Jeśli czytaliście „Jądro ciemności” Josepha Conrada lub oglądali autorską wizję Coppoli w „Czasie Apokalipsy”, to już będziecie mogli wyobrazić sobie, tak nie bójcie się tego słowa wyobrazić i wejść w klimat Stroiciela Daniela Masona. Lubię egzotykę, duszną atmosferę tamtejszej przyrody, opis pory deszczowej, bujnej dzikiej roślinności, to tak jakbym odtwarzał życie Adam i Ewy w biblijnym raju. Nietknięta jeszcze ręką białego człowieka cywilizacja Dalekiego Wschodu, szczególnie tereny Birmy, tuż przy granicy z Indiami. Mjanma jest państwem położonym w Azji Południowo-Wschodniej. Mieści się ona na Półwyspie Indochińskim, nad Zatoką Bengalską oraz Morzem Andamańskim. Graniczy z takimi państwami jak Tajlandia, Laos, Bangladesz, Indie, Chiny.
To tyle wprowadzenia w atmosferę „Stroiciela”. Niespodziewanie Edgar Drake, londyński stroiciel fortepianów, specjalizujący się w erardach (na których grywał m. in. Chopin, Liszt), dostaje zlecenie od Ministerstwa Wojny, aby odbył długą morską egzotyczną podróż do Birmy, by nastroić erarda z lat 40-tych XIX wieku, na placówce ekscentrycznego majora Carrolla. Drake nigdy nie ruszał się dalej niż z Londynu na prowincję, gdzie w majątkach angielskiej klasy średniej stroił fortepiany, w tym właśnie Erardy czy Pleyele.
Imperium Brytyjskie zaangażowane w kolonialną ekspansję w Azji w wyniku wojen z francuską Kampanią Wschodnioindyjską rozszerzyło swoje posiadłości o Indie, Birmę i Półwysep Malajski. W następnych dziesięcioleciach stopniowo podbijano kolejne tereny, księstwa używając do tego celu armii, w której większość stanowili hinduscy sipaje, żołnierze hinduscy będący na żołdzie angielski. Podbitymi terytoriami władano bezpośrednio lub podporządkowywano sobie lokalnych władców. Dlaczego o tym piszę, gdyż bardzo ciekawym wątkiem pomijanym przez recenzentów jest opisana przez Masona próba opanowania przez majora Carrolla rebelii namiestników birmańskich łupiących podatkami lud Szan zamieszkujący górzyste terenu Birmy.
Wiem, że książka Masona, to nie współczesny bryk powieściowy, gdzie akcja toczy się wartko jak w komiksie, a sceny przeplatają się z soczystymi dialogami. Nie, to pisana w klasycznym stylu opowieść o egzotycznej wyprawie stroiciela fortepianów Edagra Drake do odległej birmańskiej krainy, na antypody imperium brytyjskiego. Wydaje się, że nastrojenie erarda jest tylko pretekstem aby pokazać dziwną wojnę majora Carrolla, na przykład oryginalne zawieranie sojuszy ze zbuntowaną konfederacją Limbina i wodzami zbuntowanych okręgów. O kulisach tych spraw dowiadujemy się wraz z Drake’m z różnych materiałów, które otrzymał z Ministerstwa; są to raporty, listy, analizy, artykuły prasowe oraz rozprawy naukowe.Trzeba lubić prozę Conrada, aby zrozumieć intencje pisarskie Masona, który nawiązując do zbuntowanego Kurtza, wplątuje stroiciela w osobistą intrygę i dalekosiężne plany majora Carrolla i jego pięknej birmańskiej przyjaciółki Khim Myo.
Ciekawym wątkiem jest uczucie jakie tli się między Drake’m a piękną birmanką. Jest w tym jakaś delikatna gra, gdzie Drake wierny swojej żonie Katherine, chętnie, gdyby tylko Myo dała mu bardziej wyrazisty sygnał uciekłby z nią i fortepianem majora w górzyste tereny kraju Karenów czy może aż do Mulmejn, miasta w południowej Mjanmie, leżącego przy ujściu rzeki Saluin do Morza Andamańskiego.
Jest w powieści Masona to co lubię, egzotyka, ciekawie pokazana epoka wiktoriańskiej Anglii, atmosfera kolonialnych zawirować, w które wplątani zostali bohaterowie „Stroiciela”, oprócz Drake, majora Carrolla, birmańska piękność Myo, młody wojownik Szan Nol Lek. I listy, pisane przez Drake do żony Katherine, korespondencja i raporty majora z przewozu fortepianu, które wprowadzają do uporządkowanego świata stroiciela odrobinę szaleństwa, oryginalności, romantyzmu, wydumanej misji, która skazana jest na klęskę. Bowiem skomplikowane dzieje Mjanma, to zarazem próba pokazania w co wpakowali się sztywni władczy brytyjczycy. W tygiel egzotycznych kultur, walecznych górskich plemion, ludów ceniących sobie wolność, o bogatej duchowej kulturze, uważających dźwięki fortepianu Erarda za nieziemskie, z pogranicza świata żywych i umarłych.
Jeśli tak podejdziemy do tej powieści, to zaręczam, że lektura „Stroiciela” wciągnie was, tak jak mnie do świata już nieistniejącego, który odtworzył Mason z mistrzostwem i precyzją. Sama podróż morska Drake odtworzona jest z zadziwiającym realizmem, a koloryt tych orientalnych miejsc przypomina koloryt dzienników podróży Byrona, Goethego, Immanuela Kanta, Woltera czy Pawła Muratowa. Oczywiście w mikroskali przydającej podróży Drake symboliczną rolę odkrywania świata, poszerzania granic własnego doświadczenia. Wiem, że gdyby nie intryga Carrolla, nie wykluczone, że stroiciel nigdy by już nie powrócił do brudnego, dusznego dickensowskiego Londynu.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.