Rozmowa z Michaelem Scottem Moorem: "Złotą zasadą dobrego dziennikarstwa jest znać dobrze temat, który zamierzasz poruszyć"
Redakcja Portalu Księgarskiego i Fundacja Laboratorium Kultury Książki Libroskop prezentują rozmowę z amerykańskim dziennikarzem i pisarzem Michaelem Scottem Moorem, autorem książki "Pustynia i morze". 977 dni niewoli na somalijskim wybrzeżu piratów". Moore był gościem Domu Wydawniczego REBIS i 10. Warszawskich Targów Książki.
Gabriel Leonard Kamiński: Michael nie każdemu się zdarza być porwanym przez somalijskich piratów. Tobie się to przydarzyło. Powiedz, co w momencie, kiedy stwierdziłeś, że coś się dzieje nie tak, czy doświadczyłeś tego, o czym mówią ludzie, którzy zetknęli się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, iż przed oczami przewinęło się całe twoje życie, czy może na początku było tylko wielkie zdziwienie?
Michael Scott Moore: Tak, wiedziałem, że dzieje się coś złego, i tak naprawdę o pierwszej rzeczy o jakiej pomyślałem, to była moja rodzina. Bo to, że mnie coś grozi, tego się domyślałem się, ale bałem się, że będzie wiedziała tylko to, że zostałem porwany, A nie dotrze do nich np. informacja jak się czuję, w jakiej jestem kondycji. Owszem, był ten moment, że całe życie przeleciało mi między oczami, ale to nie była chwila. Trwało to przez pierwsze kilka tygodni, całe moje dotychczasowe życie, przelatywało mi przed oczami w bardzo powolnym tempie, połączone to było na początku z przekonaniem, że mnie w końcu zabiją. To były kluczowe dla mnie pierwsze trzy tygodnie. Potem cały ten okres czyli te trzy lata, kiedy byłem porwany, różne fragmenty mego życia ukazywał mi się w moim umyśle, ale tak naprawdę, te pierwsze trzy, cztery tygodnie były dla mnie najważniejsze.
GLK.: Jak wyczytałem w twoim dziennikarskim curriculum vitae, w dwa tysiące dziewiątym roku brałeś udział w akcji wojsk NATO przeciwko piratom. To, że brałeś wcześniej udział w takiej eskapadzie pozwoliło ci po porwaniu lepiej ustawić swoje relacje z piratami, obłaskawić ich, czy łatwiej ci było się z nimi porozumieć?
Michale Scott Moore: Tak, to pozwoliło mi pozyskać podstawową wiedzę, jak w takich sytuacjach powinienem się zachować, i jak może się ta sytuacja rozwinąć, ale nie było tu pola do negocjacji. Bo oni ze mną nie negocjowali, lecz z rodziną i innymi osobami. Natomiast ta wiedza mi pomogła, ale też nie na tyle, bo podczas tej akcji NATO nie widziałem podobnej sytuacji w której piraci by kogoś porwali.
GLK.: Spędziłeś 997 dni w niewoli u piratów, powiedz nam, który z tych dni, czy miesięcy był dla ciebie najtrudniejszy a w którym już wiedziałeś, z rozmów z nimi, po ich zachowaniu, że sprawa rozwiąże się po twojej myśli. Czy to, że miałeś podwójne obywatelstwo: niemiecko-amerykańskie, pomogło ci to w tej sytuacji, czy po prostu utrudniło?
Michael Scott Moore: Właściwie do samego końca nie wiedziałem, że będę wolny. To, że będę uwolniony dowiedziałem się właściwie ostatniego dnia. I przez pierwsze tygodnie starałem się nie oszukiwać siebie, stwierdzeniem, że na pewno mnie uwolnią. Najgorszym dla mnie momentem była końcówka dwa tysiące trzynastego roku, kiedy byłem w niewoli już prawie o dwóch lat. Faktycznie po raz pierwszy z taką mocą dotarł do mnie fakt, że nigdy już mogę nie być uwolniony. W tym momencie, kiedy uświadomiłem to sobie, przebaczyłem piratom, że mnie
porwali. I to mi pomogło dojść do konkluzji, że może jednak mnie uwolnią; trwały jakieś negocjacje, przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce, co sugerowało, że jesteśmy poszukiwan, że ktoś się nami interesuje. Reasumując; coś cały czas się wokół nas działo, tyle, że nie wiedzieliśmy do czego to zmierza. Najlepszym momentem, z całej tej całej sytuacji było to, kiedy byłem przetrzymywany na statku, wtedy nie byłem już sam, dawali nam lepsze jedzenie, był odstęp do ryb.
GLK.: Kiedy podjąłeś decyzję, że opiszesz tą traumatyczną dla ciebie sytuację i powstanie z tego książka?
Michael Scott Moore: Kiedy zostałem uwolniony w dwa tysiące trzynastym roku, to pomyślałem, że z tego może być ciekawa książka, ale bałem się, że moja pamięć może być zawodna i nie będę pamiętał tego wszystkiego, co się tam wydarzyło. Natomiast w dwa tysiące piętnastym roku, kiedy napisałem artykuł o tym wydarzeniu do magazynu „The Guardian”, zacząłem zbierać materiały do dłuższego projektu, którego finalnym zakończeniem jest właśnie ta książka.
GLK.: Powiedz Michael, co być poradził młodym dziennikarzom, którzy chcieliby tak jak ty pojechać w takie newralgiczne miejsce świata i zająć się takim niebezpiecznym tematem? Co powinni ze sobą zabrać: dwa paszporty, wielofunkcyjny scyzoryk, przeczytać o tym miejscu trochę książek?
Michael Scott Moore: Ja tak naprawdę podróżuję z jednym paszportem, moje podwójne obywatelstwo nie miało tu żadnego znaczenia. Natomiast prawda jest taka, że jest wiele takich niebezpiecznych obszarów, o których jeszcze trzeba napisać, ale jak pokazuje ta konkretna książka, nagle wszystko dobrze zaplanowane może pójść nie tak. Złotą zasadą dobrego dziennikarstwa jest znać dobrze temat, który zamierzasz poruszyć. Ja miałem taką przewagę, iż bardzo dobrze znałem temat dotyczących somalijskich piratów. Mniej więcej wiedziałem, co może się wydarzyć i dzięki temu nie wszystko udało mi się zrealizować, ale ogólnie bardzo mi to pomogło. Reasumując: należy znać temat i znać środowisko, które zamierza się spenetrować.
GLK.: Powiedz Michael, czy ta ekstremalna przygoda z piratami wpłynęła na ciebie, na twoją psychikę, na twoje spojrzenie na świat i na ludzi w ogóle? Coś się w tobie zmieniło, przewartościowało. Zmieniłeś swoją filozofię życiową, inaczej patrzysz teraz na wiele spraw?
Michael Scott Moore: W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że mogę już nie zobaczyć swoich bliskich, swojej rodziny. Było już tak, że piraci mówili mi, iż za dwa tygodnie, góra miesiąc zostanę uwolniony i wówczas z powrotem nabierałem nadziei. Mimo to nie zostałem jednak uwolniony, więc to był taki akt desperacji i rozpaczy. Ale rozpacz i nadzieja to są te dwie rzeczy dzięki, którym można patrzeć w przyszłość. Ale żadna z nich nie jest prawdziwym życiem.
GLK.: Zawsze rozmowę z pisarzami kończę takim moim tradycyjnym pytaniem. Mamy olbrzymi rynek wydawniczy, w każdej dziedzinie wychodzi sporo nowych tytułów. Czytelnicy mimo wielu kanałów informacyjnych mają przed sobą coraz trudniejszy wybór. Proszę cię o odrobinę autoreklamy. Gdybyś w kilku zdaniach powiedział im, dlaczego powinni sięgnąć i przeczytać twoją książkę, to co byś im powiedział?
Michael Scott Moore: Można się z tej książki mimo wszystko nauczyć wiele o nadziei, ale też o tym, iż czasami nie można zmienić, tego co się wydarzyło – przyczyn i skutków. Natomiast można zobaczyć jaki będzie wynik końcowy. I to jest ważniejsze. I o tym jest ta książka i to jest jej główne przesłanie.
Dziękuję Michael za rozmowę.
Z Michaelem Scottem Moorem, amerykańskim dziennikarzem, pisarzem, autorem wydanej przez Dom Wydawniczy REBIS relacji z 977 dni w rękach somalijskich piratów „Pustynia i morze. 977 dni w niewoli na somalijskim wybrzeżu piratów”.
Michael Scott Moore, amerykański dziennikarz i pisarz, ma w dorobku powieść komiczną o Los Angeles, Too Much of Nothing, oraz relację podróżniczą o surfingu, Sweetness and Blood, która zdobyła miano Najlepszej Książki 2010 w rankingach „Economist” i Popmatters.com. Pracował w redakcji „Spiegel Online International”, w Berlinie pisał też dla „Pacific Standard” felietony o polityce transatlantyckiej. Otrzymywał granty z Carey Institute (w ramach programu Logan Nonfiction), Fundacji Fulbrighta i Pulitzer Center on Crisis Reporting. Mieszka na zmianę w Berlinie i Los Angeles.
(zdjęcia autora www.wikipedia.org)