
llich i „Medyczna Nemezis…”. Czy rozwój medycyny zabija naszą autonomię?
llich i „Medyczna Nemezis…”. Czy rozwój medycyny zabija naszą autonomię? Analiza książki


„Cywilizacja rośnie, istota ludzka maleje. Wytwory ludzkich rąk pną się w górę i stoją, sam człowiek leży w upadku” – te słowa Antoniego Libery, nie dość, że niezwykle trafnie opisują naszą rzeczywistość, to mogłyby być także mottem przewodnim książki będącej tematem niniejszego artykułu – „Medyczna Nemezis. Wywłaszczenie zdrowia” napisanej przez Ivana Illicha w latach 1974-1976.
Niestety, nie jest to oficjalny tytuł polskiego tłumaczenia, gdyż praca Illicha „Medical Nemesis: The Expropriation of Health” w ogóle się takowego nie doczekała. Dlaczego? Być może dlatego, że (cytując najsłynniejszą internetową encyklopedię) książka ta „została w większości zignorowana przez środowiska medyczne”. To chyba wystarczający powód, żeby błyskotliwą pracę (której objętość niemalże równa się objętości jej bibliografii) zatopić w oceanie zapomnienia.
Esej Illicha
Tymczasem okazuje się, że ten obszerny esej napisany w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku był przestrogą przed tym, co spotkało cywilizację po 2020 r., a zatem przed niepohamowaną ekspansją niszczycielskiej strony medycyny jako nauki, która nie tylko zamieniła klinikę w laboratorium, ale przede wszystkim zabiła wszelkie resztki autonomii ludzi, udaremniając ich zdolność do reagowania na wyzwania i radzenia sobie ze zmianami w ich ciałach i w ich środowisku. (I tym oto jednym nieostrożnym zdaniem „na dzień dobry” pozbawiłam się z pewnością pewnego procenta czytelników…) Może zatem lepiej subiektywne konkluzje zostawić na koniec, a zacząć po prostu od omówienia i zarazem przedstawienia polskiej publiczności tego niedocenionego traktatu.
Trzeba jednak podkreślić, że czytany w dzisiejszym świetle niektórym odbiorcom może wydać się oczywisty, znikomie, jeśli w ogóle, odkrywczy. Wobec powyższego, podczas lektury cały czas pamiętajmy, że jesteśmy w roku 1976.