„Mein Kampf” bestsellerem na rynku niemieckim. 6. wydanie w styczniu
Kiedy przed rokiem wygasły prawa autorskie do „Mein Kampf” i ukazało się jego naukowe, komentowane wydanie, nikt nie przypuszczał, że będzie ono bestsellerem. Przewodnicząca Związku Wyznaniowego Izraelitów w Monachium i Górnej Bawarii Charlotte Knobloch tuż przed publikacją wydania „Mein Kampf” ostrzegała, że będzie to „puszka Pandory”. Bez mała rok później okazuje się, że to krytyczne wydanie Instytutu Historii Współczesnej (IfZ) jest bestsellerem, który ani nie wywołał większych szkód, ani skandalu.
Sprzedanych zostało 85 tys. egzemplarzy książki, pod koniec stycznia ukaże się jej szóste wydanie. W kwietniu 2016 książka znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów „Spiegla” i to pomimo, że autorom tego projektu nigdy nie przyświecała myśl podbicia rynku.
Wyjaśnia, komentuje i prostuje
– Liczba sprzedanych książek była dla nas wielkim zaskoczeniem – przyznaje dyrektor instytutu IfZ Andreas Wirsching w rozmowie z niemiecką agencją prasową DPA. Pracownicy jego instytutu przez ostatni rok wzięli udział w 70 odczytach i dyskusjach, także za granicą: od Amsterdamu przez Moskwę i Toronto po Zurych.
Przed niespełna dwoma miesiącami kierownik tego projektu Christian Hartmann i jego zespół otrzymali dotowaną sumą 50 tys. euro nagrodę naukową „Gesellschaft braucht Wissenschaft” („Społeczeństwo potrzebuje nauki”).
Prof. Christian Hartmann kierował zespołem naukowców
„Historyk Hartmann i jego zespół zamknęli swoim historyczno-krytycznym wydaniem „Mein Kampf” wielką lukę w badaniach naukowych na temat narodowego socjalizmu w Niemczech” – napisano w uzasadnieniu przyznania wyróżnienia. Publikacja wyraźnie wskazuje na błędne twierdzenia Hitlera i przekręcenia, koryguje rzeczowe błędy i wyjaśnia kontekst historyczny.
Bez „uprzykrzonych komentarzy”
Instytut IfZ zaznacza, że przeciw krytycznemu wydaniu nie było żadnych doniesień o popełnieniu czynu karalnego, żadnych akcji propagandowych środowisk skrajnie prawicowych ani żadnych wyraźnych kampanii propagandowych oficyn wydawniczych o prawicowym profilu. Niechlubnym wyjątkiem jest tylko prawicowe wydawnictwo „Der Schelm”, które w ubiegłym roku zapowiedziało wydanie oryginalnego tekstu Hitlera, bez skrótów i bez „uprzykrzonych komentarzy gutmenschów”, jak o projekcie tym pisze ta oficyna, reklamując się w Internecie. Wydawnictwo określa "Mein Kampf" jako „naukowy tekst źródłowy”, co spowodowało, że projektem tym zainteresowała się prokuratura w Lipsku. Jeszcze nie zakończono dochodzenia pod zarzutem podżegania do nienawiści rasowej i posługiwania się symbolami organizacji sprzecznych z konstytucją – poinformował rzecznik saksońskiej prokuratury.
Cała lista zamówień
Do tej pory nie ma żadnych informacji o tym, żeby tak reklamowany przez wydawnictwo, oryginalny tekst „Mein Kampf” faktycznie znalazł się w handlu. Księgarnia z bawarskiego Forchheimu, która reklamowała także ten orginalny tekst w Internecie, i gdzie policja znalazła między innymi listy zamówień, została w ubiegłym roku skazana na grzywnę 4000 euro. Z dniem 23 grudnia 2016 wyrok sądu w tej sprawie stał się prawomocny.
Wyciąg dla szkół?
Jak podkreśla szef instytutu IfZ, celem komentowanego wydania było udaremnienie prób propagacji tego tekstu bez komentarzy.
– Brakiem odpowiedzialności byłoby zostawienie tego tekstu samemu sobie. Nabywcy komentowanego wydania nie są żadnymi nostalgikami czy wręcz prawicowymi ekstremistami; są to raczej czytelnicy zainteresowani polityką i historią, w tym wielu nauczycieli - wyjaśnia Wirsching.
Także pomysł, aby wydać fragmenty „Mein Kampf” jako źródło historyczne do celów nauczania historii w szkołach, wywołał ożywioną dyskusję. Bawarska Krajowa Centrala Kształcenia Politycznego opracowuje obecnie podręcznik dla nauczycieli, jak fragmenty z „Mein Kampf” mogłyby być używane na lekcjach historii. Przed publikacją tego podręcznika zostanie poinformowany bawarski landtag; nie podano jeszcze konkretnego terminu. Rzecznik ministerstwa kultury i oświaty w Monachium podkreślił, że chodzi przy tym o „wrażliwe i historycznie bardzo obciążone źródło”.
DPA / Małgorzata Matzke