Po przeczytaniu książki Raushdiego „Nóż. Rozważania po próbie zabójstwa” zastanawiam się, czy byłbym w stanie w tak szybkim czasie odterapeutyzować siebie i swoją rzeczywistość w niespełna osiem miesięcy po zamachu na moje życie?
Przypomnijmy, że po opublikowaniu w 1988 roku „Szatańskich wersetów” Ajatollah Chomeini 14 lutego 1989 roku obłożył publikację klątwą (fatwą). Od tego czasu Rushdie objęty był specjalną ochroną brytyjskich agentów.
Dziesięć lat po opublikowaniu autobiografii PT. „ Joseph Anton” i trzydzieści cztery lata po wydaniu kontrowersyjnych „Szatańskich wersetów” 12 sierpnia 2022 roku na scenie amfiteatru w Chautauqua w stanie Nowy Jork w trakcie spotkania autorskiego zaatakował go nożownik Amerykanin o libańskich korzeniach.
Napastnik w ciągu zaledwie dwudziestu siedmiu sekund zadał autorowi „Szatańskich wersetów” piętnaście ciosów nożem. Dzięki przytomności uczestników zamachowca obezwładniono, a lekarze obecni na sali zatamowali krwawienie z licznych ran. Dzięki szybkiej pomocy przewieziono go helikopterem do Centrum Medycznego. Słynny pisarz leżał w kałuży krwi, w rozciętej marynarce, bez butów, z palcem ratownika uciskającym największą ranę na szyi, z krwawiącym prawym okiem; ostrze sięgnęło nerwu wzrokowego. Zdany na dobrą wolę, empatię i wiedzę dwóch obecnych w Audytorium medyków. Czy można, jak pisze wyobrazić sobie bardziej literackie analogie kojarzące się z np. Szekspirem. Czy może w międzyczasie nóż z metafory stał się narzędziem ponad dramatycznym? Takim współczesnym rekwizytem ludzkiej nienawiści i nietolerancji. Z tych wszystkich konotacji, myśli i skojarzeń narodziła się ta książka. Jej tak naprawdę miało nie być. Powołał ją do życia zamachowiec i stan ciała i duszy Rushdiego po próbie zabójstwa. A miał promować "Miasto zwycięstwa".
Powstało dzieło na wskroś osobiste, pełne odkrywczych przemyśleń i refleksji. Nóż, który miał skrócić jego życie, przeciąć osobiste wątki, literackie relacje stał się kawałkiem stali z którego Salman wykuł na nowo swój Dekalog przetrwania.
Odnowił relacje z dziećmi, synową, ale także z żoną Rachel Elizą Griffiths, poetką, fotograficzką. Jak się okazuje całkowicie mu oddaną. Poświęcił jej osobny rozdział pt. „Eliza”, ale to jej duch i energia przewija się przez całą książkę. Jak pisze na okładce Wydawca „Rushdie z brutalną szczerością wraca w „Nożu” do tamtych wydarzeń i długiej, bo prawie rocznej rehabilitacji”.
Znam tylko drugie tak szczere wyznania, to „Dziennik szalonego starca” Junichro Tanizakiego. Ale on ma bardziej literacką konwencję w porównaniu do relacji Salmana. Bo to prawie przekracza nasze wyobrażenie, kiedy z bólu, cierpienia fizycznego czerpie się siłę do życia. Zadane rany przybierają postać metafizyczną, stają się literackimi alegoriami. Najlepszy jest w tym eseju rozdział wyimaginowanego dialogu pomiędzy Rushdim a jego zabójcą. To prawdziwa wiwisekcja problemów nękających młode pokolenia islamistów. Niezrealizowane życie, skomplikowane relacje rodzinne, brak perspektyw zawodowych, szczątkowa wiedza o świecie, literaturze, sztuce. Stąd indoktrynacja imamów trafia na podatny grunt.
Reasumując, gdyby nie decyzja o napisaniu tej terapeutycznej relacji z próby jego zabójstwa, to prawdopodobnie jego psychiczna i fizyczna rehabilitacja trwałaby znacznie dłużej, a bariera dzieląca go od normalnego świata stawiałaby większy opór.
Dramat rozegrany na scenie amfiteatru Chautauqua trwał dwadzieścia siedem sekund, najkrótszy monolog noża z możliwych, błyskawiczne ciosy bez słów zapisały się na trwale w historii Salmana, jego żony i bliskich, a także przyjaciół jako motto tych niespokojnych, drapieżnych czasów, w których niczego nie można przewiedzieć z góry.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.