Bernard Minier francuski król współczesnego kryminału ma w Polsce duże grono zagorzałych czytelników. "Spirala zła", to jego dziesiąty kryminał przetłumaczony na język polski, a ósmy, którego głównym bohaterem jest komendant Martin Servaz.
Nie przepadam za dzisiejszymi kryminałami. Jestem wychowany na Simenonie, Agacie Christie, Chandlerze, Elmore Leonardzie czyli na klasyce klasyki. Lubię detektywistyczne dywagacje, zawiłości umysłowej dedukcji, finezyjne śledztwo. Mierzi mnie epatowanie okrucieństwem czy sadyzmem. Ledowe ekrany ociekają nimi od rana do wieczora. Ale Minier ma to coś w sobie, pogłębioną perspektywę i niezwykły talent do ciekawej obudowy swoich często krwawych opowieści. Nie inaczej jest w „Spirali zła”, której fabuła dotyka X Muzy, kina grozy. Horrorów, ocierając się o podziemie filmowe kręcące realistyczne kino body horror, będące spiralnie powiązane z body art, gdzie samookaleczanie, operacyjne ingerowanie w ciało pozwala licznym miłośnikom tej dewiacji czerpać z tego przyjemność. Gdyby Minier tylko do tego sprowadził intrygę, to mielibyśmy kolejną mutację prozy Thomasa Harrisa – krwawą jatkę w stylu Hannibala Lectera, a tak dzięki pogłębionej erudycji na temat klasyki kina grozy, w tym niemych arcydzieł Murnaua czy Dreyera dostąpimy wiedzy jaka przynależy wtajemniczonym.
Ale do rzeczy. Fabuła jest prosta i niezbyt wyrafinowana. Otóż giną zamordowani współpracownicy klasyka tego gatunku Morbiusa Delacroix. Servaz dwoi się i troi, aby razem ze swoim zastępcą i partnerem Vincentem Esperandieu rozwikłać tajemnicze zgony Stana de Welza i Matthiasa Laugiera, i samobójstwo producenta Kennetha Zorna. Jego zastępca Vincent ginie zamordowany, a przedtem torturowany...
Groza deszczowych krajobrazów Pirenejów dodatkowo zagęszcza atmosferę. Mamy tu jeszcze Judith Janssen alias Tallantier, studentkę filmoznawstwa i zagadkową Artemisię, jak się później okaże żonę Morbiusa, która ma wiele wspólnego z czarną magią z kręgu Alistaira Crovley’a czy Eliphasa Leviego. Te wszystkie fakty złożone w całość odsłaniają przed nami „drugie dno” tzw. branży filmowej, ale i „złotej młodzieży”, która urozmaicała sobie w ten sposób wolny czas.
Minier nie zamyka „Spirali zła” jakąś zgrabną codą, lecz zapowiada, ku uciesze swoich czytelników kontynuację pościgu za seryjnym mordercą Austriakiem Julianem Hirtmannem, który zbiegł właśnie z więzienia. Wcześniej w rzeczywistości i w przenośni napsuł mu dużo krwi, więc poiedynek między nimi zapowiada się na śmierć i życie...
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.