Gabriel Leonard Kamiński "Nieme kino": Poznałem co to suspens
Jest rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty szósty. Na polskie drogi wyjeżdża drugie polskie auto po "Syrence" - "Polonez", a za chwilę "Tarpan". Meble ze Swarzędza i krzesła trafią do szewedzkiej Ikei, polskie telefony i obrabiarki numeryczne podbijają amerykański rynek. Później okazało się, że obrabiarki trafiły na wyposażenie szkół zawodowych w USA. Polska wódka i Krakusy również trafiły do gustu Amerykanów. Jeżdżę po kraju na konkursy poetyckie, mam specjalne pozwolenie dyrektor IV liceum śp. Barbary Markiewicz. Moja polonista p. Chaberska pozwala mi prezentować literaturę iberoamerykańską na lekcji polskiego, był to "Plugawy ptak nocy" José Donoso. Jako miłośnik teatru i członek Klubu 1212 uczestniczę w ciekawych spotkaniach np. z reżyserami kina "moralnego niepokoju" Kijowskim, Falkiem. A także kultowych spektaklach np. "Equus" Petera Shaffera ze świetną rolą Bogdana Kocy.
Oprócz kartek narodziły się ceny komercyjne, czyli specjalne sklepy, gdzie było mięso i wędliny, ale po wiele wyższych komercyjnych cenach. Nazwano je pieszczotliwie "Komercjuszkami". Socjaliozm dalej umacniał swoją przewodnią rolę. Po strajkach radomskich Biuro Polityczne PZPR wymyśliło wiece poparcia, w tym również artystów. Byłem na takim zjeździe wiodących luminarzy kultury u sztuki w Zielonej Górze w 1977 roku. Niecałe 3 miesiąc później powstał Komitet Obrony Robotników KOR. Kupiłem nowy adapter "Bernard" stereo i pierwsze płyty analogowe w komisie w księgarni muzycznej "Pro musica", był to longpay Roxy Music "Manifesto". Złożyłem swoją pierwszą książkę poetycką na ręce p. Magdy Hałasowej, sekretarza ZLP PT. "Nie ma między nami różnicy". Wcześniej wydałem w ramach OTO Kalambur "Opis rzeczy szczególnie martwych", pod red. Jana Stolarczyka. W tym też roku otrzymałem ex aequo z Piotrem Bratkowskim drugą nagrodę w konkursie Jednego Wiersza Warszawskiej Jesieni Poetyckiej. Byliśmy gośćmi "Starej Prochowni", gdzie Ryszarda Hanin i Wojciech Siemion czytali nasze teksty. Piłem albański koniak Skënderbeu, paliłem "Gauloises" z przemytu, jadłem węgierskie salami. Za oknami szary socjalizm kończył pewną dekadę...
Oryginalny plakat, którego kopię miałem w domu
Poznałem co to suspens
Pamiętam jak dzisiaj, gdy straszono nas
trzecią wojną światową, stonką, a matkę
i mnie domem dziecka, na ekranach kin
leciała „Psychoza” Hitchcocka, a w telewizorach
„Ścigany” i „Dr. Kildare”, my baliśmy się
trzciny pana Czai i kurzajek, nasi rodzice
końca miesiąca i pochodu pierwszego maja,
wiedziałem już o końcu świata i czarnej magii,
do poduszki, żebym wyrósł na dobrego człowieka
matka czytała mi „Chatę wuja Toma”
i „Plamę na złotej puszczy”, kiedy słabłem
sąsiadka stawiała bańki, a matka zasłaniała okna
przed bakteriami i stawiała karty, za drzwiami
spluwało się trzy razy za ramię, w peerelu
mieszały się ze sobą socjalistyczny racjonalizm
i zabobony, pamiętam jak zmarłych opłakiwało się
w ich pokojach, gromnice stały na straży, a karawan
na przyczepkę zawoził nas na cmentarz, duchy
Niemców mieszały się z polskimi, zanim poznałem
szekspirowskiego Yorika bawiłem się piszczelami
z kolegami z Oporowa, chodziliśmy nocą
„do parku sztywnych” jak mówił Karol
spod siódemki, a wychodziliśmy na miękkich
nogach potykając się o świeże groby, mieszkały
z nami nasze młodzieńcze strachy, rodzice
traktowali to jak mieszankę wybuchową,
na wszelki wypadek na drzwiach wejściowych.
wieszali pasy i sznury od żelazka.
14.04.2020