Prawie każdy z nas oglądał lub zna filmy przyrodnicze Davida Attenborough, znanego na całym świecie biologa i popularyzatora. Wielu czytało jego książki. Przed laty już ostrzegał nas, całą ludzkość, iż niszczenie naturalnych siedlisk ssaków, ptaków, owadów, gadów, płazów, ryb, a także roślin i mikroorganizmów doprowadzi do stopniowej zagłady tego wrażliwego ekosystemu. Jego ostatnie filmy po znamiennymi tytułami: Czy zmieniamy naszą planetę? i Czy możemy ocalić Ziemię?, aż nadto pokazywały skutki naszych ludzkich czy korporacyjnych działań.
Henry Mance idzie trochę dalej, pokazuje jak homo sapiens przenosząc swoje kulturowe przyzwyczajenia na świat natury i zwierząt niszczy go krok po kroku. Jego dziennikarskie śledztwo, dobrze osadzone w tradycji anglosaskiej szkoły eseistycznej, często w błyskotliwej zdystansowanej formie pokazuje nam nasze okrucieństwo, wykorzystywane w sposób mechaniczny, do zabijania udomowionych zwierząt. Aby uwiarygodnić własną argumentację zatrudnia się w ubojni, rzeźni i na fermie hodowlanej. Jako wegetarianin, żyjąc z żoną weganką stara się w sposób logiczny wykazać jakimi kierowali się pobudkami, mając na uwadze w obcowaniu ze zwierzętami; sami posiadają kota oraz gromadę żab, ich dobrostan, potrzeby emocjonalne, przyzwyczajenia i wyuczone stadne zachowania.
Czy ludzkość jest w stanie odroczyć zagładę zwierzęcego świata, szanując ich prawa do życia zgodnego z ich naturą, psychiką, życiem emocjonalnym? Na to fundamentalne putanie Mance stara się znaleźć odpowiedź rozmawiając z wieloma ludźmi zajmującymi się światem zwierząt domowych, ale przede wszystkim żyjących na swoich pierwotnych dzikich terenach. Czy znalazł właściwą odpowiedź, trafną argumentację? Każdy z jego interlokutorów, czy to hodowca, aktywista, właściciel ogrodu zoologicznego, wizjoner, analityk, ale również kucharz rozpatruje te skomplikowane sprawy patrząc na nie z własnej perspektywy. Dzięki temu możemy na sprawy reintrodukcji zwierząt do ich pierwotnego ekosystemu spoglądać z kilku stron. Od strony argumentów ekologów, biologów, właścicieli ZOO, psychologów, a skończywszy na aktywistach.
Książka miejscami dowcipna, lekko się ją czyta pomimo, iż dotyka i pokazuje nasze okrucieństwo i bezmyślność, również to zawoalowane dobrostanem zwierząt. Książka tak ważna, iż powinno się ją zalecić jako obowiązkową lekturę na lekcjach biologii czy ekologii w liceach, nie mówiąc już o studentach uniwersytetów, w tym przyrodniczych. Uzupełnia naszą wiedzę o potrzebach, uczuciach, czy zwyczajach naszych braci mniejszych. Powinna stać na półce obok takich publikacji jak Carla Safina „Co myślą i czują zwierzęta”, Erica Barataya „Zwierzęcy punkt widzenia”, czy Temple Grandina „Zrozumieć zwierzęta”.
To jest pewne, jesteśmy jednymi z najbardziej ekspansywnych i agresywnych ssaków na ziemi. Uzurpujemy sobie prawo do kierowania losem innych ssaków, hodujemy je dla ich mięsa, zabijamy, zjadamy, umieszczamy w klatkach, dla ich dobra i ochrony, zrywając ich więzi z naturalnymi warunkami w jakich żyły, z ich rodziną, stadem w jakim dojrzewały, krzyżujemy je genetycznie, badamy i wykorzystujemy w laboratoriach, oglądamy na wybiegach, mając świadomość, że to nie jest ich naturalne środowisko. Piszemy o tym, oglądamy filmy, idziemy z rodziną do ZOO, wyjeżdżamy na safari oglądając zwierzęta w ich naturze, a mimo wszystko przez te wszystkie lata zdołaliśmy doprowadzić tylko do wyeliminowania z cyrków żywych zwierząt. A co z całą resztą, z losem naszych braci mniejszych? Pyta też Mance, a to pytanie zwielokrotnione jest przez echo zabijanych zwierząt, krzyżowanych
i wykorzystywanych często w nieludzki sposób.
Warto zadać pytanie: Czy potrafimy wyjść z klatki naszych odziedziczonych przyzwyczajeń?
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.