"Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi", Dal Carnegie

"Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi", Dal Carnegie

Niezwykła historia jednej książki

Udostępnij

Dale’a Carnegie Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi – to o tym tytule ta krótka opowieść. I o autorze. I trochę o jego polskim wydawcy. A to dlatego, że nadarza się okazja, ponieważ minęło ćwierć wieku od ukazania się nakładem Studia Emka, Wydawnictwa które również ukończyło dwudziesty piąty rok swojej działalności, książki pod przywołanym powyżej tytułem.

 

Dlaczego właśnie o niej rzecz, a nie o paru innych książkach – równolatkach, które wyszły spod studioemkowej ręki? Ponieważ "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" jest książką jedyną w swoim rodzaju, niezastąpioną, fenomenalną, wartościową, bardzo potrzebną i przydatną. Reguły w niej zawarte nie są zwykłą teorią. One, jak się okazuje po latach, działają magicznie. I co może się wydać niewiarygodne, ich stosowanie całkowicie odmieniło życie wielu ludzi. Zapewniają o tym nieustannie od lat ogromne rzesze jej czytelników.

Na czym polega fenomen Carnegiego. Kim był? Jak narodziła się legenda jego dzieła? Zapisał się w pamięci ludzi jemu współczesnych jako człowiek skromny, nadzwyczaj empatyczny, otwarty na problemy i zmartwienia innych. Ponieważ w młodości sam doświadczył biedy, krzywdy, niewygód, ludzkiej obojętności, całe swoje życie poświęcił niesieniu pomocy i udzielaniu wsparcia tym „innym”.

We wstępie, do swojej kolejnej, również bardzo popularnej książki "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" pisał:

"W 1909 roku (miał podówczas 21 lat) byłem najnieszczęśliwszym facetem w Nowym Jorku. Zarabiałem na życie, sprzedając ciężarówki. Nie wiedziałem przy tym nawet, jak wygląda silnik. Mało te go: nie chciałem wiedzieć. Nienawidziłem swojej pracy. Nienawidziłem życia w małym, pełnym karaluchów mieszkaniu na 56. Zachodniej. Do dzisiaj widzę wszystkie moje krawaty wiszące w pęku na ścianie. Kiedy rano sięgałem po jeden z nich, karaluchy rozbiegały się we wszystkie strony. Nienawidziłem tanich restauracji, w których się stołowałem.
Co wieczór wracałem do pustego pokoju z okropnym bólem głowy. Był to skutek rozczarowania, zmartwień, goryczy i buntu. Buntowałem się, ponieważ moje młodzieńcze marzenia przerodziły się w koszmar. Co za życie! Czy to miała być ta wielka życiowa przygoda, o której śniłem? Czy tyle tylko miałem osiągnąć – pracę, której nie cierpiałem, karaluchy za współlokatorów, parszywe żarcie i żadnych widoków na przyszłość? Tak bardzo brakowało mi wolnego czasu na czytanie i pisanie książek. Już w szkole przecież postanowiłem je pisać.
Porzucając znienawidzoną pracę, mogłem tylko zyskać. Nie chciałem zarabiać kroci, ale bardzo chciałem wiele w życiu przeżyć. Krótko mówiąc, stanąłem na brzegu Rubikonu."

Wkrótce ów jego Rubikon został przekroczony. Carnegie podjął studia i zaczął pisać. A pisał, tak jak mówił (a mówcą był znakomitym) – językiem bujnym, potoczystym, gawędziarskim. I wciąż przemawia do nas równie silnie, w swoich książkach.

"Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" ukazała się w 1937 roku. „Skromne Wydawnictwo Simon&Schuster (dziś jedna z najznakomitszych oficyn za oceanem) nie robiło sobie wielkich nadziei. Wydrukowano pięć tysiący egzemplarzy. Po kilku tygodniach sprzedawało się, owszem pięć tysięcy – ale dziennie! A gdy pismo „Reader ‘s Digest” przedrukowało fragmenty tekstu, lawina była już nie do zatrzymania”. "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" okazało się bestsellerem wszech czasów. Książka poruszała ludzi i wychodziła naprzeciw ich oczekiwaniom. Ciągła sprzedaż i kolejne nowe wydania dowodzą, że popularność ta nie była przejściową modą czasu po Wielkim Kryzysie.

Carnegie przez całe swoje życie dążył do doskonałości, a u podstaw jego nauczania leżało zrozumienie słabości własnej, chęć bycia dostrzeganym, wreszcie – reguła nienaruszania godności. Tę ostatnią sformułował tak: „nie krytykuj, nie potępiaj i nie pouczaj”. Udowadniał, że negatywnymi komunikatami osiągnąć można jedynie niechęć, natomiast prawdziwa aprobata i podziw prowadzą daleko. Zwykł mawiać, że łatwiej zarobić milion niż ukuć nowe powiedzenie. Tytuł jego książki stał się niemal przysłowiowym. Cytowano go, parafrazowano i parodiowano w niezliczonych tekstach od politycznej satyry do powieści. Została przetłumaczona niemal na wszystkie języki świata. Kolejne pokolenia udowadniają, że każdy czytelnik na nowo odnajduje w niej swoje prawdy.

„Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" jest matką wszystkich poradników uczących, jak uczciwiej, lepiej, produktywniej i mądrzej żyć. Do dziś sprzedano ponad 30 mln egzemplarzy dzieła Carnegiego. Nie dość, że przez dekadę tytuł pozostawał najczęściej kupowaną książką w USA, to nigdy nie przestał być bestsellerem. W serwisie Amazon utrzymuje się na szóstej pozycji wśród najpopularniejszych książek nurtu samorozwoju (od ang. self-help), przy czym gdyby nie Dale Carnegie, ten nurt by się pewnie nie narodził. Niedawno ośrodek ThinkTank spytał polskich biznesmenów, jakie książki ich inspirują. Wśród dziesięciu najpoczytniejszych poradnik Dale’a Carnegiego zajął czwarte miejsce.”

I tak od 25 lat – jest ciągle obecna i dostępna. Wydana przez Studio Emka w łącznym, paruset tysięcznym nakładzie dotarła do rąk ponad miliona ludzi jest liczyć, że każdy sprzedany egzemplarz poczytnej książki czytają minimum dwie osoby. Struktura tej sporej publiczności czytelniczej jest zróżnicowana. "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" jak i drugi tytuł Carnegiego "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" czytają zarówno intelektualiści, jak i zwykli, prości ludzie, profesorowie uniwersyteccy, ale i więźniowie osadzeni w odosobnieniu nawet na długie lata, biznesmeni, ale i sprzedawcy w supermarketach, nauczyciele i uczniowie. Wielu z nich, kierując się wskazaniami i radami Carnegiego zdecydowanie poprawiło jakość swego życia – tak osobistego jak i zawodowego. Nieliczni jedynie krytycznie podchodzą do treści zawartych w obu tych tytułach zarzucając pisarstwu autora naiwność i tzw. „przedszkolne obrazowanie”. Potem niektórzy z nich zmieniają zdecydowanie zdanie. (Wisława Szymborska na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku w jednym z poczytnych periodyków wyraziła się o twórczości Carnegiego bardzo krytycznie, aby parę lat później po ponownej, już bardziej uważnej lekturze stwierdziła, że nie miała do końca racji). A jeśli już przywołuję z pamięci wielką polską poetkę, to na koniec pozwalam sobie przypomnieć ciekawostkę literacko-edytorską. Otóż Polacy mieli możliwość, dość krótkotrwałą niestety, obcować z bohaterką naszej opowieści, książką "Jak zdobyć przyjaciół" grubo przed jej wydaniem przez Studio Emka w 1993 roku. Bo oto w 1948 roku praca Carnegiego pojawiła się na rynku nakładem oficyny Albertinum, mocno odchudzona, pod tytułem "Jak uszczęśliwiać innych i samemu być szczęśliwym". Takie coś na kształt bryku, niewielkiej broszury. W stopce redakcyjnej było napisane – książkę tę streściła Kazimiera Iłłakowiczówna, skądinąd znakomita poetka. Streszczenie wyszło jej nawet zgrabnie, no ale jak to się ma do pełnego tomu, do możliwości obcowania z całym tekstem. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że najprawdopodobniej wydanie to ukazało się bez wiedzy autora, bez jego zgody na tę publikację a co dopiero na swoisty zabieg kastracyjny. Autorce "Obrazu imion wróżebnych" szło najprawdopodobniej o to, aby polscy czytelnicy mogli, po tak potwornej wojennej hekatombie obcować z tekstem, choćby niepełnym, okrojonym, aby łatwiej było się otrząsnąć z różnych nieszczęść, smutków i przygnębienia.

Ale ponieważ Polska i jej obywatele byli tak strasznie doświadczeni, niewykluczone że przymknięto na to oczy. A może sam Dale Carnegie, gdy się dowiedział o całej sprawie pomyślał: a co tam. Dla mnie największą radością jest to, że mnie czytają, że przyda się ta moja książka nad Wisłą. No ale to tylko moje domniemanie.

Radość zresztą trwała krótko, ponieważ po niedługim czasie cały nakład tej broszury wycofano uznając, że nic wartościowego sobą nie przedstawiła a może i szkodzić. Jak wiemy, zaczął się w owym czasie ostry, stalinowski kurs w polskiej polityce.

Jacek Marciniak

W tekście wykorzystałem wyimki z artykułu Pauliny Wilk, który zamieścił Tygodnik Polityka 24 lutego 2017 roku.

 

 


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się