Dzieciństwo młodego Stanislava Krakova upłynęło spokojnie i dostatnio w czwartym co do wielkości mieście Serbskim Kragujevacu. Miasto liczyło ponad sto siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców i było pierwszą stolicą nowoczesnej Serbii (1818-1841), tu również powstała i została ogłoszona w tysiąc osiemset trzydziestym piątym roku pierwsza konstytucja na Bałkanach. Jego ojciec, Zygmunt, był lekarzem polskiego pochodzenia, matką była Persida wnuczka Nikoli Stanojevicia , lorda Zeoka; to miejscowość położona w gminie Lazarevac w Serbii. Uważana jest za część miejskiego obszaru Belgradu.
Przez ich dom przewijała się ówczesna śmietanka polityczna i intelektualna; generał Milan Nedić, poeta, pisarz, eseista, malarz - Rastko Petrović, poeta, prozaik Miloś Crnjanski, poeta, tłumacza, Stanislav Vinaver, architekt, pisarz dla dzieci, Aleksander Deroko. W takiej atmosferze dorastał młody Krakov, stąd też jego późniejsze zainteresowania literaturą, dziennikarstwem, filmem, był też krytykiem teatralnym. Prowadził rubrykę polityczną w czasopiśmie” Politika”, potem został redaktorem naczelnym gazety „Vreme”, a przed II wojną światową redaktorem i i dyrektorem Radia Belgrad.
Ale zanim wyrósł na światłego człowieka, intelektualistę o wielu talentach i zainteresowaniach musiał przejść, jak każdy w tamtych niespokojnych czasach XX wieku własną indywidualną ścieżkę prawdy.
Bałkany były magiczną krainą pełną licznych oryginalnych narodowości, a co za tym idzie i konfliktów, religijnych, ideologicznych, politycznych, w tym społecznych. Stąd młody Stanislav, niespełna siedemnastolatek, uczeń gimnazjum wstępuje jako ochotnik do wojska, wpierw walczy w oddziale czetników Vojevody Vuka przeciwko Imperium Osmańskiemu, a potem wstępuje do regularnej armii serbskiej i bierze udział w I i II wojnie bałkańskiej. Ranny wraca do swego miasta i szkoły okrzyczany młodym bohaterem, piszą o nim w prasie. I właśnie w pierwszym tomie swojej autobiografii opisuje swoje żołnierskie losy. Młody, nieopierzony, ale już ze znanym nazwiskiem, ma szczęście służyć pod mądrymi dowódcami, którzy nie wysyłali go za wszelką cenę na pierwszą linię, jako mięso armatnie. Ale on, niespokojny, głęboko wierzący w wolność swojej ojczyzny Serbii, gotów był poświęcić jej swoje młode życie. Świadczy o tym osiemnaście ran.
W okrucieństwo wojennych czasów wplata Krakov poetyckie opisy bałkańskiej przyrody; wschodów i zachodów księżyca, bałkańskiej jesieni, co przywraca tamtym niespokojnym czasom wyjątkowo ludzki wymiar. Przeżywa smak zwycięstwa (pierwsze wojny bałkańskie), a potem też gorzki smak klęski (pierwsza wojna światowa) odwrót przez Kosowo przed bułgarskim „kotłem”.
Na tej relacji kończy się tom pierwszy jego wojennej autobiografii. Niestety autor nie zrealizował swojego zamiaru opisania całego swojego bujnego i nad wyraz twórczego życia, rak trzustki dość szybko pokonał osłabiony organizm. Leczony przez córkę w Szwajcarii, zmarł w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym ósmym roku, w wieku siedemdziesięciu trzech lat.
Ale przedtem opublikował dziesięć książek, w tym dwie powieści (Przez wiatr, Skrzydła) , zbiór opowiadań, autobiografię (Życie człowieka na Bałkanach), przewodnik po Bałkanach. Był reżyserem nagrodzonego i wysoko ocenionego na festiwalu filmu dokumentalnego "Za čast otadžbine i požar na Balkanu", którego premiera odbyła się 25 marca tysiąc dziewięćset trzydziestego roku. A także "Za honor Ojczyzny” z tysiąc dziewięćset trzydziestego pierwszego, przemianowany w tysiąc dziewięćset trzydziestym trzecim na „Golgotę Serbską”, ,który wciąż uważany jest za najlepszy serbski film dokumentalny o pierwszej wojnie światowej. O randze jego filmowej twórczości świadczy fakt, iż słynny reżyser Fritz Lang snuł dość długo związane z Krakovovem filmowe plany, przerwała je dopiero druga wojna światowa.
Kolejny ciekawy człowiek, polski żyd z bałkańskimi korzeniami, syn lekarza, którego wycinkowe losy poznajemy dzięki wydawcy, Fundacji Duży Format i świetnemu tłumaczeniu Agnieszki Żuchowskiej-Arendt. Niewielki poręczny format książki ułatwia czytanie jej w każdych warunkach; w tramwaju, autobusie, pociągu, na ławce w parku, kawiarni. Książka, którą nosiłem przy sobie przez ostatnie trzy tygodnie. Mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy ze sobą zżyci.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.