Drugi tom z serii „Dzienniki Pandemiczne” opublikowany przez Instytut Literatury i Wydawnictwo Volumen zawiera fragmenty dwudziestu czterech tekstów wybranych przez jury z pośród dwustu sześćdziesięciu jakie nadesłano na konkurs pod takim samym hasłem przewodnim.
Tu w porównaniu do poprzednio recenzowanego tomu „Świat w grupie ryzyka” autorzy nie eksperymentują z językiem czy formą, lecz starają się oddać swoje własne, spontaniczne przemyślenia związane z reakcją na rozprzestrzenianie się pandemii koronovirusa Covid - 19 i ogłoszenie w związku z tym wielu restrykcji, w tym noszenia maseczek ochronnych, lockdownu firm, zamykania przestrzeni dla ludzkiej aktywności, zawieszenia zajęć w szkołach, a dla podejrzanych o styczność z chorymi - kwarantanną.
Antologię podzielono na kilka odsłon. Jest to rodzaj antraktu, który zawiera teksty pogrupowane w tematyczne cykle. Pierwszym z nich jest „Na pierwszej linii” – zapiski recepcjonistki, pracownicy biura, menedżera w restauracji. Pisane szybko, wręcz „na gorąco”, jak reportaż. Autorzy próbują uchwycić atmosferę nadchodzących obostrzeń i skonfrontować ją z własnymi historiami i odczuciami. Nakładają się na siebie, nieudany wyjazd na narty, kwarantanna, zwolnienia z pracy, zamknięcie gastronomii. Próbują wartościować to, co dzieje się wokół nich, z jednej strony będące wynikiem wchodzących rozporządzeń i reakcji na nie właścicieli firm, pracodawców, z drugiej są to reminiscencje z „polskiego piekiełka”.
Kolejny cykl zatytułowany "Obie strony ekranu" wypełnia fragment dziennika studenta z Warszawy pod tytułem „Przykładność” i nauczyciela, który swój zatytułował symptomatycznie „100 dni żuczka Syzyfa”. W jednym i w drugim odnajdziemy próbę wiwisekcji irracjonalnej sytuacji przefiltrowanej przez praktykę dnia codziennego. W jednym i drugim przypadku mija się ona z logiką i racjonalnością .
Jak na tym tle wyglądają Polaków sprawy sercowe dowiemy się z cyklu Miłość, niemiłość i inne stany. Wbrew pozorom życie toczy się nadal, a wszystkie związane z nim kryzysy, w tym i sercowe wydają się boleć bardziej niż płuca, którym brakuje tlenu. Wszak miłość to także, ten rodzaj tlenu bez którego ciężko żyć. Szczególnie wybrzmiewa to w tekście „Godzina Wu” Sylwii Jaworskiej – Domagały. Jego dopełnieniem jest dziennik Izabeli Łapińskiej pt. „Z uwagi na zaistniałą sytuację…”
Bardzo ciekawym cyklem zatytułowanym Stamtąd są zapiski Doroty Maliny z Francji pt. Paryż – kronika kwarantanny i Katarzyny Sikory- Borowieckiej, mieszkającej w Szwajcarii pt. „Gulasz z kota”. Mamy tu do czynienia z dziennikami pisanymi niejako z z pierwszej ręki, bez filtra agencji prasowych. Oglądamy pandemię i reakcję na nią podaną z francuskiej i szwajcarskiej perspektywy. Francuzi i Szwajcarzy bowiem jako jedni z pierwszych zetknęli się z całą serią dyrektyw, ograniczeń i nakazów, które częściowo zostały zaimplementowane także przez polskie władze. Ale we Francji i Szwajcarii ponad wszystkim króluje wolność osobista i własna przestrzeń, której nie są w stanie naruszyć żadne zakazy.
Kolejne cykle "Obrazki rodzinne" i "Pisać znaczy przetrwać" grupują teksty, w których autorzy starają się przewartościować w sobie rodzinne historie, traumy, luki pamięci przez które z czasem ulatniają się rzeczy ważne. Ale to właśnie pandemia, czasy ograniczeń naszej zawodowej aktywności naprowadzają nas na tropy ocalonych cudem zdjęć, relacji rodzinnych, pamiętników. Tak ja ma to miejsce w „Niewybuchu” Renaty Kochan. Doświadczeni odchodzeniem naszych najbliższych staramy się ponownie zbliżyć do spraw, które wcześniej traktowaliśmy jako wartość archiwalną. Przeprowadzka do Wrocławia staje się kanwą „Zapisków z przeprowadzką w tle”. Z tym, że rzeczywistość jawi się jako architektura wielopiętrowa i wielopoziomowa. Pod jedną warstwą spraw, kryją się kolejne, których wcześniej nie zauważaliśmy.
Tak to już jest, iż dzięki traumatycznym czasom pandemii koronawirusa dochodzi do przewartościowania całego naszego dotychczasowego życia. Powracamy jakby z dalekiej podróży do źródeł naszej tożsamości, wartości rodzinnych. Bo jak oznajmiają autorzy cyklu Pisać znaczy przetrwać potrzebujemy językowego i pamięciowego katharsis, aby posklejać rozbite lustro pamięci i autorefleksji. Od wieków osadzeni w języku mówionym i pisanym potrzebujemy potwierdzenia własnej wartości i drogi jaką wybraliśmy. Ten ekstremalny czas nadał temu rangę spraw często ostatecznych. Dzięki tych dziennikom jesteśmy gotowi stawić im czoła.
Czy jest jakaś złota zasada, która rządzi spectrum naszej nadwrażliwości na sytuacje graniczne związane z koronawirusem? Wydaje się, że wspólną jest reakcja na ograniczenia wolności osobistej i przestrzeni. Oburzało zamknięcie szkół, gastronomii, turystycznych kurortów, zakaz wchodzenia do lasu i parków. Jedno czego mi brakowało, to poczucia humoru, dystansu. Owszem Bartosz Kozdęba, autor „100 dni Żuczka Syzyfa” ujawnia satyryczne zacięcie, ale już Mariusz Grzenkowicz w „Przykładności” waha się pomiędzy relacją dziennikarską, a autorską wiwisekcją własnej sytuacji.
Reasumując, fragmenty dzienników składające się na tom „Wiosnę odwołano” scalają w jeden zwielokrotniony obraz piksele naszej wrażliwości, wrodzonej zdolności do analizy i reinterpretacji naszej egzystencji poddanej całkowicie nowemu reżimowi i presji. Dyskomfort przeradza się w autorefleksję, notatki w dziennik, a spostrzeżenia w rodzaj eseju. To wszystko razem składa się na twórczy zupełnie nowy melanż naszego Covidowego życia.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.