Płód" czy „dziecko"? Ważne badanie o aborcji
Przekazujemy komunikat o publikacji wielkiej Encyklopedii pro-life wydanej przez Instytut Ordo Iuris. Wydawnictwo liczące prawie 700 stron prezentuje aktualny stan wiedzy na temat aborcji w różnych aspektach – medycznym, prawnym i społecznym.
Jego powstanie jest teraz tym bardzie potrzebne, gdyż środowiska proaborcyjne nasiliły w ostatnich miesiącach wykorzystywanie tragedii śmierci kobiet w ciąży do własnych celów.
Dlatego chciałabym dziś opowiedzieć Panu pokrótce o naszym udziale w tym ważnym projekcie.
Gdy z racji swojego wykształcenia dostałam propozycję napisania rozdziału dotyczącego językowych aspektów dyskursu o aborcji, nie wahałam się ani chwili. Nie chcę zabrzmieć zbyt patetycznie, ale jasne było dla mnie, że musimy włączyć się w obronę najbardziej bezbronnych osób. Szacuje się, że rokrocznie na całym świecie z powodu aborcji ginie 44 milionów nienarodzonych dzieci.
W przeciwieństwie do feministek nie wyznajemy oczywiście idei walki płci i twierdzimy, że każdy człowiek – zarówno kobieta, jak i mężczyzna - jest w równym stopniu zobligowany do obrony życia, jednak z drugiej strony jestem przekonana, że jako matki w głębszy sposób odczuwamy jej znaczenie. To my czujemy pod sercem ruchy małego człowieka – najpierw nieśmiałe trzepotanie, potem porządne kuksańce albo kopniaki i to my jako pierwsze przytulamy do serca nowo narodzonego brzdąca i karmimy go piersią.
Za ten cudowny przywilej natury powinniśmy odwdzięczać się jeszcze większą gorliwością w chronieniu życia tych, którzy sami nie mogą się bronić. Chcę, by mój artykuł był swego rodzaju niewielką zapłatą za ten dar.
Dziecinka czy skrzep?
W swojej pracy skupiłam się na opozycji płód-dziecko, która – jak potwierdziły moje badania – jest kluczowa dla sporu o aborcję.
W celu zbadania języka, jakim mówi się o aborcji, przeanalizowałam 260 losowo wybranych artykułów prasowych, które ukazały się w mediach elektronicznych w latach 2000-2018. Większość z nich to teksty o aborcji – w prasie oraz na stronach internetowych zwolenników i przeciwników ochrony życia. Dodatkowe 120 artykułów to materiały zupełnie niezwiązane z aborcją, a traktujące o ciąży i poronieniu – cel ich wykorzystania w tej pracy wyjaśnię Panu za chwilę.
Dla rzetelności badania sama posługiwałam się łacińskim terminem nasciturus , który choć brzmi sztucznie, jest najbardziej neutralny.
Przyznam, że praca nie należała do łatwych. Na ponad 100 stronach artykułu dokonałam analizy jakościowej i ilościowej 180 wyrazów związanych z aborcją. Najwięcej z nich, bo ponad 80, to określenia samej aborcji (np. przerwać ciążę, abortować, dzieciobójstwo, interrupcja, operacja, sztuczne poronienie, pozbyć się ciąży, skrobać, spędzić płód, stracić życie, terminacja ciąży, uporać się z tym, usługa, świadczenie medyczne, usunąć ciążę, usunąć komórki, usunąć płód, uśmiercić, wydalić płód, zabić, zabieg) oraz nasciturusa (ponad 30 określeń, np. dziecko, płód, istota ludzka, dziecinka, dziecko poczęte, embrion, jajo płodowe, komórka jajowa z plemnikiem, grupa komórek, skrzep, ofiara, zarodek, szczątki płodowe, zawartość macicy, zygota).
Pozostałe leksemy to określenia zwolenników i przeciwników aborcji (np. pro-life, pro-choice, obrońcy życia, dziewuchy, aborcjonista, fanatyk, fundamentaliści, katoprawica), wykonawców aborcji (np. aborter, grabarz, zabójca płodu) czy stanu zdrowia dziecka nienarodzonego (np. defekt płodu, wady płodu, niepełnosprawność, uszkodzony płód, eugenika) albo innych określeń o charakterze mniej lub bardziej incydentalnym (np. doula aborcyjna, aborcja all inclusive, apostoł aborcji, hobby, mafia aborcyjna).
Neutralny „produkt zapłodnienia”
Choć sama analiza była żmudna, wnioski dla mnie samej okazały się pasjonujące.
Po pierwsze z analizy wynika niezbicie, że istnieją dwa sposoby mówienia o aborcji, oparte na bardzo wyraźnie zarysowanej opozycji płód – dziecko. Strona pro-life stawia w centrum sporu dziecko nienarodzone, co pociąga za sobą określony dobór słownictwa. Podobne mechanizmy zachodzą w języku zwolenników aborcji — obóz pro-choice w centralnym punkcie stawia kobietę i koncentruje się na jej byciu w ciąży, natomiast istnienie dziecka nienarodzonego albo pomija zupełnie, albo sprowadza do sfery fizjologii (wydalić płód, opróżnić zawartość macicy, usunąć komórki).
Opozycja językowa stała się tak wyraźna, że po samym sposobie mówienia można rozpoznać, kto co myśli o okresie prenatalnym. Na przykład Główny Urząd Statystyczny, próbując zachować obiektywizm przy definicji słowa urodzenie, tworzy takie oto dziwaczne konstrukcje: „całkowite wydalenie lub wydobycie z ustroju matki produktu zapłodnienia niezależnie od czasu trwania ciąży”. Ach, ten produkt zapłodnienia...
Analiza potwierdziła, że widocznym w języku sednem sporu jest uznawanie nasciturusa za człowieka lub nie. Wynika z niej również innych kilka nieoczywistych, bardzo ważnych wniosków.
Feministki nie używają słowa płód w medycznym znaczeniu
W pracy rozprawiam się m.in. z przekonaniem forsowanym przez feministki, które twierdzą, że na określenie dziecka nienarodzonego trzeba koniecznie używać słowa płód jako rzekomo pochodzącego z terminologii medycznej. Wskazując na prasłowiański źródłosłów tego słowa i jego ustaloną długą obecność w polszczyźnie (jest notowany m.in. w słowniku Lindego), wykazałam, że oba wyrazy – zarówno dziecko, jak i płód, funkcjonują w polszczyźnie ogólnej na tych samych zasadach.
Mało tego! Same feministki zwykle używają tego słowa w szerszym znaczeniu niż ma ono w embriologii – być może zwrócił Pana uwagę fakt, że nierzadko słowa płód określa również najwcześniejsze fazy życia prenatalnego, choć w medycynie stosowane są wówczas takie terminy jak zarodek czy embrion.
Najważniejszy wniosek
Przechodzę teraz do najważniejszego wniosku. Otóż w toku badań okazało się, że o ile w tekstach poświęconych aborcji można mówić o wyraźnie zarysowanej opozycji płód – dziecko, o tyle ta opozycja zaciera się w tekstach dotyczących ciąży i poronienia! Czyli np. o ile w tekstach o aborcji zamieszczonych w lewicowych mediach o dziecku nienarodzonym mówi się per płód, o tyle w tekstach o ciąży zdecydowanie częściej używa się słowa dziecko.
Człowiek czy nie? Zależy od kontekstu...
To z kolei oznacza, że językowy status nasciturusa jako osoby lub nieosoby zależy od kontekstu wypowiedzi, nawet w mediach lewicowych! Osoba na prenatalnym etapie rozwoju jest więc w tych tekstach człowiekiem w zależności od tego, czy jest chciana i oczekiwana (teksty o ciąży i poronieniu), czy niechciana lub potencjalnie niechciana (teksty o aborcji).
Jest to najistotniejszy wniosek. Rozbija on w proch często wykorzystywany argument zwolenników aborcji, którzy przekonują jednogłośnie, że płód co do istoty nie jest dzieckiem, a nazywanie go w ten sposób stanowi językowe nadużycie. Tymczasem analiza wykazała, że we wszystkich tekstach dotyczących prenatalnego okresu rozwoju w różnych aspektach (aborcji, ciąży, poronienia) używa się słowa dziecko ponad trzykrotnie częściej niż słowa płód (łącznie leksem dziecko wystąpił 1388 razy, podczas gdy leksem płód – 431 razy i to mimo że prasa lewicowo-liberalna była w badaniach reprezentowana przez liczebniejszy zbiór artykułów).
To wszystko oznacza, że wbrew intencjom feministek i sprzyjającym im mediom właśnie leksem dziecko jest główną nazwą wykorzystywaną dla określenia nascitrusa.
Zachęcam do eksperymentu myślowego – wszakże gdyby było inaczej, naturalnie brzmiałyby dla nas sformułowania w stylu: Czy myślałaś już o imieniu dla swojego płodu?; Głaskała brzuch, ciepłymi słowami zwracając się do płodu; Poprzez mówienie do brzucha mamy tata nawiązuje więź ze swoim płodem, Ogarnęło ją wzruszenie, gdy pierwszy raz usłyszała bicie serca swojego płodu.
Odczłowieczenie receptą na sumienie
Dlaczego uznaję te wnioski za tak istotne? Ponieważ język, którego używamy, odzwierciedla rzeczywistość i odsłania prawdziwą istotę rzeczy oraz nasz faktyczny stosunek do niej, niezależny od sztucznych i bezdusznych prób zakłamania prawdy.
Potwierdzają one, że dyskurs proaborcyjny odczłowiecza dzieci nienarodzone. Ogniskując naszą uwagę nie na dziecku, ale na samej ciąży lub bezosobowym płodzie, można uniknąć konsekwencji zarówno lingwistycznych, jak i moralnych wynikających z uznania go za człowieka. Jeśli bowiem powiemy, tak jak dzieje się to w praktyce językowej, że rozwijający się w łonie matki organizm to człowiek, w sposób logiczny i naturalny pociąga to konieczność nazwania spowodowania kresu jego istnienia takimi określeniami jak zabójstwo czy mord.
Tymczasem zabiegi odczłowieczające dzieci nienarodzone pozwalają widzieć aborcję jako czyn moralnie obojętny, a nawet pożądany (z perspektywy kobiety). Proszę zwrócić uwagę, że przeciwstawienie płodu, zarodka czy embrionu kobiecie zawsze będzie bowiem miało mniej dramatyczną wymowę niż opozycja matka – dziecko.
Razem walczmy o życie!
Mam nadzieję, że wyniki tego badania posłużą jako ważny argument w sporze o aborcję. Mogą być wykorzystywane m.in. dla obrony zasadności używania takich sformułowań jak dziecko (nienarodzone), dzieciobójstwo czy zabójstwo prenatalne itd.
Wnioski płynące z analizy posłużyły również do podjęcia polemiki z innymi badaczami zajmującymi się językowym ujęciem problemu aborcji. W ich artykułach naukowych odkryłam sporo przeinaczeń czy zwykłych błędów, które wymagały odpowiedzi, a przez lata się jej nie doczekały. To wprost niewiarygodne, że do tej pory nikt ich nie wytknął!
Dlatego tak ważna jest dogłębna wiedza zarówno na temat samej aborcji, jak i wszelkich manipulacji językiem aby ją usprawiedliwiać.
dr Małgorzata Szczepkowska
WicePrezes Konfederacji Kobiet RP.