"Dupersznyty..." Moniki Szwai zebrane w jednej książce
Nowa "Szwaja", która ukazała się w lutym, to varia ze spuścizny pisarki: mało znane lub niepublikowane felietony, artykuły, wywiady, wypowiedzi. Nazwę "dupersznyty" wymyśliła sama.
Bardzo ładnie wydana książka opowiada o tym, jaki był świat Moniki Szwai, jak żyła, co ją inspirowało i co myślała. Jakim była zaczytanym dzieckiem, dlaczego na zabój pokochała telewizję, co pociągnęło ją do żeglarstwa, jaką rolę w jej życiu i pisaniu odgrywał Szczecin.
Mimo, że te teksty gdzieś się ukazywały (są tu też felietony, które pisała do „Gazety Wyborczej”), ma się wrażenie, że ta książka jest bardzo osobista i intymna. Jakby ktoś otworzył przed nami jej prywatną szufladę. Książka opowiada o tym, jaki był świat Moniki Szwai, jak żyła, jak myślała i co ją "tworzyło". Udziela również odpowiedzi na pytania, które miłośnik jej książek chciałby zadać, a nie zdążył. I pozwala raz jeszcze pobyć z mądrą myślą, pięknym słowem, potoczystą opowieścią, humorem i pogodą ducha autorki.
Wydawca podpowiada, żeby lekturę tej czytelnicy zakończyli odpowiadając sobie na pytanie: „Co mogę zrobić od zaraz, aby uczynić swoje życie piękniejszym?”
Fragment recenzji:
Felietony, artykuły, wywiady, wiersze i wierszyki, teksty i tłumaczenia piosenek, fragmenty dyskusji na forum i wiele innych form wypowiedzi znalazło się w książce "Dupersznyty... czyli zapiski stanu Szwajowego". Zmarła przed ponad rokiem Monika Szwaja była pisarką, dziennikarką telewizyjną, szczecinianką, więcej - honorową Ambasadorką Szczecina, wielbicielką literatury, telewizji, żagli (ze szczególnym uwzględnieniem tych z Daru Młodzieży), szant, muzyki klasycznej, helikopterów, gór i GOPR-owców i - tu doszliśmy do sedna - dobrych, pięknych ludzi. Monika Szwaja kolekcjonowała takich ludzi tak, jak inni zbierają znaczki czy pocztówki. Redaktorem tej publikacji jest Marek Szurawski, dziennikarz, propagator kultury morskiej, szantymen.