Relacje z Bruno Schulz. Festiwal – dzień dziesiąty
Bruno Schulz. Festiwal zmierza ku końcowi. Dziesiąty dzień obfitował w wielość wydarzeń, ale u nas zawsze ilość idzie w parze z jakością!
Od rana Michał Nogaś i Zygmunt Miłoszewski w Liceum Ogólnokształcącym nr VII, a Wojciech Bonowicz i Adam Poprawa w Gimnazjum nr 14, w ramach Lekcji pod klepsydrą, opowiadali uczniom o literaturze
Joanna Lech i Urszula Zajączkowska przekonywały starszych słuchaczy, że Nie tylko poezja jest w kręgu ich zainteresowań literackich. Na wieczornym Salonie Angelusa na Bruno Schulz. Festiwal – Kawiarnia Europa spotkaliśmy się z nominowanymi do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus: Filipem Florianem, Stanisławem Aleksandrem Nowakiem, Olegiem Pawłowem, Farukiem Sehiciem, Moniką Sznajderman i Andreą Tompą. Dzień zakończył Turniej jednej prozy poetyckiej w klubie Proza.
Ze względu na nazwisko patrona festiwalu, jest on z grubsza prozatorski, ale staramy się, aby był to czas dla wielu sztuk, w tym poezji.” – tak dyrektor programowy Bruno Schulz. Festiwal Marcin Baran otworzył wieczorne spotkanie z Urszulą Zajączkowską i Joanną Lech.
Wydarzenie poprowadził Adam Poprawa, które opatrzył mottem, wierszem Philipa Larkina „Ropuchy” (przeł. Stanisław Barańczak). Ten poetycki przekaz miał uświadomić kontrasty, opowiedzieć o dwóch sprzecznościach, które ujarzmiają autorki – poetki, które uprawiają prozę. Joanna Lech jest z „wykształcenia” pisarką, swoją twórczość zaczęła od poezji, przeszła do prozy. Obecnie okrasza swoje utwory liryczne metaforami. Na spotkaniu oświadczyła, że do poezji już nie wróci. Bardzo chciała mieć literackiego idola, ale kiedy go poszukiwała „nie było takich fajnych, jak są teraz”. Inspirowała się filmem, własnym życiem. Dokładnie pamięta moment, kiedy doceniła poezję – pod koniec liceum, kiedy wszyscy zaczynali czytać, znalazła wiersz Tadeusza Różewicza w podręczniku szkolnym. To był moment katharsis. Jak sama mówi – fantastyczny moment. Lech w swoich wierszach często nawiązuje do innych i miksuje poezję. Tomik „Trans” jest w całości zainspirowany muzyką, którą słuchała autorka. Lubi eksperymentować.
Urszula Zajączkowska, niedoszły inżynier leśnictwa, ale jednak adiunkt w Samodzielnym Zakładzie Botaniki Leśnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. I poetka, której brakowało języka w złożoności natury. Autorytetów ma wielu, na czele z Wisławą Szymborską i Czesławem Miłoszem. Swoich czytelników przekonuje, że samotność nie jest zła, że nie są bezużyteczni, że nie muszą być szczęśliwi.
Rozmowy przerywały czytania autorek ich własnych wierszy. Usłyszeliśmy między innymi „Kościotrupa”, „Ogień i sosnę” Urszuli Zajączkowskiej, ale i „Jakby z rozpędu”, „Łatwy i szybki dochód” i fragment „Sztuczek” Joanny Lech.
Od kilku lat Bruno Schulz. Festiwal gości w ramach Kawiarni Europa nominowanychdo Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Spotkanie poprowadzili Szymon Kloska i Wojciech Bonowicz. Ze względu na ilość nominowanych, plan wydarzenia został przedstawiony na początku. Pisarze czytają fragmenty swoich książek w ojczystym języku, potem o nich opowiadają a na końcu wspólnie dyskutują o tożsamości środkowoeuropejskiej.
Wojciech Bonowicz, bez względu na wynik nagrody, myśli o wszystkich gościach jak o laureatach. I tak, pierwszy laureat „bonowiczowski”, czyli Filip Florian odczytał fragment „Dni króla” (tłum. Radosława Janowska-Lascar). Następnie byli „Galicyanie” Stanisława Aleksandra Nowaka, „Opowieści z ostatnich dni” Olega Pawłowa (tłum. Wiktor Dłuski), „Książka o Unie” (tłum. Agnieszka Schreier), „Fałszerze pieprzu” Moniki Sznajderman” i (spóźnionej) Andrei Tompy „Dom kata” (tłum. Anna Butrym). Andrij Lubka niestety nie był obecny na spotkaniu.
Monika Sznajderman w „Fałszerzach pieprzu” zawarła losy swojej rodziny od 1859 roku (urodzenie jednego z pradziadków) i jej narodziny, symboliczne spotkanie rodziców w 1959 roku. To przy okazji 100 lat historii Polski.
„Dom kata” Andrei Tompy to „fikcja dokumentalna”, czyli jak sama autorka tłumaczy, dzieciństwo opisane z perspektywy trzecioosobowej, która pozwoliła na dodanie fikcji. Próbowała pomyśleć o niewinnej osobie, dziecku, które staje się częścią świata, pogardzanego przez wszystkich – żydowskiego i węgierskiego w Siedmiogrodzie.
Filip Florian napisał książkę historyczną „Dni króla”. Opisał w niej bardzo dobry okres w dziejach Rumunii, czas emancypacji krajów środkowoeuropejskich. Główny bohater opisuje oczami obcokrajowca to, co dzieje się w tym obcym dla niego kraju. Filip Florian przez kolejne lata starał się patrzeć jak on, by docenić historię Bukaresztu, które przez lata było miastem kosmopolitycznym. Wszyscy żyli obok siebie, w zgodzie, mówiąc różnymi językami – czy to właśnie ta nasza „środkowoeuropejskość”?
„Galicyjanie” Stanisława Aleksandra Nowaka to książka o Zaborowie (okolice Czudca). Po odczycie fragmentu od razu wzbudził zainteresowanie język, którym autor opisał świat chłopski. Zrobił to, bo lubi wyzwania. Jak skromnie powiedział: „Galicyjanie” to moja najcieńsza książka, ale nie najlepsza” (gabarytowo przypomina „Lód” Jacka Dukaja). Jak sam mówi, tworzy przy pomocy „impresjonizmu językowego” tworząc mozaikę z języka, łącząc język staropolski z neologizmami, które po prostu mają dobrze brzmieć.
„Książka o Unie” Faruka Sehića miała być książką o przyrodzie, a wojna miała być tylko echem. Jednak ze względu na doświadczenia wojenne, autor to im poświęcił większość wydawnictwa. Napisanie „Książki o Unie” to też podsumowanie wcześniejszej twórczości, wcześniej Sehić pisał krótkie dramaty, które zakończyły się powieścią. Jak w przypadku Boruckovej, którą gościliśmy kilka dni temu, proces pisania przyniósł ulgę, ale autor chciał wyjść ponad swoje doświadczenie i był spokojny, kiedy tworzył.
„Opowieści z ostatnich dni” Olega Pawłowa to zdaniem Szymona Kloski „powiew świeżości”. W polskiej literaturze na pewno, mimo że ukazała się w naszym kraju
po 23 latach od premiery w Rosji. W latach dziewięćdziesiątych historia nie istniała, dla tego w 1994 roku Pawłow napisał mit, który tworzył nową historię, chciał ją wytłumaczyć poprzez literaturę. Jego życie jest związane z losem bohatera, ale nie jest w centrum wydarzeń. Oleg Pawłow zaapelował, aby kultura sprawiała, że granice znikną w Europie.
Debata o cechach wspólnych mieszkańców Europy Środkowej otworzyła oczy wielu uczestnikom. Andrea Tampa dała przykład, że w swojej książce w polskiej wersji nie było żadnych przypisów, ale w angielskim tłumaczeniu – już ok. 100. Monika Sznajderman połączyła to ze znajomością wspólnego dziedzictwa, niestety komunistycznego. Faruk Sehić pocieszył tym, że łączy nas też prostota i poczucie humoru. Szczegóły nie zostały ustalone, dlatego zachęcamy do lektury wszystkich książek finalistów, bo tam na pewno je znajdziemy. Już dziś ogłoszenie laureata – z niecierpliwością czekamy na werdykt!
Wieczór zakończył Turniej jednej prozy poetyckiej, który przeprowadził Tomasz Majeran. Jury w składzie: Joanna Lech, Urszula Zajączkowska i Adam Poprawa z dziesięciu uczestników wyróżniło trzech: Jakuba Sęczyka, Darka Mazura i Marka Baranieckiego. Gratulujemy!