Przejrzałem kilka stron internetowych pod kątem publikacji traktujących o mrówkach, z najsłynniejszą z nich „Życiem Mrówek” Maurycego Maeterlincka, belgijskiego noblisty tworzącego w języku francuskim. Z jego książki cytowane jest często ważne zdanie: „Dla nas dziś jest to już faktem najzupełniej pewnym, że mrówka jest niezaprzeczalnie jednym z najszlachetniejszych, najmiłosierniejszych, najbardziej oddanych, wspaniałomyślnych i altruistycznych wśród stworzeń, które bytują na naszej planecie.”
Czy tak jest naprawdę możemy przekonać się ze znakomitej powieści chińskiego mistrza science – fiction, a mówiąc precyzyjniej steampunka, odmiany fantastyki naukowej. Charakterystycznym dla tego podgatunku jest zainteresowanie rozwojem techniki, które prowadzi do kreowania wynalazków nieznanych w naszej historii, stąd nurt ten zaliczamy do linii historii alternatywnych. To wszystko połączone z wyobraźnią i wiedzą Liu otwiera przed nami fantastyczną przygodę z bohaterami tej książki – mrówkami i dinozaurami.
Publikacje o dinozaurach zalały półki księgarskie, praktycznie od końca lat dziewięćdziesiątych nie schodzą z polecanych list czytelniczych; od ilustrowanych atlasów, atlasy przygód, po Dinozaurium czy Dinotopię. Ale nikt przed Liu nie połączył tych dwóch odrębnych światów w jednej książce, w tak misternej i pokrętnej fabule, która opowiada nam niby fikcyjną historię, ale w miarę jak zagłębiamy się w jej meandry, to czujemy, jakbyśmy, to my byli tymi ucywilizowanymi dinozaurami.
Wszystko zaczyna się niewinnie, od pomocy dentystycznej udzielonej mięsożernym Tyranosaurusom Rex, kiedy to kolonie mrówek żyjące do tej pory w przeważającej części w podziemnych miastach – państwach zdecydowały się nawiązać współpracę z wielkimi gadami. Oczywiście w charakterystyczny dla siebie sposób Liu z błahej sytuacji buduje wieloznaczną fabułę, wplatając w nią prawdziwą wiedzę o tamtych zamierzchłych czasach, które dopiero kształtowały swoją własną tożsamość, a epoka kredy, ostatni okres ery mezozoicznej nadaje się do takich dywagacji wprost znakomicie.
I tak mikroskopijne mrówki nawiązały trwałe relacje z nieprzewidywalną cywilizacją, olbrzymich gadów obdarzonych nie tylko gigantycznymi rozmiarami, ale także niespotykaną inwencją. Ale żeby wykorzystać swoje atuty musiały nawiązywać cora ściślejszą współpracę z mrówczymi koloniami. Ale jak sami się domyślacie, sojusze takie są poddane nieustannym sprawdzianom, tak ze strony mrówek jak i dinozaurów. Ciekawość mrówek wystawiana jest na próby, a nieufność gadów i ich wysokie mniemanie o sobie i swojej cywilizacji prowadzą wprost do zdominowania i podporządkowania sobie tych małych ruchliwych zhierarchizowanych społeczności.
I tak mikroskopijne mrówki nawiązały trwałe relacje z nieprzewidywalną cywilizacją, olbrzymich gadów obdarzonych nie tylko gigantycznymi rozmiarami, ale także niespotykaną inwencją. Ale żeby wykorzystać swoje atuty musiały nawiązywać cora ściślejszą współpracę z mrówczymi koloniami. Stąd tylko krok , od kruchych czasów pokoju i współpracy, do wojny na śmierć i życie.
Wszystko to bardzo przypomina powtórkę z naszej ludzkiej odwiecznej historii opartej na grabieżczych wojnach, kruchych sojuszach, skutkujących zniszczeniem tego, co ludzie starali się zbudować korzystając ze swojej wiedzy, kreatywności i geniuszu.
Nie będę streszczał przebiegu i genezy kolejnych wojen, bowiem Liu robi to w mistrzowski i bardzo precyzyjny sposób, stąd na niewielu ponad dwustu stronach, rozwija przed nami swoją opowieść, która w miarę zagłębiania się w jej treść jest nam coraz bliższa, szczególnie jeśli chodzi o wynalazki, które dinozaury stworzyły, by ugruntować przewagę swojej cywilizacji nad innymi nie tylko tymi mrówczanymi.
Znakomita jest też część tej opowieści, która ukazuje nam ogrom zdobyczy technicznych, jakie stworzyły rywalizujące ze sobą dinozaurze cywilizacje Gondwany i Laurazji. Gwoli przypomnienia, istniały one 550–500 milionów lat temu, wraz z rozpadem superkontynentu Pannocji. A 300 milionów lat temu stosunkowo niewielki ocean Reik zamknął się i mniejszy superkontynent Laurosji połączył się z Gondwaną, tworząc Pangeę.
Te historyczne fakty otwierają przed naszą ciekawością kolejne drzwi, dlatego książki i to mądre książki przetrwają najgorsze czasy pseudokultury, popkultury. Warto sięgnąć po Cixina Liu, bo pod maską naukowego science fiction kryją się prawdziwe znaki zapytania, dokąd zmierza nasza nieokiełznana, zaborcza, szalona cywilizacja zaawansowanych technologii, inżynierii genetycznej i sztucznej inteligencji, zaimplementowanej z naszym autonomicznym mózgiem. Czy ta symbioza przyniesie nam korzyści, czy zagładę, dowiemy się o tym już bardzo niedługo. Dzięki takim proroczym pisarzom jaki jest recenzowany tu Cixin Liu.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.