Recenzja

Wspomnienia o Mariannie Bocian

Kiedy odchodzi ktoś nam bliski zostaje po nim garsć pamiątek i ludzka pamięć, tak też dzieje się ze wspomnieniami po wybitnej poetce, niezależnej od żadnego salonu towarzyskiego Mariannie Bocian. Profesorowie Jan Tomkowski i Stefan Bednarek pokusili się w publikacji firmowanej przez Oficynę Wydawniczą ATUT zebrać takowe reminescencje zwracając się imiennie do wybranych przez nich trzydziestu ośmiu osób, i tak powstały wspomnieniowe memuary o Mariannie Bocian, przez znajomych tytułowaną w skrócie "Marianką" luib "Bocianką"

Każdy z nich na swój indywidualny sposób zapamiętał Mariannę Bocian, a była to osoba bardzo artystycznie zaangażowana, działała aktywnie na wielu polach. Ja poznałem ją na wspólnej wystawie poezji konkretnej w galerii Metamorfozy, gdzie razem ze Stanisławem Dróżdżem prezentowała swoje prace. Potem w Piwnicy Świdnickiej byłem widzem na monodramie według jej scenariusza pt. "Odejście Kaina". Takich sytuacji, kiedy rozmawialiśmy było kilka; w Pałacyku po Turnieju Jednego Wiersza, u niej w mieszkaniu na zaproszenie. No i ostatnia najważniejsza, kiedy robiła ostatnią korektę wywiadu-rzeki z Joanną Salamon, w siedzibie wydawnictwie Atut.

Najważniejsze i kluczowe dla książki wydają się być wspomnienia obu redaktorów, prof. Deglera, jej brata Andrzeja Bociana, Marii Lubienieckiej, Marka Garbali, z którym była literacko i redakcyjnie powiązana. Pamiętam, kiedy piła kawę i paliła w przerwie po korekcie Joanny Salamon, pokazała nowe wiersze Garbali. Ten zaczął swoim długopisem coś skreślać, powtarzając...gadulstwo, gadulstwo…Podejrzewam, iż tylko jemu na to pozwalała.

Pamiętamy ją wszyscy w kapeluszu, w okularach, z zapalonym papierosem, z długą cygaretką w ręce. Mówiła głośno, precyzyjnie, akcentując, iż są to jej własne opinie. A miała swoje zdanie na wiele tematów. Była zwierzęciem politycznym. Pamiętam jak na Turnieju Wojaczka w Salonie w Ratuszu, bodaj w 1999 roku, podniosła rękę i poprosiła o głos po odczytaniu wierszy zgłoszonychdo niego poetów. Mówiła o zdradzie elit, elit artystycznych. W jury był Mieczysław Orski, Urszula Kozioł, Marek Garbala. Jurorzy patrzyli po sobie, część publiczności na sali zaczęła komentować, gwizdano. No wyrwała się starsza Pani, a tu literaci rozstrzygają turniej, poeci czekają na werdykt, i mówi o polityce, zdradzie. Zamilkła, posiedziała chwilę i wyszła. Czuło się ulgę, poszła, no to możemy kontynuować. Poeci zajęci sobą, nieobecni duchem ale tylko ciałem, nie wczytywali się w to co mówi. Bo dla nich ta starsza pani, to jak zjawa z jakiegoś teatru, aktorka jednego wieczoru. A to była Marianna, którą później zobaczyłem w małym przedpokoju oficyny wydawniczej Atut, jak spracowanymi dłońmi przeglądała korektę innej niedocenianej poetki i artystki Joanny Salamon. Bezkompromisowa, nie była mile widziana na posolidarnościowych salonach. Przyszło nowe pokolenie głodnych młodych wilczków. Oni wiedzieli, że to ich jedyna szansa, ona wiedziała, że to oznacza zaniechanie i zdradę pewnej narodowej idei, tej od Mickiewicza i Norwida.

Przy okazji, to doskonały materiał do przemyśleń. Dlaczego Polacy nie potrafią chronić swoich indywidualności, swoich niezależnych artystów, czerpiąc z nich wzorce. Niestety u nas decyduje nadal, kto z kim wódkę pije, kto z kim siedzi przy stoliku. Ta zgrzebność miała odejść wraz z „Czarnym Salonem” do lamusa, ale obowiązuje nadal jako wzór do naśladowania przez kolejne pokolenia.

Marianna pozostanie dla jej pokolenia przykładem bezkompromisowości, zaangażowania, tak jak w stanie wojennym, na granicy życia. Pozostaną jej książki, wiersze, wypowiedzi, aforyzmy, monodramy, artykuły. Pozostanie nieodkryta do końca, spadkobierczyni wielkich idei, pracy na rzecz społeczeństwa i kraju, a w tym wszystkim dla niej najważniejszy jest człowiek, ten szarak zmagający się z codziennością, odarty z wielkich słów, ale ciekawy życia, wiedzy, chłonny i wrażliwy, przywiązany do ziemi, do ojcowizny. Bo ona wie, że przetrwa tylko ten, kto ma w sobie cel i ideę, tradycję, pamięć i rodzinę. Ona to wszystko miała i ceniła do końca, jak swoich gospodarskich braci mniejszych, o których mówiła ciepło i z dużym uczuciem, w kuluarach wydawnictwa Atut, kiedy proponowano jej nocleg we Wrocławiu. Musiała wracać, do nich, do chorego brata, do siebie, do rodzinnych korzeni. O tym też pisała w ostatnich swoich wierszach, dostrzegając tą ciemną kreskę nowego, które mówi, że życie jest materialne, jednorazowe, tu i teraz i trzeba z niego korzystać samemu, nie oglądając się na innych. Dla niej perspektywa i filozofia nie do przyjęcia. Tylko kto dzisiaj nazywa to filozofią i światopoglądem. Od tego jest internet i aplikacje na każdą okazję.

 

 

Recenzowana książka

  • Tytuł: Wspomnienia o Mariannie Bocian
  • Seria/cykl: Wspomnienia
  • ISBN: 978-83-7977-426-5
  • EAN13: 9788379774265
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 272
  • Format: 14,5 x 22,00 cm
  • Okładka: Twarda
  • Autorzy:
    • Stefan Bednarek
    • Jan Tomkowski
  • Tłumacze:
    • Gatunek: Literatura faktu
    • Wydawca: Oficyna wydawnicza ATUT
    • Miejsce wydania: Wrocław

    Poinformuj Redakcję

    Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

    Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

    Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

    Zaloguj się


    Zarejestruj się

    Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

    Zarejestruj się

    Wyloguj się