Powrót Polski nad Bałtyk ubrano w patriotyczny ceremoniał – zaślubiny o czym informowała Polska Kronika Filmowa kolportując zdjęcie żołnierzy zanurzających polski sztandar w słonej morskiej wodzie. To zdjęcie towarzyszyło memu pokoleniu w podręczniku do historii stając się nierozłącznym symbolem powrotu Polski nad polskie pomorskie wybrzeże.
Ostatnio na fali zainteresowania prawdziwymi, w miarę odpolitycznionymi historiami między innymi odzyskaniem „Ziem Zachodnich” ukazało się sporo różnych publikacji i wspomnień. Tu trzeba wymienić głośny „Repatraland” Tomasza Boneka czy „Przesiedleńcy. Wielka epopeja Polaków, 1944-1946”. Z „ Wielką trwogą 1944-1947” Marcina Zaremby na czele. Uzupełnia tą listę zbiór wspomnień i reportaży „Jak zdobywaliśmy Pomorze” opublikowane przez Dom Wydawniczy Rebis.
Wśród autorów same tuzy dziennikarstwa. Artur Domosławski z „Konkwistą” ziem przejętych i jej wykonawcy. Wypisy z kilku lektur”, który interesująco wprowadza czytelnika w trudny i niezbyt znany temat powrotu Polaków nad wybrzeże i upragnione morze bałtyckie. Zanim Rügenwalde stało się polskim Darłowem przez te nadmorskie letnisko i port rybacki przetoczyła się wojenna nawałnica, a mówiąc dosadnie to był istny sztorm połączony z tajfunem, który zmiótł pod stół stary porządek, ba niemiecki porządek. Pracowitość, rodzinną wspólnotę, ewangelicki ład duchowy zastąpiła „dziejowa sprawiedliwość, zadośćuczynienie, mówiąc krótko zemsta za zło uczynione tysiącom Polaków zesłanym na roboty do Niemiec. A że zwycięstwo ma różne oblicza, to niewielu doświadczyło dobra i ludzkiego traktowania ze strony niemieckiej. Polsko- niemieckie resentymenty pogłębiły się, szczególnie u zwolenników Hitlera i NSDP. A było ich sporo w pierwszych latach sukcesów wojennych III Rzeszy.
Spokojne i senne mieściny takie jak Darłowo, Sławno, Pomiłowo czy Buszyna (wymieniam nazwy polskie) zamieniły się w nabrzmiewający wulkan. Towarzyszyła im rozterka, czy uciekać przed krwiożerczą „Armią Czerwoną”, czerwoną od krwi, czy zostać i czekać na boży dopust?
Widać to wyraźnie w relacjach zapisanych przez dawnych niemieckich mieszkańcach Rügenwalde – Darłowa, które stały się kanwą tej reporterskiej publikacji, a uporządkowane w tekstach Marty Grzywacz „Idą Ruscy” i Ewy Winnickiej „Raus! Tylko dokąd?”. Najbardziej wstrząsające są fragmenty listów i notatek młodych kobiet, które przeszły tam traumatyczne piekło (wielokrotnie gwałcone), zabijane, zanim cudem niektórym dane było ewakuować się do niemieckiego czyśćca.
Wypędzeni Niemcy spotkali się w pół drogi z wypędzonymi z Ziem Wschodniej Polski, z ich Wileńszczyzny czy Lwowa. Za nimi podążały bandy szabrowników, byli partyzanci, zdemoralizowani przedstawiciele służb publicznych chcących się odkuć zanim ktoś opanuje ten chaos i bałagan. Rosjanie, tymczasowa władza wojskowa, Polacy, nowa administracja, z łapanki, a w tym wszystkim wspólne patrole rosyjski-niemieckie mające pilnować nowych polskich mieszkańców. Ten przekładaniec musiał skutkować przemocą, i eksplodować zemstą.
Wielu z repatriantów widząc co się święci rabowało na wozy poniemieckie mienie i jak najprędzej opuszczało ten „sztuczny raj”.
Cezaet Łazarkiewicz w swoim szkicu wspomnieniowym zajął się losami rodziny Karla Rosenowa, zamieszkałego właśnie w Rügenwalde – w powojennym Darłowie. To typowe losy zakochanego w historii Pomorza Zachodniego niemieckiego nauczyciela, erudyty, założyciela Muzeum Regionalnego na zamku książąt pomorskich z rodu Gryfinów, w Rügenwalde. To jego bogate i oryginalne zbiory dały podwaliny pod zasób muzealny. Jego upór i pasja stworzyły unikatową placówkę na skalę ogólnoniemiecką. Przeczytajcie sami o jej dalszych losach, przy których blednie nawet film „Prawo i pięść”. Bo to przykład na to, że w ostatecznym rozrachunku zło nie zwyciężyło, a upór, aby po latach wojennego szaleństwa wrócić do normalnego życia przemógł chęć zemsty i zadośćuczynienia. Wskazują na to późniejsze relacje między niemieckimi i polskimi mieszkańcami Rügenwalde vel Darłowa.
Warto zanurzyć się w te reporterskie opowieści o tych burzliwych czasach w których harowały się niemiecko-polskie losy mając w tle pojałtański porządek, a za plecami poczdamskie ustalenia. Ani jedni, ani drudzy mieli pewność, że to tylko taka dziejowa chwila; Niemcy wrócą na swoje Pomorze, a Polacy na Kresy.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.