Recenzja

Ścieżki chwały

Marzeniem prawie każdego alpinisty w XX wieku było wejść na najwyższy szczyt świata Czomolungmę (w tłum.: Bogini matka śniegu), który do roku 1865 nosił nazwę Szczyt XV, nadaną przez Indyjską Służbę Topograficzną. W roku 1865 na cześć walijskiego geodety i kartografa sir George’a Everesta, który zainicjował prace nad mapą Indii, nadano najwyższemu szczytowi nazwę Mount Everest.

 

Śniła się wielu eksploratorom, między innymi geodeto,m, którzy kilkakrotnie mierzyli ją w różnych okresach czasu, by w końcu ustalić jej wysokość na 8850 m n.p.m., 1988 r., za pomocą satelity z użyciem systemu GPS, przez Bradforda Washburna. Pomiar skorygowany w 1992 r., przez niemiecką wyprawę wspinaczkową, która umieściła na szczycie specjalny pryzmat służący do wykonania pomiaru laserowego, dał on wynik 8846 m n.p.m.

Ta niebotyczna wysokość nie dawała spokoju bohaterowi książki sir Jeffrey'a Archer'a Georgowi Herbertowi Leigh Mallory'emu, najwybitniejszemu alpiniście czasów międzywojennych, jedynemu uczestnikowi wszystkich trzech brytyjskich wypraw na Mount Everest w latach 1921–1924. Czy można sobie wyobrazić lepszego kandydata na nową książkę Archera.
Archer podchodzi do napisania jego biografii ze starannością, o której pisał w swoich „Dziennikach więziennych”, gdy pod jego nieobecność, kiedy odsiadywał wyrok, jego żona, sekretarka i syn gromadzili wycinki prasowe, opracowywali fiszki, katalogowali materiały do jego kolejnych książek. On sam walcząc z systemem penitencjarnym, prasą i mediami hartował w sobie pasję do pisania i opowiadania historii, które dawały jego czytelnikom oprócz czytelniczej satysfakcji także wiarę, że dobrze napisane i mądre książki są w stanie na nas wpłynąć i zmienić na lepsze nasze życie.

Takie też uczucie towarzyszyło mi przy lekturze „Ścieżek chwały”, która budowana przez Mallory'ego cegiełka po cegiełce, z uporem, jakbyśmy kiedyś powiedzieli maniaka, teraz pewnie jego postawa służyła by za przykład na korporacyjnych szkoleniach, jako go the best.

Syn niezbyt bogatego pastora u którego od najmłodszych lat zaobserwowano niezwykły talent do różnego rodzaju ekstremalnych wyczynów; szybki chód na wytrzymałość, wspinanie się nie tylko na skałki, ale też na dziwne budowle czy posągi. W końcu po kilku próbach zdobywa swoje wspinaczkowe szlify w Alpach. Ale przy okazji mocno stąpa po ziemi. Nie dostawszy się na renomowaną uczelnię zostaje nauczycielem, uczy historii. Zakochuje się z wzajemnością w pannie z dobrego, bogatego domu, zakłada rodzinę. Osiągając stabilizację, będąc szczęśliwym ojcem trojga dzieci: dwóch córek i syna, bynajmniej nie rezygnuje ze swojego snu, kiedy to Czomolungma, zwana Boginią Matką Ziemi, przyzywa go do siebie. Uczestniczy w dwóch wyprawach do Tybetu, skąd rozciąga się mistyczny majestat Wysokich Himalajów, na Dach Świata.

Nie będę Państwu zdradzał szczegółów opisanych z wielkim pietyzmem i szczegółowością przez Archera, którymi autor „Stanu czwartego”wydaje się nawiązywać do  stylu dziewiętnastowiecznych biografii. Z wielką pasją śledzimy drobiazgowo odtworzone himalajskie wyprawy Mallory'ego, jego stanowczość z jaką radzi sobie, tak z Królewskim Towarzystwem Geograficznym jak i z utworzonym przy nim Towarzystwem Alpejskim. Jak zawsze w takich prestiżowych sprawach ścierają się tu różne postawy i stanowiska, gloryfikujące osiągnięcia rodowitych Anglików, zamiast Szkotów, Irlandczyków, czy nie daj bóg Australijczyków.

Powieść Archera traktuje o życiu George'a Herberta Leigh'a Mallory'ego, o jego himalajskiej pasji, o wyprawach Towarzystwa Alpejskiego i sir Francisie Younghusbandzie, który otrzymał oficjalną zgodę Dalajlamy na brytyjską wyprawę w Himalaje, co nie było wówczas takie łatwe. Jedyną fikcyjną narracją jest kwestia, czy Mallory zdobył wraz młodym wspinaczem Andrew Comyn Irvinem szczyt Mount Everestu, czy dotarli tylko, jak mówią historycy na wysokość 8600 m n.p.m?. A może zginęli obaj pod lawiną lub w zamieci śnieżnej; nadchodził przecież ich najgorszy wróg – monsun.  Nie rozwiąże tej zagadki ani kolejna wyprawa, która podobno trafiła na szczątki Irvine'a, a może Mallory'ego, ani powieść Archera, który w prologu opowiada nam tą hipotezę. Jedno jest pewne, żył wśród nas George Mallory, człowiek, który wspinanie się miał we krwi. Urodził się jako samorodny talent, najlepszy podówczas alpinista i himalaista, uczestnik trzech kolejnych angielskich wypraw na Czomolungmę. Wierzyć, że wszedł na szczyt i zostawił tam fotografię ukochanej żony Ruth, to uwierzyć, w to, iż ludzie mieli i mają od zawsze marzenia, wyzwania, które im towarzyszyły i będą dążyć do ich spełnienia wiedząc, że być może ryzykują życiem i szczęściem swoich bliskich. Ale czy mogliby dalej żyć z przekonaniem, iż nie skorzystali z danej im szansy na ich spełnienie? To jest pytanie, na które każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć.
Życzę przyjemnej lektury!

 



 

Recenzowana książka

  • Tytuł: Ścieżki chwały
  • Tytuł oryginału: Paths of Glory
  • Seria/cykl: Dzieła Jeffreya Archera
  • ISBN: 978-83-8062-359-0
  • EAN13: 9788380623590
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 460
  • Format: 13.5x21.5 cm
  • Okładka: Twarda
  • Autor: Jeffrey Archer
  • Tłumacz: Danuta Sękalska
  • Gatunek: Literatura faktu
  • Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
  • Miejsce wydania: Poznań

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się