Recenzja

Niepamięć

Po lekturze „Niepamięci” bardzo ważnego zbioru artykułów prof. Stanisława Beresia ciśnie się na usta pytanie: „Kogo zainteresują sprawy rozliczeń środowiska literackiego z opresyjnym systemem PRL-owskiej inwigilacji po tylu latach budowania nowego polityczno-społecznego ładu? Teraz to poprawność polityczna wymusza na przeważającej części piszących, czy to literatów czy dziennikarzy swoistą autocenzurę. Niemniej zbiór ten powinien być zalecany jako obowiązkowa lektura studentom polonistyki, historii, socjologom, czyli sumując adeptom nauk humanistycznych.

 

Nauka jaka z niego płynie jest nie do przecenienia, gdyż w większości oparta jest na źródłach archiwalnych, co do niektórych można mieć pewne wątpliwości, ale większość dossier zachowana w archiwach Instytut Pamięci Narodowej pochodząca od tajnych współpracowników, kontaktów służbowych, poufnych czy konsultantów jest czytelnie opisana na różnych poziomach agentury. I są to w większości koledzy po piórze reprezentujący jedyny istniejący wówczas związek zawodowy Związek Literatów Polskich.

Powiem wprost, dla mnie człowieka piszącego związanego od wczesnych lat siedemdziesiątych wrocławskim środowiskiem literackim niektóre sytuacje opisane przez Beresia
były mi znane, z tzw, środowiskowych plotek. W połowie lat siedemdziesiątych w Klubie Związków Twórczych wzdłuż stolików zaczęły się szerzyć podziały polityczne; po lewej stronie od okien siedzieli członkowie ZLP i tzw. studenci, w większości członkowie SZSP, po prawej od ścian KOR-owcy i opozycjoniści. Nie mając o tym pojęcia siadłem przy stoliku KOR-owców. Ktoś z ZLP , nie pamiętam z nazwiska kto podszedł do mnie i szeptem mówiąc mi do ucha rzekł: „Właśnie siadłeś z KOR-owcami”, a sam usiadł po stronie ZLP. Wytrwałem do końca spotkania na swoim miejscu. Dopiero kilka dni później dowiedziałem się od Lecha Isakiewicza opiekuna Koła Młodych przy ZLP oddz. We Wrocławiu (o jego pseudo „Kasander” dowiedziałem się dopiero w 1999 roku na Targach Książek w PKiN), że dokonałem siadając przy stoliku KOR-u ważnej deklaracji politycznej. Miałem wtedy dwadzieścia lat, kończyłem IV LO, i to po tym fakcie żywo zainteresowałem się ówczesną polityką. Ten wrocławski przykład uświadomił mi, że nic tak naprawdę o sobie nie wiedzieliśmy. Siadając w Klubie Związków Twórczych przy okazji dokonywaliśmy nie literackich, a politycznych wyborów. Dla mnie było to ważne doświadczenie.

To gwoli przypowieści, ale mnie najbardziej zainteresowały trzy pierwsze artykuły. Otwierający zbiór „W kuźni wieleńskiej plejady”, od losach wileńskiego środowiska literackiego, ze wskazaniem na grupę „Żagary”. Jako „wilniuk” chłonąłem tej tekst jak bibuła atrament. Moja mama znała rodzinę Folejewskich, a nasz wujek prof. Uziębło odkrył wraz z prof. Lorentzem groby królewskie pod Katedrą w Wilnie. Dziadek Wiktor Kejzik był redaktorem Kuriera Wileńskiego". Czuję w genach przekaz kontynuacji.

Kolejny szkic zatytułowany „Wyrwani zapomnieniu” jest mi bliski ze względu na podobny mój projekt wykonany w ramach mikroGrantów Europejskiej Stolicy Kultury pt. „Pamiętnik Ulicy Przodowników Pracy”, który rozrósł się do opowieści o pionierach dzielnicy Grabiszyn-Grabiszynek. Była to dla mnie, podejrzewam jak i dla prof. Beresia niesamowita przygoda i doświadczenie w ocalaniu pamięci ludzi, którzy często nie byli świadomi, iż ich życie, egzystencja ich rodzin jest ważnym elementem w dziejach miasta Wrocławia.

Dla mnie odkrycie takiego człowieka jak Jan Biliński,
dziennikarza ze Lwowa, „Pana, który dziesiątki lat, aż do swojej śmierci chodził po zaoranym polu”, gromadząc tysiące fiszek z zapisanymi na nich ludzkimi losami mieszkańców ziemi lubińsko-legnicko-głogowskiej, jest potwierdzeniem tezy, iż „Każdy z nas ma swój cień”. Tym cieniem był dla mieszkańców tych ziem kronikarz Jan Biliński.

 

Tom pierwszy pt. „ Ocaleni z zatraty” opublikowany przez IPN w 2014 roku zawierał 80 wspomnień i świadectw mówionych, zebranych w latach 2004-2006 przez 25 seminarzystów nieistniejącego już dzisiaj Instytutu Dziennikarstwa Uczelni Zawodowej Zagłębia Miedziowego UZZM w Lubinie, a następnie opracowanych w ciągu trzech następnych lat przez ten sam zespół, wzbogacony o 11 studentów, doktorantów i adiunktów z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej oraz z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, pod kierownictwem prof. Beresia.

Te dwa tomy, ponad 785 stron gromadzą realną, rzeczywistą wiedzę o losach pionierów oraz autochtonów, ale także późniejszej ludności napływowej. Niektóre są krótkie, wręcz fragmentaryczne, część nie do końca jest czytelna, ale największym atutem tej publikacji jest ocalenie od zapomnienia autentycznych relacji ludzi, którzy aby odnaleźć swoje Ziemie Obiecane – ziemie Zachodnie przeszli osobistą gehennę. Oprócz tej swoistej osobowej kroniki Biliński stał się też skarbnicą historii regionu, jego dociekliwość w odkrywaniu nowych źródeł informacji dała mu przydomek „skarbnicy wiedzy”; ewidencjonował zabytki istniejące i nieistniejące, gromadził dokumentację fotograficzną. Dzięki takim pasjonatom jak on posiadamy w miarę komplementarną wiedzę o tym regionie. Gdyby nie to, iż większa część jego zbiorów została zniszczona lub zaginęła mielibyśmy teraz przynajmniej kilka tomów relacji więcej.

 

 

Kolejnym tekstem pt. „Niewygodne oko” jest esej o Henryku Worcellu, powieściopisarzu mieszkającym wpierw cna Dolnym Śląsku, a później we Wrocławiu. Autor słynnych „Zaklętych rewirów”, które dzięki poparciu i pomocy Michała Choromańskiego stały się jego głośnym przedwojennym debiutem. Syn chłopskiej rodziny z Brzeźnicy pod Tarnowem, w początkach swojej egzystencji na Ziemiach Zachodnich wsi Skrzynka starał się dzielić życie rolnika i pisarza.
W swoich najbardziej cenionych zbiorach opowiadań „Parafianie” i „Najtrudniejszy język świata” portretował swoich sąsiadów oddając z pełnym realizmem
ich postępowanie, co zjednało mu wśród nich wielu oddanych wrogów, stąd to tytułowe „Niewygodne oko”, które wybił mu niezadowolony sąsiad.
Worcell to barwna postać, to samo dotyczy jego twórczości, kiedy to czytamy tu o zawiłych losach jego zaginionej powieści pt. „Odwet”, będącą swoistą kroniką sytuacji po osiedleniu się Worcella we wsi Skrzynka. Najciekawszymi wątkami są w niej losy wzajemnej współegzystencji niemieckich gospodarzy i polskich osadników, ich dziwne relacje dają nam pogląd na to jak skomplikowane były pierwsze lata polskiej wolności.

Przeczytałem ten tom z wielkim zainteresowaniem. Ciekawa kompozycja powoduje, iż dowiadujemy się z niego  więcej o naszych polskich
losach, charakterze, poglądach i początkach na Ziemiach Odzyskanych niż z jakiegokolwiek opracowania, encyklopedii czy dziennikarskich relacji. Jedno jest pewne, te czterdzieści parę lat życia w sferze wpływów sowieckich, za żelazną kurtyną odcisnęła się wyraźnie na naszym charakterze, światopoglądzie i sumieniu. Ale mimo to, jak się zachowamy w danej sytuacji, jak postąpimy zależy tylko od nas samych. Kunktatorstwa nie można niczym usprawiedliwiać.

 

 

 

 

 

 

 

Recenzowana książka

  • Tytuł: Niepamięć
  • Podtytuł: O literaturze polskiej XX wieku
  • Seria/cykl: Literatura naukowa
  • ISBN: 978-83-7977-414-2
  • EAN13: 9788379774142
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 480
  • Format: 16,5 x 23,5 cm
  • Okładka: Miękka
  • Autor: Stanisław Bereś
  • Tłumacze:
    • Gatunek: Zbiór Esejów (szkiców)
    • Wydawca: Oficyna wydawnicza ATUT
    • Miejsce wydania: Wrocław

    Poinformuj Redakcję

    Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

    Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

    Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

    Zaloguj się


    Zarejestruj się

    Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

    Zarejestruj się

    Wyloguj się