120 rocznica urodzin Jana Lechonia
Przed stu dwudziestoma laty urodził się współtwórca Skamandra i jeden z najwybitniejszych poetów polskich XX wieku, Jan Lechoń. Skamandryci byli mu bliżsi niż rodzina, wspominał w Dziennikach.
Jan Lechoń (właśc. Leszek Serafinowicz) urodził się 13 marca 1899 roku w Warszawie. Pochodził z rodziny o korzeniach szlacheckich, związanej mocno z tradycją narodową, co miało głęboki wpływ na twórczość poety. Kiedy miał trzynaście lat ojciec pomógł mu wydać debiutancki tomik wierszy Na złotym polu. Dwa lata później ukazał się kolejny jego tomik, dedykowany Leopoldowi Staffowi, Po różnych ścieżkach, podobnie jak poprzedni podpisany – używanym już potem stale – pseudonimem Jan Lechoń. W obu tomikach widać wpływy pozytywistyczne oraz modernistyczne.
W 1916 roku rozpoczął studia filozoficzne i polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim (studiował do 1918 roku). W tym czasie zaczął również współpracę z początkowo tradycjonalistycznym, a potem preskamandryckim – drukował tam również Tuwim, a w skład redakcji wchodził między innymi Mieczysław Grydzewski – miesięcznikiem młodzieży akademickiej „Pro Arte et Studio” (od 1919 „Pro Arte”). Publikował w nim teksty krytycznoliterackie, recenzje teatralne, własne wiersze oraz fragmenty dramatów. Równolegle jego artykuły satyryczne ukazywały się w tygodniku „Sowizdrzał” (podpisywał się pseudonimami Rafał Chochoł i Pawie Pióro). Zostały one zebrane w wydanej wspólnie z Antonim Słonimskim w 1919 roku książce Facecje republikańskie. W następnym roku Lechoń wydał kolejny zbiór satyr, Rzeczpospolita Babińska.
Na inauguracyjnym wieczorze słynnej później kawiarni Pod Picadorem 29 listopada 1918 roku Lechoń, jeden z jej twórców, zadeklamował Mochnackiego – poemat, o którym Grydzewski napisał potem, że „stał się wierszem pokolenia i wierszem dwudziestolecia”. Choć kawiarnia istniała zaledwie cztery miesiące, jej założyciele nieco ponad pół roku później wystąpili razem jako Skamanedr. Nazwę tę wymyślił Lechoń, nawiązując do fragmentu z Akropolis Wyspiańskiego. Zarówno grupa, jak i wychodzące od 1920 roku pod tą samą nazwą pismo, dały kształt nowemu modelowi poezji. Sam Lechoń w Dziennikach wspominał, że Skamandryci byli mu bliżsi nawet niż rodzina.
W 1920 roku ukazał się pierwszy „dorosły” tom poetycki Lechonia, Karmazynowy poemat. Od razu zyskał rangę ważnego dzieła dla literatury polskiej. Zamieszczone w nim wiersze dotykały przede wszystkim tematów historycznych (tom ten zresztą stał się ważnym głosem w toczącej się ówcześnie dyskusji dotyczącej przyszłości narodu), w sposób niepozbawiony pewnej przewrotności i próby rozliczenia z mitem mesjanistycznym, o czym świadczy chociażby inicjujący książkę wiersz Herostrates:
Czyli to będzie w Sofii, czy też w Waszyngtonie,
Od egipskich piramid do śniegów Tobolska
Na tysiączne się wiorsty rozsiadła nam Polska,
Papuga wszystkich ludów – w cierniowej koronie.
Z magazynem „Skamander” poeta związany był do roku 1923, choć jego obecność na kartach pisma stopniowo zanikała od 1921. W tym okresie nasiliły się objawy choroby nerwowej, na którą zapadł jako kilkunastolatek. Doprowadziła ona do próby samobójczej w marcu 1921 roku. Po odbytym leczeniu i kuracji Lechoń powrócił do życia towarzyskiego i artystycznego, do końca życia jednak cierpiał z powodu neurastenii i nadwrażliwości. Nawiązał bliską współpracę z „Wiadomościami Literackimi”, w których prowadził między innymi dział recenzji teatralnych. Skamandryci spotykali się wówczas przy stojącym na półpiętrze w kawiarni Ziemiańska stoliku. W Dziennikach Lechoń pisał o Ziemiańskiej jako tej, „z której wychodziłem na obiad, kolację i spanie, ale w której właściwie żyłem jak w domu”.
W 1922 roku Skamandryci, do których dołączył Marian Hemar, rozpoczęli wystawianie szopek politycznych, kpiąc w ten sposób z popularnych postaci ze świata polityki i sztuki (szopki grane były do 1931 roku). Mniej więcej w tym samym czasie ukazały się Srebrne i czarne, druga po opublikowanym Karmazynowym poemacie dojrzała książka poetycka Lechonia. Tak samo jak pierwsza, natychmiast została uznana za wybitną, choć jej poetyka dykcja zupełnie odbiegała od poprzedniej. Osią wierszy jest tragiczny los człowieka, którego życie wyznaczają śmierć i miłość, z, jak się zdaje, przewagą tej pierwszej (tytuł tomu zresztą nawiązuje do kolorystyki funeralnej). W wierszu Pycha poeta zapisał: „o każdej dnia godzinie śmierć wisi nade mną”. Po wydaniu tego tomu Lechoń na kilka lat zamilkł artystycznie. Przyczyn tego krytycy (między innymi Roman Loth) upatrują w wygórowanych ambicjach pisarza, które po doskonałym starcie literackim kazały mu uznać za niemożliwe sprostanie wymaganiom stawianym przez środowisko i samego siebie. W kolejnych latach zajmował się przekładami pisarzy zagranicznych, wśród których znaleźli się choćby Aleksandr Błok czy dramatopisarz Leonid Andriejew.
W latach 1926–1928 Jan Lechoń pełnił funkcję redaktora naczelnego „Cyrulika Warszawskiego”, w redakcji którego znaleźli się również inni Skamandryci. Poza tym aktywnie uczestniczył w życiu literackim i społecznym, organizując między innymi wizytę Tomasza Manna w Polsce.
W 1930 roku poeta opuścił Polskę i zamieszkał w Paryżu, gdzie pracował w ambasadzie polskiej jako attaché kulturalny, publikując równocześnie felietony i szkice o literaturze w „Wiadomościach Literackich” i „Gazecie Polskiej”. Po wybuchu II wojny światowej u Lechonia w Paryżu zamieszkali Mieczysław Grydzewski i Antoni Borman, dzięki którym w 1940 roku pod nazwą „Wiadomości Polskie” wznowiono „Wiadomości Literackie”. Jednak w tym samym roku na skutek ewakuacji polskich jednostek rządowych poeta opuścił Francję i dzięki znajomościom przedostał się, wspólnie z Tuwimem i jego żoną, do Brazylii, a stamtąd, po roku, do Nowego Jorku, gdzie dostał pracę w polskim Ministerstwie Informacji i Dokumentacji.
Po wojnie ukazały się kolejne utwory poetyckie Lechonia: Grób Agamemnona, Wielkanoc, Pieśń o Stefanie Starzyńskim, które drukowane były w „Wiadomościach Polskich”. Publikował również artykuły w wychodzącym w Nowym Jorku od 1941 roku „Tygodniowym Przeglądzie Literackim”, przekształconym w 1943 w „Tygodnik Polski”, wzorowany na „Wiadomościach Literackich”. W skład jego redakcji wchodzili także Zenon Kosidowski, Kazimierz Wierzyński, Józef Wittlin i inni.
Powstałe w czasie wojny wiersze Lechonia dotykały przede wszystkim tematów związanych z bohaterstwem polskich żołnierzy i martyrologią narodu. Na początku lat 50. Lechoń zaczął współpracę z Radiem Wolna Europa, prowadząc audycje literackie i dyskutując o literaturze.
8 marca 1956 roku wyskoczył z okna na dziesiątym piętrze Hotelu Hudson w Nowym Jorku. Jego śmierć obrosła licznymi mitami, jednak główną jej przyczyną najpewniej była choroba, przejawiająca się między innymi silnymi stanami lękowymi.
Lechoń, podobnie jak inni Skamandryci, koncentrował się w swojej twórczości przede wszystkim na „tu i teraz”, ale sprawy współczesne sobie umieszczał w kontekście historycznym. Wiele jego pomysłów literackich pozostało tylko w sferze planów lub śladów w postaci drukowanych w prasie fragmentów. Należą do nich między innymi rozpoczęta w 1936 roku powieść Bal u senatora czy komedia Porwanie Harrisona. Od 1949 roku aż do śmierci regularnie pisał Dziennik, mający być dla niego swoistą terapią pomagającą mu walczyć z chorobę nerwową, a współcześnie stanowiący jedyny w swoim rodzaju zapis uczuć i emocji na tle gwałtownych zmian świata.
„Ludzkość prosperuje w jednym z najfałszywszych złudzeń, że świat prowadzą ludzie mądrzy. Byłoby to niemożliwe choćby dlatego, że większość tej ludzkości to przeciętność – jeśli już nie ludzie głupi. Skoro mówimy z lekarzem np. o jakimś pisarzu – jest on przekonany, że ten pisarz jest dobrym pisarzem. My pisarze wiemy, że dobrych pisarzy jest może 10 procent, reszta to miernoty i idioci. Tak samo pisarz przypuszcza, że nie znany mu bliżej lekarz jest wziętym fachowcem - gdy najczęściej jest on miernotą. Jest to zdumiewające, że mimo tego świat wygląda, jak wygląda”.
[Dzienniki, t II]
Katarzyna Wójcik