Zarabiać można proszę Państwa praktycznie na wszystkich i na wszystkich. Pamiętam pierwsze firmy ubezpieczeniowe, które zachęcały długoletnimi polisami jako uniwersalnym produktem wolnym od wahań rynku. Ciągłe inwestowanie ubezpieczycieli w akcje renomowanych firm gwarantowało zwrot i zysk. Straszono niskimi emeryturami, biedą na starość. A co z tego wynikło, sami wiemy.
Autorzy „Marketingu Draculi” wychodzą z tego samego założenia, strach odpowiednio w nas podsycany może być dodatkowym bodźcem stymulującym nasze zakupy, czy sprzedaż różnych marek. Rosyjscy autorzy, Igor Kozula, Nikolas Koro, Siergiej Pawłow to wysoko notowani profesjonaliści w swoich specjalnościach. Można im ufać. Pomysł na książkę – jak zarabiać na ludzkim strachu wydaje się być trafionym pomysłem. Wszystko teraz zależy jak podejdą do tematu. Z lekkim dystansem, zacięciem i humorem, czy od początku zupełnie serio.
Konstrukcja książki, to rodzaj leksykonu ułożonego alfabetycznie, od litery A, pod którą notujemy Aerofobię – strach przed lataniem, Akrofobię – strach przed wysokością, po Achimofobię – strach przed ostrymi przedmiotami. Kolejne wymieniane przez Autorów strachy, leksykalnie trącą językową fantazją, jak Bazystazyfobia – natrętny strach przed staniem i chodzeniem czy Mimofobię – strach przed legendami, aż po Zeusofobię – strach przed bóstwami, duchami, a kończąc na Żigolofobii – strachem przed nawiązywaniem kontaktu z mężczyznami, z obawy że mogą okazać się hochsztaplerami.
Wymieniono tu chyba praktycznie wszystkie nasze bardziej świadome i nieświadome strachy, natrętne lub te bardziej normalne. I o czym przekonują autorzy, można na nich wszystkich zarobić wykorzystując odpowiednio reklamy, oferty handlowe, listy towarów, których unikatowa formuła opiera się na tych właśnie fobiach. Część dotycząca praktycznego wykorzystania ludzkich strachów do celów marketingowo – handlowych, to rodzaj zadania kończącego każdą literę, proponowanego przez autorów do rozwiązani.
Można by cytować tu te bardziej oryginalne fobie brzmiące jak fantastyczny słownik np. Tredekafobia – strach przed liczbą trzynaście lub Heksakosioiheksekotaheksafobia – strach przed liczbą 666, ale jak piszą Igor, Nikolas czy Siergiej na calość naszych fobii należy spojrzeć kompleksowo, bowiem często posiadamy dwie, trzy lub więcej fobii bojąc się wielu rzeczy naraz. Można przy odpowiednim sterowaniu planem marketingowym, ofertą handlową wyzyskać je dla naszych handlowych celów. Wszak człowiek jest istotą ze swojej natury łatwowierną, podatną na sugestie i wiedzę wykorzystującą nasze słabości.
Bardzo wiele z tych strachów np. socjofobię – strach przed społeczeństwem i ludźmi sprytnie wykorzystują współczesne media i firmy zajmujące się ochroną mienia, nakłaniając nas do zakładania alarmów, wideomonitoringu, a przecież wystarczyłaby straż sąsiedzka, której działania doświadczyłem będąc u znajomych w Saksonii.
Książkę można czytać systematycznie litera po literze, lub wybierać, co ciekawsze alfabetyczne smaczki z dziedziny ludzkich fobii. Monotonne wydać się może polecenie na końcu każdego rozdzialiku zaczynającego się od słów: „Co można sprzedawać za pomocą przesadnej USP”. Spróbuj samodzielnie sporządzić listę towarów i usług z aktualnego rynku reklamy, ofert handlowych, których unikatowa oferta sprzedaży (USP) opiera się na tej fobii”.., ale rozumiem, że jest ta pewna formuła komponująca polecaną czytelnikom część praktyczną.
Książka na swój sposób ciekawa, intrygująca, dająca czytelnikowi duże pole samodzielności interpretacyjnej i myślowej.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.