Zapraszamy na Pomosty literackie - Spotkanie nr 7
Zapraszamy na Pomosty literackie Spotkanie nr 7. Współcześni wrocławscy pisarze mówią o swojej twórczości i przypominają sylwetki nieżyjących koleżanek i kolegów. Zapraszamy do literackiej podróży przez przeszłość i teraźniejszość.
Księgarnia Wratislavia oraz Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział we Wrocławiu zapraszają na spotkanie autorskie, siódme z cyklu „Pomosty literackie”, które odbędzie się 16 listopada (w czwartek) o godzinie 18 w Księgarni Wratislawia (plac Legionów 14, Wrocław). Gościem wieczoru będzie wrocławski pisarz Jerzy Pluta. Spotkanie poprowadzi Gabriel Kamiński. W drugiej części spotkania jego uczestnicy przypomną sylwetkę i twórczość wrocławskiego pisarza, Ernesta Dyczka, zmarłego w 2014 roku.
Jerzy Pluta – ur. 1942 r., prozaik, krytyk literacki, edytor, ornitolog amator. Urodził się na Górnym Śląsku, gdzie spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Od 1960 r. mieszka na Dolnym Śląsku. W latach 1960-1965 studiował filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim im. Bolesława Bieruta; na tejże uczelni na podstawie rozprawy „Proza Henryka Worcella” uzyskał w 1975 r. stopień doktora nauk humanistycznych. Od końca października 1965 r. do lipca 1969 r. pracował w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich-Bibliotece PAN. Debiutował opowiadaniami w prasie społeczno-kulturalnej w 1963 r. (Odra, Tygodnik Kulturalny). Współinicjator i w latach 1966-1970 członek „Ugrupowania Literackiego 66”. W latach 1995-2002 redaktor, edytor i autor naczelny zeszytów literackich Przecinek. W 1975 r. otrzymał Nagrodę Literacką im. Stanisława Piętaka (za książkę Okruchy epopei), a w 1980 r. – Nagrodę Fundacji im. Kościelskich w Genewie (za powieść Sto czyżyków). Wydał m. in.: Pas. Opowiadania,1967; Konie przejadają Polskę. Opowiadania i opowiastki, 1974, Sto czyżyków (i piórko rajskiego ptaka). Powieść, 1978; Stacja metra: Franz Kafka. (Małe prozy dawne i nowe), 1994; W maju 2010 roku ląduję bezpiecznie na placu Czerwonym w Moskwie. Małe prozy niepolityczne, 2011.
W 2016 ukazały 2 książki Jerzego Pluty: w Wydawnictwie Warstwy – zbiór małych próz Tysiąc pierdołek o pichceniu grochu z kapustą i kawiorem (wyróżnienie za projekt graficzny dla Małgorzaty Rybickiej w konkursie Tokyo TDC Annual Awards 2017, wyróżnienie w dziale „Literatura piękna” w 57. Konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek „Najpiękniejsze książki 2016 r.”), a w Wydawnictwie OKiS Arch2pelag – reedycja w jednym tomie Przecinka („Książka miesiąca” miesięcznika „Twórczość” 2017, nr 4).
Ornitolog amator: od 1956 roku prowadzi obserwacje stadnych zachowań czyżyków (Spinus spinus) i wróbli (Passer domesticus)), zwłaszcza balkonowych; dociekliwym czytelnikom niektóre wyniki badań udostępnia w utworach prozatorskich.
Ernest Dyczek, ur. 1935 w Bielsku na Śląsku Cieszyńskim, zm. w 2014 we Wrocławiu, poeta, prozaik, tłumacz literatur niemieckojęzycznych, redaktor, wydawca. Do 10. roku życia nie znał języka polskiego, uczęszczał początkowo do niemieckiej szkoły podstawowej. Studiował zaocznie bibliotekoznawstwo i filologię polską na UWr. Jest autorem trzech tomów poezji (Miejsca doznane, 1965, Cień, 1972, Nocne pasjanse (trzy poematy),1977), dwóch tomów opowiadań (Pierwsza wypłata, 1969, Długa noc, 1975) oraz trzech powieści (Autosja, 1983; Manuskrypt Diabła, 1990; Biała Dama, 1991), a także dwóch nie wydanych powieści (Mortalia – 1982; Wratislavia – 2004) oraz przekładów, m.in. Kalkwerk i Beton Thomasa Bernharda (wspólnie z Markiem F. Nowakiem) i Rozmowy z Kafką Gustava Janoucha (wspólnie z Januszem Borysiakiem), Dezerter (tom opowiadań) Gerharda Amanshausera (część opowiadań przełożył Janusz Borysiak) oraz autorem dwujęzycznej, polsko-saksońskiej antologii poetyckiej Zielona granica (Die grüne Grenze). Odznaczony złotą odznaką „Zasłużony dla Województwa Wrocławskiego i Miasta Wrocławia (1981) i wyróżniony odznaką „Zasłużony Działacz Kultury” (1999).
Ernest Dyczek, Z „Dziennika” (fragment)
Wtorek, 2 stycznia 2001 – Cieszyn.
Źle przespana noc. W pokoju było za chłodno, a poza tym radykalna zmiana powietrza i trzymający w klinczu stres. Jest ósma rano, już po wzięciu prysznica, po ubraniu. Na śniadanie zejdę o wpół do dziewiątej – potem albo na cmentarz, albo do Czeskiego Cieszyna, ale raczej na cmentarz. Ślisko na chodnikach, a mam „łyse” podeszwy. Może dziś posypią? Wątpliwe. Cieszyn może ten sam, ale już nie ci sami ludzie – ubeckie pomiotło. Wtedy, w czasach mojego dzieciństwa, dozorcy wstawali o czwartej rano, żeby usunąć śnieg z chodników, a zlodowaciałe pozostałości posypać popiołem wygarniętym z kaflowych pieców. Do szkoły szło się bezpiecznie, starzy ludzie też szli bezpiecznie na ranne nabożeństwa do swoich kościołów. I po zakupy gospodynie szły bezpiecznie. To nie świat się zmienił na gorsze, to zdecydowanie ludzie sparszywieli. Rozregulowany człowiek... Po dwudziestu wiekach chrześcijaństwa, tej najbardziej obłudnej religii, człowiek musiał się zepsuć. Chrześcijanin to synonim obłudnika. Nie spotkałem jeszcze w swoim życiu chrześcijanina, który nie byłby obłudnikiem. Żyją z obłudy, żywią się obłudą. Człowiek wkraczający w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa jest już nie do naprawienia. Ale... jeszcze gorsi są muzułmanie, jeszcze gorsi buddyści et company. W ogóle już niemal nie sposób żyć, a ściślej współżyć z ludźmi zupełnie rozregulowanymi przez religie i ideologie i polityczne aberracje. Kolekcja idiotów maniakalnych. Zatracili to, co w człowieku było cechą najcenniejszą: spolegliwość... drugi człowiek mógł tylko co najwyżej służyć pomocą, natomiast nigdy nie mógł być zagrożeniem. Dziś jest wyłącznie zagrożeniem: albo chce cię skrzywdzić, albo wykolegować, albo wykorzystać, okpić, wydrwić, wciągnąć do swojej konfraterii, coś od ciebie wyłudzić, czegoś od ciebie się domaga, coś usiłuje ci zabrać, wyrwać, wymusić... Wyciągają łapska po nie swoje... A jeśli nie chcesz dać dobrowolnie, to ściągną przymusem – podatki od wszystkiego, nic nie dając w zamian.
Później – Český Tešin.
Należałoby się Czechom zbalcerowanie – tu widać jak na dłoni, że brak Balcerowicza w Czechach im się nie przysłużył. Jeśli za komuny ogląd zewnętrzny polskiego i czeskiego Cieszyna wypadał zdecydowanie na korzyść czeskiego, to teraz jest dokładnie odwrotnie. Co prawda, ceny są tu z całą pewnością łagodniejsze dla mieszkańców, ale zarówno zaopatrzenie jak i tzw. „wystrój” wyraźnie na niekorzyść. Za kawę w dość (tzn. bardzo) wygodnej restauracji zapłacę 20 koron, czyli niecałe 2 złote. Nigdzie w Polsce, poza własnym domem, nie byłoby to możliwe. Obiad zjem za niewiele ponad 50 koron, czyli za nieco ponad 5 złotych. Konieczny będzie Balcerowicz, inaczej gospodarka im całkiem padnie.
Hałas z głośnika umieszczonego nade mną. Przerażająca i porażająca jest ta prymitywna niby młodzieżowa muzyczka połączona z zawodzeniem bezsłuchowych piewoszków i piewoszek.
(Przy moim stoliku usiedli jacyś wygłodniali już o godz. 11-tej Polacy. Porcje-olbrzymy zajęły niemal cały stolik – półmiski jak trzy normalne talerze – żarcie już zwabiło muchę... muchę w styczniu zobaczyć – co też to może być?)
Dochodzi 12-ta. Chyba też zjem tu obiad i po obiedzie wrócę do Cieszyna. Tu nuda... „Nudzę się czarcie” – a żarcia jak nie ma, tak nie ma, choć minęło już pół godziny – tylko wino podał kelner.
Więcej o projekcie „Pomosty literackie” na podstronie: http://pisarze.wroclaw.pl/?page_id=1766