Kochały się w nim moja babcia Gabriela i moja mama Anna. Mając w sobie coś z amanta kina przedwojennego i powojennego łączył pokolenia. Był człowiekiem z pogranicza epok. Wywodził się ze wsi, ale „miał w sobie coś pańskiego” miał w sobie to coś, jak wspomina jego długoletni przyjaciel ze sceny Edward Linde-Lubaszenko. A Beata Biały, autorka biografii Jana Nowickiego dopowiada, szlachetny, romantyczny, bezpośredni i czuły, to zjednywało mu ludzi.
Aktor teatralny, filmowy, pisarz, poeta, człowiek wielu talentów, ciągle jakby stojący pomimo uznania (genialne role w inscenizacjach teatralnych Andrzeja Wajdy prozy Dostojewskiego), trochę z boku celebryckiego blichtru. Ceniący sobie szczerość w kontaktach międzyludzkich, wyczuwający choćby krztynę fałszu. Mający w sobie ten gest szlachetnej postawy wobec potrzebujących, mam tu na myśli wielokrotnie przytaczane sytuacje, kiedy pożyczał na wieczne nieoddanie pieniądze z gaży aktorskiej kolegom. Słynne jest to, iż oddał połowę aktorskiego wynagrodzenia Piotrowi Skrzyneckiemu z Piwnicy pod Baranami, a były to na owe czasy grube tysiące.
W dzieciństwie, a urodził się w miasteczku Kowale, położonym w woj. kujawsko-pomorskim, w listopadzie 1939 roku, dwa miesiące po zajęciu Polski przez hitlerowskie wojska. Walka o przetrwanie, w tym okupacyjnym czasie, zastępowała edukację, była rodzajem obywatelskiego oporu wobec nieludzkich warunków jakie okupant stworzył, by zniszczyć polski naród.
Niełatwe początki, śmierć ojca, gdy miał dwa lata, przedłużona edukacja, uczęszczał do siedmiu różnych szkół, to był jego uniwersytet życia. W latach 1958-1960 studiował na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Skreślony z listy studentów, aby uciec od wojska idzie pracować do kopalni. Nie kryje nigdy, a ni swego pochodzenia, ani perturbacji związanych z edukacją. Przyjmuje życie jakie jest, nie koloryzuje go.
Jego talent odkrył Henryk Modrzewski, aktor i pedagog. Pisze mu rekomendację, a potem Zygmunt Hübner angażuje go razem koleżanką z jednego roku Anną Seniuk do Teatru Starego. Jego kariera przyśpiesza, otrzymuje coraz więcej propozycji. Koledzy uznają go za wybijającego się aktora. Upomina się o niego film. .Tak, biedny chłopak z Kowala wchodzi na salony Krakowa, potem Warszawy. Ale mimo to, nie udaje wielkiego. Jest sobą, Janek Nowicki. Szybko zjednuje sobie kobiety, ale tą pierwszą była, jak pisze jego matka. Bardzo przeżywa jej śmierć, potem ojczyma.
A życie płynie, mówi, jak bohater filmu Felliniego. Polski Mastroianni, mówią o nim w kuluarach łódzkiej wytwórni filmowej. Gra u Wajdy, Hasa, Zanussiego, Żuławskiego, Załuskiego, Kondratiuka, Morgensterna. Poznaje Martę Mészáros, są ze sobą ponad trzydzieści lat. Kobiety w jego życiu znaczyły dużo, były kochankami, partnerkami, opiekunkami, przyjaciółkami.
Beata Biały w sposób mistrzowski poruszyła wszystkie struny, całą skalę tonalną w jakiej granicach poruszał się Nowicki. Od tonu podstawowego a-dur, znamionującego radość, aż do molowego oznaczającego smutek. Rozpiętość tego diapazonu świadczy o intensywności jego życia emocjonalnego i intelektualnego. Poznajemy Jana Nowickiego w całości jaką był. W konsekwencji swoich decyzji i niekonsekwencji postanowień. Jedno od początku było pewne, iż powróci w swoje rodzinne strony, do swoich korzeni, do pamięci i historii, bowiem ona kołem się toczy…a życie to hazard - raz się wygrywa, a raz przegrywa.
Zapraszam do lektury, bo życiowych opowieści nigdy za wiele, a tych niosących dobro, przesłanie spełnienia, wiarę i nadzieję jest zdecydowanie najmniej. Książkę uzupełniają fotografie ilustrujące bogate życie aktorskie i duchowe Nowickiego oraz Kalendarium życia prywatnengi i zawodowego.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.