Reforma edukacji: Problem z podręcznikami do szkoły
Do dziś żaden z potrzebnych na 1 września podręczników nie został dopuszczony do użytku. Zdenerwowani pośpieszną reformą rodzice znów strajkują.
Likwidacja gimnazjów wymusiła na ministerstwie opracowanie nowych podstaw programowych, czyli dokumentów określających, czego uczą się dzieci w kolejnych klasach.
"W rezultacie niezgodny z podstawą programową stał się np. rządowy Nasz Elementarz dla klas pierwszych, który opracowano za rządów PO-PSL" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dotąd wszystko wskazywało na to, że podręcznik ten pójdzie do kosza. W styczniu minister Anna Zaleska oświadczyła jednak, że "Nasz Elementarz" zostaje, ale MEN nie nie będzie zajmować się poprawianiem podręcznika (potrzebne byłoby m.in. dołączenie do elementarza zajęć z podstaw oprogramowania i przygotowanie dłuższych tekstów) – podaje "Gazeta Wyborcza".
Organizacje pozarządowe i nauczyciele postanowili więc sami zaktualizować książkę. "Nowy elementarz, teraz pod tytułem My i nasz elementarz zawiera uwagi nauczycieli zebrane w ciągu ostatnich trzech lat". Autorzy podręcznika muszą teraz przejść przez procedurę dopuszczenia książki do użytku.
Niestety, "na razie żadna z książek, które będą potrzebne 1 września 2017 r. nie uzyskała jeszcze stempelka MEN" - zauważa "Gazeta Wyborcza". "Do 17 marca w resorcie złożono 64 takie wnioski. Ich autorzy czekają, aż resort wyznaczy rzeczoznawców, którzy będą mieli miesiąc na zrecenzowanie podręczników.
Pośpiech w pracy nad podstawami programowymi i sposób postępowania z nowymi podręcznikami rozzłościł dużą grupę rodziców. W poniedziałek po raz kolejny zastrajkują przeciw tak wprowadzanej reformie - podsumowuje "GW".