Choć dla mnie to pierwsza przeczytana książka Pratchetta, to trafił mi się jeden z ostatnich zbiorów opowiadań tego autora. I jak się przekonałam, już po pierwszej lekturze, że faktycznie, to prawdziwy mistrza fantastyki.To mój osobisty mistrz.
Kilka opowiadań z tego tomu autor” O jaskiniowcu, który podróżował w czasie”zaczął pisać już w wieku 17 lat. Młody Pratchett przypomina twórczość młodego Stanisława Lema i jego bajki robotów, a najbardziej kojarzy mi się z „Cyberiadą”. Ta sama lekkość i poczucie humoru, ten sam purnonsensowy klimat. Niby wszystko jest osadzone w realu, ale rakieta przypomina stary samowar, a schody i drzwi do kabiny nasze, te od klatki schodowej i wejścia na strych. Takie klimaty otrzymaliśmy w opowiadaniu "Profesor Trąbik wybierA się na Marsa".
Jednym słowem Pratchett, to człowiek o niesamowicie twórczej wyobraźni. Porównując jego wczesną twórczość do klimatu opowiadań Stanisława Lema, śmiem twierdzić, że Pratchett jest trochę lżejszy i łatwiejszy w odbiorze. Oboje pisali w dość groteskowy sposób, często nierealne, mocno „odjechane” przygody opisane w bardzo dowcipny, a zarazem bardzo ludzki sposób. Widać o obu pisarzy wielkie zafascynowanie astronomią.
Znajdziemy tu ukochane (przynajmniej przeze mnie) pętle czasowe, dziury w czasie, zresztą to jeden z tytułów opowiadania w tym tomie. Zabawne imiona, śmieszne ksywki, humorystyczne przypisy to specjalność Terry Pratchetta.
Bardzo przyjemnie i z uśmiechem na twarzy czyta się te opowiadania. Zabrały mnie do czasów mojego dzieciństwa, do biblioteki, w której mogło wówczas zdarzyć się wszystko. I myślę, że do dzisiaj może)...
Nie mam nic więcej do dodania, bo najważniejsze, to nie przegadać autora „Ogromnie wielgachnej bitwy pogodowej”, „zatem otwórzcie pierwszą stronę…
Sonia Śniatała
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.