Rozmowa z Krzysztofem Wójcikiem na temat jego książki „Psy wojen”: "Wydaje mi się, że dziennikarstwo śledcze będzie zmierzało w kierunku hakerstwa i wyciągania informacji poprzez nie do końca legalną działalność"
Redakcja Portalu Księgarskiego prezentuje rozmowę z Krzysztofem Wójcikiem,dziennikarzem śledczym, autorem książki "Psy wojen", którą opublikował poznański Dom Wydawniczy REBIS.
Gabriel Leonard Kamiński: Panie Krzysztofie skąd pomysł na książkę „Psy wojen” i pytanie od pańskich czytelników, które znalazłem w necie, dlaczego taki a nie inny dobór postaci? Wydał się wielu czytającym mówiąc kolokwialnie kontrowersyjny? Na przykład ten gangster, który idzie do Legii Cudzoziemskiej i ucieka z niej wykorzystując część zdobytej tam wiedzy do swoich przestępczych działań. Wymyka się to przyjętej w odbiorze tego rodzaju książek filozofii ideowca, który idzie walczyć za to co wierzy?
Krzysztof Wójcik: Jeżeli chodzi tutaj o ideę książki, to powstała ona w czasie rozmów z panią red. Magdą Chorębała. Przez lata jako dziennikarz śledczy zajmowałem się zorganizowaną przestępczością i służbami specjalnymi, czyli generalnie takim złym światem. I w trakcie naszej rozmowy, gdzie zastanawialiśmy się, czy nie mogłaby powstać książka o WSI, ja opowiedziałem historię mego dziadka, który był w latach 50-tych w Legii Cudzoziemskiej; walczył w Indochinach. I na kanwie tego powstał pomysł zrobienia książki, której na naszym rynku do tej pory chyba nie było. Traktującej dość szeroko temat kontraktorów czy po prostu najemników. Dla mnie osobiście niesamowita jest historia mego dziadka, który walczył w Wietnamie. Nie chciał tam jechać, nie chciał być najemnikiem,trafił tam przez przypadek. Jego własne zabiegi zaciągnęły go do Legii, a później już nie było odwrotu. I wokół tego, a historia mego dziadka miała być głównym szkieletem, starałem się przedstawić kolejne historie reprezentowane przez różne postaci. Chciałem żeby przedstawić służbę najemników przez pryzmat różnych bohaterów. Stąd też historia gangstera.
Wiadomo, że jest inna specyfika tych działań, powiedzmy w latach pięćdziesiątych, gdzie inni ludzie się zaciągali, potem inna w latach dziewięćdziesiątych już po Iraku. Starałem się pozbierać różne historie, które zbudowałyby kilka różnych obrazów osób, których odrębne historie życiowe splatają się ze sobą, bo oni zaciągają się do Legii chcąc być kontraktorami jak się obecnie mówi, a wcześniej nazywano ich najemnikami.
Gabriel Leonard Kamiński: Ile zajęła Panu praca nad tą książką?
Krzysztof Wójcik: Praca nad książką łącznie wszystko razem zajęła mi około roku czasu. Miałem w miarę nieźle rozpracowany dobór bohaterów i towarzystwa związanego ze służbami; osoby związane z „Gromem”, czy Służbami Specjalnymi. Ta książka by była, a spotkałem się z takimi zarzutami, że druga część jest słabsza niż pierwsza. Ta druga część byłaby mocniejsza, o tyle, że dwie osoby, które były w „Gromie”, a potem na misji w Iraku, teraz mają poważne problemy psychiczne i nie zgodziły się na udostępnienie publiczne swoich relacji. Oczywiście wcześniej świetnie znałem historię dziadka i gangstera.
Gabriel Leonard Kamiński: Który z Pańskich bohaterów wniósł najwięcej do pańskiej książki. czy pański dziadek p. Zygmunt Wojtczak?
Krzysztof Wójcik: Wojtczak to jest dziadek. To chyba niepotrzebne??
Gabriel Leonard Kamiński: A Doda?
Krzysztof Wójcik: „Doda” to jest były żołnierz Legii Cudzoziemskiej, który mieszka pod Braniewem. Tu nie chciałbym jakby w ten sposób wyróżniać kogokolwiek, bo mam obok siebie gościa z AT super miły facet, który bardzo mi pomógł przy powstaniu drugiej części tej książki. Trudno mi jest się wypowiedzieć, bo dziadek to był dziadek. Dziadka się kocha, wydaje mi się, że trudno mi byłoby odpowiedzieć na tak sformułowane pytanie, Każdy ma tu opowiedzianą swoją indywidualną, jednostkową historię. Historia dziadka była tragiczna. Przeczytasz książkę, to zobaczysz. Został wciągnięty na siłę do Legii, wylądował w Wietnamie, zdezerterował, miał wyrok śmierci i siedział w więzieniu, Tak naprawdę to historia na sensacyjny film. Rysiu Doda, to taki wojak Szwejk. Tu z kolei chłopaki z jednostek, to służba w wojsku w wolnej Polsce, potem kontrakt, np. gdzieś w Pakistanie. Każda historia jest jednostkowa i tu nie ma co rozpatrywać. Mnie się zdaje, że każdy z nich zapłacił jakąś swoją cenę za to. Gangstera którego opisuję nie lubię, dla mnie jest to bandyta. Ale gdzieś tam też ociera się o Legię.
Gabriel Leonard Kamiński: Miałem zajęcia ze studentami dziennikarstwa, wielu z nich marzy, aby zostać dziennikarzem śledczym, żeby robić coś, co przy okazji czynienia dobra, niesie ze sobą szczyptę suspensu. Kilka pańskich rad dla tych niespokojnych duchem? Czy powinni np. zacząć od budowania swojej sieci informatorów, znajomości w policji i prokuraturze?
Krzysztof Wójcik: Mnie się wydaje, że aktualnie dziennikarstwo śledcze umiera, redakcje nie mają pieniędzy, żeby sponsorować takie działy i nie mówimy tu o kopiowaniu materiałów pochodzących np. ze służb, ale myślę tu o stricte dziennikarstwie śledczym. Myślę, że poza Piotrem Pytlakowskim który takie właśnie dziennikarstwo uprawia, pisze o tym w książkach, są też te sprawy poruszane w programie Superwizjer, to nie ma praktycznie w Polsce tego typu dziennikarzy. Myślę, że nie można z góry wskazać, czy dany człowiek kończący studia dziennikarskie ma predyspozycje do tego, czy może być lub nie być dziennikarzem śledczym. Mówi się, że „Rosja to stan umysłu”, myślę, że jest w tym coś na rzeczy jeśli chodzi o to specyficzne zajęcie dziennikarstwo śledcze, to też przede wszystkim stan umysłu czy styl życia.
Trudno mi powiedzieć w jakim kierunku w przyszłości rozwiną się media, żeby coś takiego komuś polecać bądź nie polecać? Bo inny styl dziennikarstwa był kiedy ja go uprawiałem, zaczynałem kiedy miałem lat dwadzieścia jeden, pracowałem jako stażysta w "Wieczorze Wybrzeża”. Później zajmowałem się dziennikarstwem prasowym, to też jest zupełnie inne dziennikarstwo śledcze. Potem zajmowałem się dziennikarstwem śledczym w telewizji, jest to też inny rodzaj pracy; jest się okablowanym, ma się ukryte kamery, nagrywa się jakiegoś przestępcę. Tak że wydaje mi się, że dziennikarstwo śledcze będzie bardziej zmierzało w kierunku hakerstwa i wyciągania informacji poprzez nie do końca legalną działalność. Wcześniej też tak bywało w dziennikarstwie śledczym, że też się posługiwałem historiami nie do końca legalnymi. Posiadałem jakieś uzyskane informacje, materiały tajne, czy operacyjne policji, których nie powinienem mieć.
Przy czym sprawdzenie, załóżmy prozaiczna historia, chcę sprawdzić, ile lat ma kolega Darek. Nie wiem ile ma lat, no to ktoś ze znajomych z policji wrzuca mi gdzieś tam na bęben sprawdzenie tego, żeby jego Pesel wyskoczył; to jest nielegalne. Ale ja takie rzeczy robiłem. Osoba, która przekazuje mi stenogramy z podsłuchów popełnia przestępstwo. To wszystko, jest gdzieś balansowaniem na granicy prawa. A wydaje mi się, że powiedzmy, kierunek dziennikarstwa będzie związany z nowymi technologiami. I to co Stieg Larsson opisywał w „Millenium”, że powiedzmy haker odgrywa główną rolę, to w tym kierunku będzie szło. Co będzie tam za lat dziesięć czy dwadzieścia, to trudno mi jest teraz przewidzieć bo nie jestem Stevem Jobsem.
Gabriel Leonard Kamiński: Tak na zakończenie trochę kryptoreklamy, jakby Pan mógł, nie tylko naszym czytelnikom powiedzieć w kilku zdaniach dlaczego powinni sięgnąć po „Psy wojen”?
Krzysztof Wójcik: Wydaje mi się, że są to historie, które wcześniej na taką skalę nie pojawiały się w mediach. Opisują bardzo trudny kawałek chleba. Jeżeli ktoś się zastanawia, czy ma powiedzmy iść do Legii Cudzoziemskiej, do jakiegoś innego obcego wojska czy iść na kontrakt, to trzeba mieć świadomość, że tak naprawdę, przy tego typu umowie ryzykuje się najważniejszą rzecz którą się ma czyli życiem, którego nie zrekompensują żądne pieniądze dla rodziny czy kogokolwiek w wypadku śmierci bohatera. A książka opowiada o gościach, którzy ryzykowali swoje życie, a na pewno nie zgodzę się jakby z taką opinią, że są to stricte najemnicy, że dla kasy idą kogoś zabijać, bo chłopaki tak jak Darek czy tam „Szilu” jechali chronić polskich naukowców, gdzieś za granicą, gdzie trwają działania zbrojne. I to oni narażali swój tyłek, wydaje mi się, że właśnie z tego powodu warto tą książkę przeczytać, żeby nauczyć się szacunku dla policjantów, dla żołnierzy, którzy po skończonej służbie dla danego kraju muszą się imać tego typu zajęć, żeby zarobić i utrzymać swoje rodziny. Państwo nie potrafi zorganizować im na tyle powiedzmy przyszłości, żeby zagospodarować te miliony, które zainwestowano w ich wyszkolenie, broń, żeby ci ludzie mogli godnie żyć i funkcjonować w społeczeństwie.
„Darek”: No i przekazać swoje doświadczenie.
Dziękuję Panom za rozmowę
Z Krzysztofem Wójcikiem, jednym z najlepszych dziennikarzy śledczych, dwukrotnym zdobywcą nagrody Grand Press (za publikacje o korupcji na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego i w pomorskim wymiarze sprawiedliwości) oraz laureatem „Złotego Notesu” Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za całokształt pracy reporterskiej, rozmawiał
rewd. Gabriel Leonard Kamiński z Portalu Księgarskiego www.ksiazka.net.pl
Na stronie głównej (zdjęcie autora) Piotr Wachnik