenie czasu" dla zdarzeń czyli ujęcia zdarzeń w jakieś ramy - w tym wypadku ilości wychyleń wahadła - pozwalające je badać i opisywać również matematycznie.

 

Zegary przez następne lata doskonalono, ale nowocześnie i jednocześnie naukowo rozumiany czas został stworzony. Nie był to już czas Starożytnych ani Świętego Augustyna, który próbował ten czas zdefiniować intuicyjnie. Nie był to też czas Newtona bo uważał, że ludzie dostrzegają tylko czas względny wynikający z ruchu obiektów np. astronomicznych czyli Słońca, Księżyca itd. Dla Newtona prawdziwym czasem był tylko czas bezwzględny - jednostajny, niepodlegający zmianom i obowiązujący w całym Wszechświecie. Newton nie godził się na pospolity obraz czasu zależny od człowieka ponieważ jego zdaniem to Bóg stworzył porządek wszechrzeczy i ludzie nie mają na ten porządek wpływu. W pośredni sposób wskazywał, że zdarzenia "odmierzane" np. ruchem ciał niebieskich wytwarzają w naszych głowach ideę przemijania. Stąd już tylko krok do przemijania czasu a nie zdarzeń*.

 

Należy jednak pamiętać, że zanim zaczęliśmy obserwować ruch i rozumieć z czym się wiąże, byliśmy uwarunkowywani na istnienie czasu i jego przemijanie. Dlatego Św. Augustyn mówił – upraszczając - że wie czym jest czas gdy go nikt nie pyta ale nie wie gdy próbuje wyjaśnić. Nie wiedział - i nawet dziś uczeni o tym zapominają - że tak jego - podobnie jak ich, a wreszcie i nas wszystkich - uwarunkowywano/uczono od niemowlęcia. Najpierw nam się "wymawia" czyli uwarunkowuje na ideę czasu a potem uczy jak ją rozpoznawać np. w ruchu ciał niebieskich i innych zjawiskach z cyklicznością tych ruchów powiązanych i nie tylko.

 

W rozdziale „Czasy współczesne. Współczesne sposoby odmierzania czasu i najdokładniejsze zegary” Liz Evers omawia jak - stworzony przez Galileusza - czas stopniowo zawłaszcza różne dziedziny ludzkiej aktywności m in. podróże. Pociąga to za sobą szereg konsekwencji takich jak strefy czasowe, standaryzacja itp. przy jednoczesnym doskonaleniu i miniaturyzowaniu urządzeń do mierzenia – a według mnie tworzenia – czasu zdarzeń, które w Naturze takich ram, jak w eksperymentach nie mają ponieważ tworzą zazwyczaj agregaty zdarzeń, których nie sposób rozdzielić.

 

Podobnie jest w rozdziale „Czas przyszły. Prędkość czasu – w jaki sposób jej doświadczamy i jak się z nią poruszamy” ponieważ „czas” zawłaszcza wszelkie dziedziny życia narzucając nam – jego twórcom – pogoń za czasem poprzez coraz bardziej rozwinięte technologie. Chorobliwa obsesja najbardziej przejawia się w szybkości – stąd wymowny podrozdział „Szybciej i szybciej, i szybciej – której zwieńczeniem mają być podróże w czasie.

 

Rozdział siódmy „Czasoprzestrzeń. Tunele czasoprzestrzenne, czarne dziury, lata świetlne i wieloświat” to skrótowa prezentacja teorii fizycznych, z których większość to hipotezy pomieszane z science fikction ponieważ tuneli czasoprzestrzennych jeszcze nikt nie zbudował a na inne koncepcje bezpośrednich dowodów nie mamy a jedynie pośrednie zjawiska mogące świadczyć o takiej możliwości.

 

Ostatni rozdział „Myślenie o czasie. Czas i jak go postrzegamy” przeznaczyła Autorka na refleksje – również filozoficzne - na temat czasu czyli: o jego subiektywności, o której już pisałem wcześniej; o zegarach biologicznych i rytmach okołodobowych; o zależności zachowania zwierząt od cyklicznych zjawisk w Naturze; o eksperymencie z dwudziestoośmiogodzinnym dniem, z którego wynikło, że starszy – moim zdaniem bardziej uwarunkowany eksperymentator – źle znosił tę adaptację w przeciwieństwie do młodszego.

 

W "budowie na fundamentach" w wiecznym cyklicznym Wszechświecie czas jest tylko "wymyślony" ponieważ to kontinuum energii, materii i przestrzeni przekształcając się w każdym bezpośrednim sąsiedztwie* zmienia otoczenie tworząc tym samym coś, co pojmujemy jako zdarzenia. To zdarzenia przemijają pod wpływem przekształcającego się kontinuum a nie stworzony przez nasz intelekt czas, który jako taki mógł zrodzić się tylko w naszych umysłach gdy zaistnieliśmy jako inteligentne istoty i który zniknie wraz z nami.

 

Przykład Indian Amondawa świadczy, że czas nie jest czymś realnym fizycznie ponieważ Indianie podobnie jak zwierzęta i cały ożywiony świat – i nie jest to stwierdzenie wartościujące - funkcjonują według cyklicznych rytmów Natury. Myślę, że nawet to co Autorka nazywa - za innymi autorami - zegarami biologicznymi – sugerując, że są to wewnętrzne „oscylatory” działające analogicznie jak zegary mechaniczne – nie jest przekonywujące. W ostatnich latach zauważono duży wpływ na zakłócanie snu ludzi przez jasne ekrany emitujące dużą ilość światła niebieskiego. Okazało się, że podobne promienie emituje Słońce od rana i to ono – nie wdając się w specjalistyczne szczegóły – pobudzało nasz mózg do aktywności natomiast wieczorem Słońce traciło swą jasność wyłączając stopniowo aktywność mózgu*. Inny przykład to znana historia z obudzeniem się niedźwiedzi w naszych górach przed kilku laty - na przekór ich naturze bo to było w lutym. Powodem była wysoka ponad 20 stopniowa temperatura i można tu tylko mówić o rodzaju termometru lub termostatu. Może uczeni szukali w organizmach żywych „zegarów” analogicznych do mechanicznych – skoro dla nich czas istnieje - i to co znaleziono okrzyknięto „zegarami” choć może to są układy sprzężenia zwrotnego miedzy procesami wewnętrznymi i bodźcami z zewnątrz, i stąd reakcja na zewnętrzne niebieskie światło czy temperaturę. Innym przykładem na to, że twierdzeń w nauce – w tym wypadku również dotyczących czasu – nie należy przyjmować bezkrytycznie jest sprawa cyrkonów. W ostatnich kilkunastu miesiącach toczy się dyskusja na temat wieku tych znalezionych w Australii datowanych na 4,1 mld lat ponieważ ich istnienie wymaga niższych temperatur. Powołałem się nie na ten cyrkon, o którym pisała Autorka liczący sobie 4,4 mld, ponieważ w tym pierwszym odkryto węgiel C12 a ten jest wytwarzany przez organizmy żywe wymagające warunków podobnych do obecnych*. Przesunięta granica powstania życia z 3,8 mld do 4,1 mld powoduje, że Ziemia musiała powstawać szybciej niż to przewiduje – nieakceptowalny dla mnie - model „planetozymalny”. Tu pozwolę sobie na subiektywną refleksję ponieważ model ten stracił 300 mln lat a to oznacza otwarcie dla nowych idei by ten zaskakujący obrót sprawy wyjaśnić.

 

W„budowie na fundamentach” ruch wirowy odgrywa podstawową rolę i nawet jeśli materia ma tendencje do skupiania się w „planetozymale”, powinny one krążyć wokół powstałego Słońca w postaci stopniowo rozdzielających się pierścieni. Większe bryły wirując przyciągają zawartą w pierścieniu materię tworząc planetę. Jest całkiem prawdopodobne, że w jednym pierścieniu mogą być dwie lub trzy takie protoplanety i wtedy dochodzi do „sklejeń” a czasami do zderzeń. Odległość od Słońca decyduje czy planeta będzie skalista czy gazowa. Proces „nawijania” jest zapewne o wiele szybszy od chaotycznego zbijania się planetozymali.

 

Zygmunt Koźlak

 

Przypisy w kolejności wystąpienia”: Wikipedia – klepsydra; Wikipedia – Historia i zastosowania wahadła; Andrzej Kajetan Wróblewski. Historia fizyki. Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 2007 ss. 123-137; Zygmunt Koźlak „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic” Niepublikowana praca dyplomowa na Studiach Podyplomowych Nauka i religia. Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie ss. 10 i n.; Ferris Jabr, Zdradziecki błękit w: Świat Nauki 304, Pruszyński Media Sp. z o.o. Warszawa 2016 ss. 20-21;Andrzej Hołdys, Historia ukryta w cyrkonach. W: Wiedza i życie 01/2016 Pruszyński Media Sp. z o.o.

 

 

 

Recenzowana książka

  • Tytuł: Historia czasu
  • Podtytuł: Od kalendarzy i zegarów po cykle Księżyca i lata świetlne
  • Tytuł oryginału: It's about time
  • ISBN: 978-83-1113-388-4
  • EAN13: 9788311133884
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 184
  • Format: 14.5x20.5 cm
  • Okładka: Miękka
  • Autor: Liz Evers
  • Tłumacz: Michał Kompanowski
  • Gatunek: Literatura Popularnonaukowa
  • Wydawca: Wydawnictwo Bellona
  • Miejsce wydania: Warszawa

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się