W Impulsie: Niewiedza jest wyzwaniem
Wiedzy towarzyszy niewiedza. Im większa wiedza, tym większe obszary niewiedzy lub jakże bliskiej jej wiedzy pozornej. Wiedza i jej siostra, niewiedza, towarzyszyły nam w całych dziejach ludzkości.
Wiedza jest ciekawa, a jak jest z jej siostrą? Pokłady ludzkiej niewiedzy mogą być dla badacza ciekawsze niż erudycja. Warunek jest jednak taki, by patrzeć na niewiedzę jako odłóg do zaorania i uprawiania. Nie jest bowiem niewiedza ani chorobą, ani przypadłością, ani stanem ducha, ani tym bardziej grzechem. Stanowi zbawienny równoważnik wszelakich encyklopedii i najmądrzejszych nawet traktatów.
Profesor Aleksander Nalaskowski zaprasza czytelników w swojej niewielkiej objętościowo książeczce pod jakże frapującym tytułem Pedagogiczne zwierzątko. Fenomen niewiedzy do przyjrzenia się temu zjawisku. Przyjrzenia krytycznemu, ale nie pozbawionemu dozy miejscami życzliwej, miejscami - ostrej jak brzytwa ironii. Niewiedza - wbrew silnemu nurtowi zachwytu nad coraz głębszym poziomem wiedzy - rozlewa się wszędzie już nawet nie jak wiosenna, wezbrana rzeka, ale jak fale podnoszącego się poziomu mórz. Dla wielu niezauważalnie, ale stale, systematycznie. Niewiedza jest na swój sposób dumna z siebie. Niewiedza jest maskowana ogólnym zadowoleniem z osiągnięcia określonych standardów, z ukrywających prawdę statystycznych średnich, z budzących radość słupków, procentów i magii odpowiednio dobieranych liczb. Tę właśnie niewiedzę, akceptowaną, nierzadko hołubioną i docenianą, tropi w otaczającej nas rzeczywistości znany pedagog.
W lekki, przystępny, momentami zadziorny sposób prowokuje Nalaskowski do przyjrzenia się niewiedzy naszej powszechnej. Do szukania jej źródeł, inspiracji, form, czynników sprzyjających. Już tytuły poszczególnych krótkich rozdziałów (np. Niewiedza fałszująca, Czas goi niewiedzę, Błogosławiona niewiedza, Niewiedza jako tajemnica, Niewiedza utytułowana) odkreślają formę przekazu, jaką wybrał autor. Mimo, że często sięga on po własne i cudze prace badawcze, po liczne artykuły prasowe (z pracy codziennej i specjalistycznej) nie jest Pedagogiczne zwierzątko pracą naukową. Bliżej tej książce do publicystyki, w której bardziej chodzi o wypunktowanie, podkreślenie, swobodne opisywanie, a nawet lekkie wyolbrzymienie niż o chłodną ocenę, obiektywizm, precyzyjny dowód. Profesor Nalaskowski chce, byśmy sobie uświadomili pewne zjawiska, byśmy zastanowili się nad ich przyczynami, byśmy krytycznie ocenili to, co zdaje się uchodzić za postęp i nowe, atrakcyjne normy. Nie boi się autor stanąć wbrew poprawności politycznej i stanowiącej jej oręż nowomowy.
Zwraca uwagę elegancki język rozważań, jakim posługuje się autor Pedagogicznego zwierzątka. Zwraca uwagę emocjonalne i intelektualne zaangażowanie wieloletniego doświadczonego pedagoga w analizę swoistego psucia tego, co dobre. W ukazywanie, jak kolejny raz pozornie lepsze staje się wrogiem dobrego. Może momentami jest to obraz nieco zbyt pesymistyczny, ale czyż nie lepiej martwić się przed faktem niż być mądrym po szkodzie? Profesor Nalaskowski próbuje - jak sam zauważa - nie tyle za wszelką cenę tropić prawdę, co wskazywać obszary, w których na własną rękę można jej szukać. I do tego cały czas zachęca czytelników.
Wszystko zaczyna się od wiedzy. A może wszystko zaczyna się od uświadomionej niewiedzy? W dużym stopniu chodzi właśnie o uświadomienie sobie roli wiedzy i niewiedzy, ich istnienia, form koegzystencji, a nawet naszego mniej lub bardziej świadomego udziału w tym mogącym czasami budzić niepokój „pomieszaniu” sensów i pojęć.
źródło: Damian Kopeć
http://impulsoficyna.com.pl/recenzje/pedagogiczne-zwierzatko,1735.html