Dobra powieść detektywistyczna czerpie swoje korzenie z brytyjskiej i amerykańskiej klasyki, m.in. sir Arthura Conon Doyle’a, Edgara Allana Poe czy Agathy Christie. To oni stworzyli niezapomniane pierwowzory prywatnych detektywów: C. Auguste Dupina, Sherlocka Holmesa i doktora Johna Watsona czy Herkulesa Poirota.
Jej atutem jest skomplikowane śledztwo, zmierzające do wykrycia sprawcy zbrodni opisanej na początku utworu. Popełnienie morderstwa w toku akcji powieści stanowi warunek sine qua non, co wyraźnie odróżnia powieść detektywistyczną od kryminalnej.
Brytyjski autor ceniony nie tylko na Wyspach Anthony Horowitz kontynuuje te tradycje, jego Atticus Pünd czy próbująca w tej roli swoich sił redaktorka Susan Ryeland znakomicie wpisują się w tą klasyczną perspektywę. Nie roszczą sobie pretensji by na nich skupiała się nasza uwaga, właściwie pozostając na pierwszym planie nie zabierają przestrzeni innym postaciom stworzonym przez Horowitza, Lawrence’a i Pauline Treherne, Melissa James, jej mąż Francis Pendleton, Phylis Chandler i jej syn Eric, doktor Collins i jego żona Samantha, Nancy Mitchell czy asystentka Pünda Madeline Cain.
Przytaczam tylko część osób występujących w Mordersrtwie w Suffolk, bowiem Horowitz jako wytrawny autor propobnuje nam zabawę - szkatułkową powieść kryminalną - powieść w powieści. Siłą rzeczy jej redaktorka Susan Ryeland zostaje zatrudniona przez rodziców Cecily, Lawrence’a i Pauline Trehernów. A wszystko zaczyna się o tajemniczego zaginięcia córki właścicieli hotelu koło Woodbridge, która po lekturze bestsellerowego kryminału Alana Conwaya „Atticus Pünd przejmuje sprawę” dochodzi do wniosku, iż to nie aresztowany i skazany za morderstwo właściciela zbankrutowanej agencji reklamowej Franka Parrisa Rumun Stefan Codrescu jest winien tej zbrodni. Kiedy dzieli się swoimi przemyśleniami ginie w niewyjaśnionych okolicznościach.
Horowitz zgodnie z klasyczną linią powieści detektywistycznej misternie rozwija przed nami okoliczności zaistniałych morderstw, akcja toczy się nieśpiesznie. Czytelnicy przyzwyczajeni do nagłych jej zwrotów zawiodą się, ale kto lubi rozwiązywać zapętlone sytuacje, na pierwszy rzut oka nie mające ze sobą nic wspólnego, to mają przed sobą nie lada gratkę. Horowitz często usypia naszą czujność opisem miejsc, osób, zdarzeń, ale w miarę lektury uświadamiamy sobie, iż dzięki temu nasz ogląd wszystkich wydarzeń jest kompletny i wielowątkowy.
Pomimo nawiązania do klasycznych powieści detektywistycznych Horowitz zaskakuje, i mimo naszej woli wciąga nas do swojego świata przepełnionego jak mówi Pünd „pełzającym, przyczajonym złem”. Okazuje się najczęściej, że to nie ci, których zgodnie z logiką zaistniałych faktów uważamy za zdolnych do popełnienia zbrodni stają się jej sprawcami.
Warto poświęcić swój czas lekturze Morderstwa w Suffolk". I tak naprawdę nie wiemy już, co jest w tej szkatułkowym kryminale lepsze, tytułowe "Morderstwo.." czy wkomponowany w nią „Atticus Pünd przejmuje sprawę? Polecam gorąco nie tylko tym wytrawnym czytelnikom, którzy wcześniej przeczytali Morderstwo w Somerset", ale także tym, którzy cenią sobie jego literackie kontynuacje jego powieści o Sherlocku Holmesie – Dom Jedwabny oraz Moriarty.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.