Wspomnienia okupacyjne Michała Krupy pt. „Płytkie groby na Syberii” zostawiają w czytelnikach głębokie ślady. Czytałem wiele książek na ten temat z „Innym światem” Herlinga-Grudzińskiego „Opowiadaniami kołymskimi” Szałamowa czy „Syberiadą polską” Zbigniewa Domino na czele, ale byłem pewny, że nie poznam do końca całej łagrowej epopei. Rozpisana została na wielogłosy wielomilionowej społeczności dotkniętej syndromem „łagiernika”
Wydaje się na pierwszy rzut oka, iż tego ogromu cierpień nie da się nazwać i opisać, gdyż nasz język jest zbyt ubogi i nie tak finezyjny, jak ludzie, którzy potrafili ludziom zgotować makabryczny los pełen niespotykanego cierpienia fizycznego i psychicznego bólu. Sam fakt rozłąki z domem i rodziną jest na tyle traumatyczny, że niewiele osób zdołało to przeżyć. Jeśli dodamy do tego ekstremalne warunki klimatyczne i nieludzkie obozowe warunki życia i połączymy to z niesamowitym okrucieństwem jakie ludzie potrafią zgotować ludziom, to dopełnimy obrazu dwudziestowiecznej apokalipsy, przy której Czterech Jęźdźców Apookalipsy Dürera , to zaledwie część wyobrażenia i banalna interpretacja. Tu pośród lodów i śniegów Syberii zwierzęta wydają się być bardziej ludzkie niż strażnicy, obozowi zekowie i śledczy z NKWD.
Dla Michała Krupy te kompletne odwrócenie wartości okazało się być szokiem. Były alumn seminarium duchownego, góral, człowiek dla którego zasady, etyka i dekalog stanowiły punty wyznaczające nasze ziemskie człowieczeństwo zetknął się z nieludzkim systemem sowieckim. Dla młodego, wrażliwego człowieka już samo to w sobie było wyrafinowaną torturą.
Ucieczka Krupy z sowieckiego piekła nie jest może tak sensacyjna jak wcześniejszy falsyfikat autorstwa Sławomira Rawicza zatytułowany „Długi marsz”, sfilmowany w 2010 przez Petera Weira. Brytyjscy dziennikarze rozszyfrowali, iż nie były to losy Rawicza lecz innego Polaka z Wieleńszczyzny Witolda Glińskiego.
Żeby przeżyć piekło na ziemi konieczny jest mocny fundament do którego musimy przytwierdzić swoje ciało i duszę. Takim fundamentem dla Rawicza była wiara i umiejętność medytacji, którą potrafił oddalić od siebie najczarniejsze myśli i przetrwać najgorsze cielesne tortury. Drugim filarem jego wiary na tej ziemi byli ludzie.
Pośród ziaren zła rzuconych na tą obolałą ziemię zawsze znajdzie się pośród nich, takie które przyniesie dobry plon. Tak było też z losami Krupy, kiedy postrzelony przez wojskowy patrol dogorywał na stosie zabitych. Wtedy to jego Anioł Stróż zesłał mu starsze rosyjskie małżeństwo Dimitriewa i Ireny, które straciło syna na wojnie. Gdyby nie ich głęboka wiara i człowieczeństwo nie ocaliłby życia i nie przedarłby się przez enkawudowskie posterunki. Trzecim filarem jego sukcesu był pasterz Gregor, który pomógł mu przejść jeden z bardziej niebezpiecznych górskich odcinków i tajemnicza organizacja przerzucająca przemytników i uciekinierów przez granicę z Afganistanem.
Jest w tej niesamowitej historii ucieczki Krupy z syberyjskiego Gułagu ręka Boga i łut szczęścia. Jest także bardzo ważne w takich przypadkach dobre planowanie, spokój i wiara w to, iż pragnienie życia daje nam taką nieludzką siłę, która neutralizuje zło, te ludzkie i te nieludzkie. Za płytkie są groby na Syberii żeby pomieścić nieludzką rozpacz i ludzkie cierpienie. Za płytkie są też żeby ukryć prawdę jaką przez cały czas swoimi wymyślnymi torturami starali się zlikwidować oficerowie NKWD i obozowi strażnicy.
Wspomnienia Krupy, to wstrząsające świadectwo tego, jaką nieludzką ziemią była sowiecka Rosja, komunistyczny eksperyment, który dostał się w ręce psychopaty Józefa Stalina.
Do dzisiaj żaden kraj postsowiecki nie otrząsnął się i nie pozbył tego pseudo dziedzictwa, które ciąży na historii wielu krajów byłego obozu sowieckiego. Warto o tym pamiętać czytając wspomnienia Michała Krupy wymownie zatytułowane „Płytkie groby na Syberii”.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.