Goście dwudziestego ósmego dnia 7. polskiej edycji Miesiąca Spotkań Autorskich: Paweł Smoleński i z Gruzji Zviad Ratiani
Na sobotnie, dwudzieste ósme spotkanie autorskie do Wrocławia przyjechał Paweł Smoleński. Jest podróżnikiem, dziennikarzem i pisarzem. Autor książek takich jak "Pochówek dla rezuna" oraz "Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk". Laureat Nagrody Pojednania Polsko-Ukraińskiego, oraz Nagrody Kurta Schorka. Nie lubi czytać swoich tekstów przed publicznością, więc będzie przedstawiał jedynie krótkie fragmenty w różnych momentach spotkania. Zanim rozpoczął, podziękował wszystkim zebranym za przyjście na spotkanie z nim.
Porwadzący spotkanie Irek Grin z Pawłem Smoleńskim
Jako pierwszy został przeczytany fragment z książki "Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk", którą Smoleński napisał razem z Bartłomiejem Kurasiem. Krótko opowiedziana historia zaczyna się w styczniu 1945 roku w Tatrach. Jej bohaterem jest Wacław Krzeptowski, który uciekał przed władzami okupacyjnymi. Cała książka to reportaż historyczny, ukazujący inną niż dotychczas znaliśmy historię Tatr i Podhala.
Moderator Irek Grin od razu przeszedł do tematu niechęci ze strony autora do czytania. Ten odpowiedział, że po prostu nie lubi tego robić. Gdyby nie jego ojciec prawdopodobnie nigdy nie nauczyłby się czytać. Był zmuszany do czytania, szczególnie w szkole.
Jesteś jednym z tych pisarzy, którzy zdecydowanie idzie tropem Ryszarda Kapuścińskiego. Pokazujesz nam Ukrainę, Izrael, Amerykę, Podhale. Co skłania Cię do pisania o takich właśnie miejscach, które nie są ze sobą powiązane? Smoleński odpowiada, że nie jest pisarzem. Wybrałem taki zawód, bo jest to jedynie co potrafię robić. Wybieram takie miejsca, bo są nieoczywiste. Dla mnie mają taki urok, że mają wiele historii do opowiedzenia. To co Kapuściński mi przekazał, to poczucie, że nie powinno stawać się po żadnej stronie. Powinno się oglądać historie ludzi pod różnymi kątami. Niestety bardzo często się zdarza, że są racje, które wzajemnie się wykluczają, ale obie są prawdziwe. Dlatego właśnie ten Izrael, stosunki Polsko-Ukraińskie, książka o góralach itd. Tutaj są zawarte opowieści o tym, że w jednym miejscu, nawet pod jednym dachem można ułożyć kompletnie różne punkty widzenia, z których każdy będzie prawdziwy. Mogą się nawzajem wykluczać i na koniec muszą stworzyć coś, co złożone razem opowie o miejscu i czasie.
Napisałeś kiedyś tekst, który wówczas doprowadził do zmiany władzy w Polsce. Wtedy nie miałeś napisanych tyle książek, ile masz teraz. Gdybyś miał porównać doświadczenie dziennikarskie z reporterskim, to będzie to samo? To nie jest to samo. Ja nigdy nie chciałem pisać tekstów śledczych. Nie lubię siedzieć godzinami w papierach i zbierać fakt do faktu. Oglądam seriale kryminalne, ale nigdy nie wyobrażam sobie, żebym był detektywem, który rozwiązuje wszystkie zagadki. To jest przypadek, że napisałem ten tekst. Redakcja zaufała mi i jeśli ktoś prosi o przysługę, to trzeba to zrobić. Tam była jeszcze jedna rzecz, o której często się zapomina. Nie ma raczej kogoś takiego, kto nie wie co to jest afera Rywina. Ale tam była dla mnie przede wszystkim taka historia, że ludzie, do których mam szacunek zostali obrażeni. Rozmawiałem z ludźmi, którzy zostali tym bardzo skrzywdzeni i to był główny powód, dla którego zgodziłem się to napisać.
Czy możesz nam opowiedzieć, jak pracuje się we dwójkę? Napisałeś książkę "Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk" z Bartłomiejem Kurasiem, dlaczego akurat z nim? Znamy się wiele lat i on pochodzi z Zakopanego. To wygląda tak, że jest zawsze blisko i bardzo interesuje się tymi tematami, bo po prostu tam mieszka. Dociera do różnych rzeczy, o których ja nie miałem pojęcia. Bez niego byłoby bardzo trudno, ale też uzupełniamy się.
Pytanie od publiczności dotyczyło opinii autora. Osoba z publiczności zapytała, czy Pan zgadza się z tym, że jeśli przez wiele lat ktoś zastanawia się co włożyć do garnka to jedynym sensem życia jest własna duma, honor itd.? Myślenie o tym, że ma się tylko ten dom, który zajęło się po Żydach, Ukraińcach, Niemcach, osadnikach, którzy mieszkali tam wcześniej i tylko na tym się skupia? Chodziło o sytuację między Polakami a Niemcami. Smoleński odpowiada, że bieda upokarza każdego. Z tym wiąże się niskie poczucie wartości, które prowadzi do różnych rzeczy. Wielką rolę w pojednaniu polsko-niemieckim miały wyjazdy Polaków w celach zarobkowych do Niemiec. Widzieli, że nie do końca tak jest. Brak głębokiej rozmowy o historii skutkował powstaniem frakcji Armii Czerwonej i zamachami terrorystycznymi. Łatwiej oczywiście rozmawiać siedząc w wygodnym fotelu, bez poczucia, że jutro będzie bezpieczniej. Od 1989 roku minęło dużo czasu, w którym można zrobić wiele, zamiast odwracać się ciągle za siebie i rozpamiętywać pewne sprawy
Spotkanie zakończyło się punktualnie i jak zwykle z autorem można było porozmawiać przed Miejską Biblioteką Publiczną. W ten sobotni wieczór przyszło dużo ludzi, którzy chętnie zgromadzili się, aby posłuchać historii opowiadanych przez Pawła Smoleńskiego. Można było również kupić książkę autora, której fragmenty zostały wcześniej przeczytane.
Cały interesujący film możemy obejrzeć na kanale Youtube.com
https://www.youtube.com/watch?v=WJsuxBYphKc
Drugim gościem dwudziestego dziewiątego dnia miesiąca spotkań był gruziński poeta Zviad Ratiani. Autor na początku przyznał, że jest w pierwszy raz w Polsce.
Drugim gościem dwudziestego dziewiątego dnia miesiąca spotkań był gruziński poeta Zviad Ratiani
Cieszy się, że ma okazje przebywać w naprawdę pięknym mieście – Wrocławiu. Tym bardziej, że jest wielbicielem polskiej literatury. Po krótkim wstępie nastąpił odczyt wierszy m.in. „Gdyby powierzyli mi moje miasto”, „Dosyć”, „Mała elegia dla mojego ojca”, „Rozumiem wszystko”. Autor zaznaczył, że ostatni z wymienionych przeze mnie utworów nie ma tytułu w oryginale. Został on dodany przy pracy nad przekładem. Ratiani przeczytał 9 wierszy, ponieważ tylko tyle przetłumaczono na język polski.
Zviad Ratiani czyta swoją poezję "Miłość, śmierć, strach"
Przełożyła Agnieszka Matkowska
Gdyby powierzyli mi moje miasto
Gdyby powierzyli mi moje miasto,
nawet nie całe, a tylko tę ulicę,
podszedłbym do tamtej witryny
prosząc by sprzątnęli te lakierowane manekiny,
do których któryś rok z rzędu nie mogę przywyknąć,
zawsze wyglądają na żywe gdy je mijam.
A co w tym złego? Nic.
A czy może być coś gorszego?
Zasypiam znów
Zasypiam znów, i wszystko na darmo,
wciąż budzę się kimś innym,
wciąż różnym. Takim, jakim już się nie obudzę.
Oprócz tego, jakim byłem i prawdopodobnie stanę się
potem.
Nie wiem, czy długo śpię,
ile razy się budzę. Każdego snu,
czy byłby krótki, czy nie, wystarcza na widzenie senne.
Każdego snu - na jedno widzenie senne. I w nim
budzę się inny. Zasypiam. Budzę się jeszcze
po wtóre innym. I znów zasypiam, z nadzieją
na spotkanie i następnym razem, i w następnej próbie
ze sobą, swoim imieniem. Miejsce spotkania jest nieistotne –
we śnie czy naprawdę. Więc nie odróżniam jawy od snu.
Nie wiem, gdzie i kiedy siebie odnajdę. Najważniejsze –
wiedzieć, że się żyje.
Jak najdłużej wierzyć, że się żyje.
Na co dzień
Na co dzień,
kilka razy dziennie,
przemywam twarz wodą, myję się, myję zęby,
przyglądam się w lustrze twarzy,
która każdego dnia nieuchwytnie się zmienia.
Widzi mnie raz na półtora-dwa miesiące:
na fotelu fryzjerskim, gdzie czas zastyga,
gdzie ja sam prawie zamieniam się w rzecz,
na dziesięć minut, na trzynaście,
a on sprawdza całość z lustrem i liczy zmiany:
nie pominie siwizny na włosach,
ani zmarszczek. Ani żadnej z popękanych
żyłek w niewyspanych oczach.
I zawsze na koniec, kiedy fryzjer
strzepuje resztki włosa z mojej szyi,
czuję się pewniej wracając do swojego ciała,
a duszę przez minutę wciąga ciemne lustrzane tło,
zostawiając cień na powierzchni odbicia,
znów spieszę zapytać: dlaczego nigdy nie powiesz mi
kiedy umrę?
I słyszę odpowiedź:
mówiłem wiele razy.
Dosyć!
Daru przewidywania
Bóg mi poskąpił
ale
żebym nie czuł się w pełni szczęśliwy
obdarował innym –
darem przeszłości.
Przeszłości,
w której wciąż się coś zmienia.
Dziś sobie przypominam,
matkę, która mnie nakryła.
Jutro może mi się wydawać:
nakryła, ale nic nie powiedziała.
A pojutrze powiem:
sam się do wszystkiego przyznałem.
.....
Ten, inny głos,
który mnie rozbudzi,
zaprowadzi do okna: wiosna,
słońce wschodzi między korpusami.
Powietrze znów przypomina coś o czym
ptaki nie zapominały.
Działają wszystkie drzewa.
Ludzie wychodzą z domów
i budzą samochody. Ludzie
idą chodnikami i przechodzą ulicami. A potem znowu
ci sami ludzie wychodzą z domów,
idą chodnikami i przechodzą ulicami. Jest wiosna,
której wczoraj nie było. Powietrze przypomina
wszystkie pieśni, które już kiedyś wyśpiewano,
i działają wszystkie drzewa. Właśnie po raz któryś słońce
wschodzi między korpusami,
ilekroć się tu kładę i podchodzę do okna. Ludzie
bezustannie wychodzą z domów. Patrzę na nich z góry,
i dotąd siebie nie widzę. Dosyć.
Mała elegia dla mojego ojca
Spójrz, to drzewo i mój ojciec.
Dziwne?
Spodziewałeś się zobaczyć dąb?
Nie, to drzewo i mój ojciec.
Ma cienkie witki
i jeszcze nie jest całkiem stare,
czujnie śpi zimą
i wiosną budzi się wraz z pierwszym ciepłem.
Nie zacienia połowy podwórza,
nie zabiera światła innym drzewom,
jego cień jest lekki i posłuszny -
nawet słabe jesienne słońce
bez wysiłku obraca nim dookoła pnia.
A w lecie, gdy panuje nieznośny upał,
jego cień spokojnie ukrywa pięciu, sześciu i więcej,
i dla nas miejsca wystarczy. Więcej nas nie ma. Więcej
i nie trzeba.
Zviad Ratiani
Moderatorowi, słysząc wiersz „Mała elegia dla mojego ojca” przyszedł na myśl zmarły ojciec. Zaczął się zastanawiać, czy ma po nim jakąś pamiątkę. Te słowa wywołały wśród publiczności wspomnienia zmarłych rodziców. Wówczas autor zaznaczył, że jego tata nadal żyje. W wierszu nie chodzi o śmierć, ale o stosunek do bliskiej osoby i oddanie jej szacunku. Nie wie, dlaczego został zrozumiany w taki sposób.
Mężczyzna z publiczności zapytał autora o akt twórczy. Przyznał, że kiedyś pisał wiersze. Czasami od razu miał pomysł, a innym razem musiał nad tym dłużej pomyśleć. Drugie pytanie dotyczyło tłumaczenia fińskiej poezji „Kalevala”. Autor odpowiedział, że nie tłumaczył tego utworu i z jego wiedzy wynika, że nie posiada on przekładu gruzińskiego. Gruziński rynek nie interesuje się za bardzo krajami skandynawskimi. Przetłumaczono tylko jednego Szweda i była to proza. Ratiani tłumaczy głównie utwory z języka angielskiego. Zdarzyło mu się również pracować z utworami polskich autorów, jednak nie w oryginale. Następnie powrócono do pierwszego pytania. Poeta zazdrości mężczyźnie z publiczności, który budzi się i ma wiersz w głowie. On nigdy tak nie miał. Różnie bywa, ale zwykle Ratiani wybiera temat oraz wyznacza sobie zadanie. W jego przypadku praca trwa czasami nawet parę miesięcy. Drugą metodą pracy jest inspiracja innym poetą. Jednak autor podkreśla, że nigdy nie ma gotowego utworu w głowie.
Konstantine Grdzelishvili rozmawia ze Zwiadem Ratiani nie tylko o jego twórczości
Następnie Zviad Ratiani powiedział, że chciałby powrócić do tematu polskiej literatury. Nie zna języka polskiego, ale niezwykle zainteresowała go twórczość Polaków. Pierwszy raz zetknął się z nią 30 lat temu, kiedy przeczytał „Dziecię poety” napisane przez Czesława Miłosza w latach 40. Wówczas publiczność zapytała o Wisławę Szymborską. Autor z uśmiechem odparł, że oczywiście zna poetkę. Okazało się, że jest to jego ukochana i ważna pisarka. Czasami ktoś jest dla niego ważny, a czasami ukochany. Rzadko zdarza się połączenie tych mian. Następnym taką osobą jest Tadeusz Różewicz. Jednak przyznaje, że najbardziej chce przetłumaczyć na gruziński Zbigniewa Herberta „Pan Cogito”. Ta książka jest mu najbliższa, ponieważ stała się dla niego podręcznikiem pracy poety. Egzemplarz, z którego korzystał to tłumaczenie na język angielski stworzone przez Czesława Miłosza w 1967 roku. Później chciałby dokonać przekładu innych dzieł Herberta. Obecnie zajmuje się pracą z tekstami Adama Zagajewskiego, ale także Staffa, Gałczyńskiego oraz Norwida.
Kolejne pytanie dotyczyło podobieństw między literaturą rosyjską, a gruzińską. Czy takie w ogóle istnieją? Autor przyznaje, że nie mają dużo wspólnego. Rosyjscy poeci czasami poruszali w swoich utworach temat Gruzji. Były to informacje stereotypowe, które utrarły się w świadomości ludzi. Jeśli ma być obiektywny, to literatura gruzińska nie ma dużo wspólnego z rosyjską czy angielską. Są to języki o dużym zasięgu, co ma wpływ na rozwój twórczości kraju. Dopiero od II połowy XX wieku zaczęły się zacierać granice, ponieważ pisarze sięgali po inne języki oprócz ojczystego.
Następnie poproszono o przeczytanie jeszcze jednego wiersza, który nie został przetłumaczony. Autor chętnie się zgodził. To utwór o miłości do ojczyzny, który nie ma i nigdy nie doczeka się przekładu ze względu na strukturę. Był to eksperyment. Ratiani stworzył cykl, którego tematyką była podróż po Gruzji. Elementy tych dzieł porównał do kadrów widoków, zdjęć czy migawek.
Jeden ze słuchaczy zauważył, że gruziński język jest bardzo trudny. Nie można nawet odróżnić poszczególnych słów. Autor zgodził się z tą opinią. To skomplikowany język do rozmowy i tłumaczenia, ponieważ jest stary. Nie da się go dopasować do innych, wprowadzać neologizmów czy zapożyczeń. Pod wpływem Rosji i ucisku język nie miał warunków, aby dobrze się rozwijać.
Ratiani postanowił wrócić do pytania o porównanie literatury rosyjskiej z gruźińską. Teraz istnieje tendencja, że różne języki próbują się do siebie dopasować. Autor chciałby pisać tak, aby nie było trudności ze zmianą ich na inny język. Stara się pisać bez gruzińskich ozdobników, które są piękne, ale ciężko znaleźć dla nich obcojęzyczne odpowiedniki. Jest zwolennikiem tej tendencji i sam chce się dopasować.
Zapytano również, gdzie można usłyszeć ten język poza granicami Gruzji. Autor stwierdził, że jako obywateli jest ich mało. Warto zaznaczyć, że są rozsiani po całym świecie. Dlatego można spotkać przedstawicieli ich narodu wszędzie.
Na koniec zabrała głos przedstawicielka Domu Pisarzy Gruzińskich, który był współorganizatorem tego wydarzenia ze strony gruzińskiej. Co roku organizują festiwal w Tbilisi, na którym zawsze zjawiają się Polacy. Jednak bardziej zainteresowane są mniejsze kraje europejskie, np.: Dania. Istnieje tendencja minionych lat, że Gruzini również biorą udział w międzynarodowych przedsięwzięciach literackich.
Po zakończeniu rozległy się brawa i słowa podziękowań ze strony publiczności, autora oraz przedstawicielki Gruzji.
Zobacz filmowe nagranie ze spotkania na kanale Youtube.com
Zdjęcia: Rafał Komorowski
Relacja: Sylwia Kobędza
Relacja: Paulina Maciejczyk