Po Matrasie zostały tylko śledztwa
Sąd potwierdzi bankructwo byłego wicelidera rynku książki. Ucieszy to tylko byłych pracowników, wierzyciele odejdą z kwitkiem.
W piątek 3 sierpnia stołeczny sąd upadłościowy wreszcie zakończy żywot Matrasa — spółki, która ze 180 placówkami jeszcze dwa lata temu była drugą, po Empiku, największą siecią księgarni w Polsce. Tyle że nie ogłosi jej upadłości, bo Matras dziś nie ma praktycznie żadnego majątku. To rezultat totalnej klapy, jaką okazała się próba ratowania spółki poprzez otwarcie jej postępowania sanacyjnego w kwietniu 2017 r. Przychody Matrasa systematycznie spadały, a sieć nie płaciła nie tylko dostawcom książek i firmom wynajmującym jej lokale, ale też ZUS i PFRON. W rezultaciedo długów, i tak znacznie przekraczających 100 mln zł, doszły nowe, sięgające kolejnych co najmniej kilkunastu milionów złotych. To dlatego już w sierpniu 2017 r. sanacja została umorzona. Decyzja uprawomocniła się jednak na początku czerwca 2018 r. i dopiero to umożliwiło rozpatrzenie wniosków o upadłość, zalegających w sądzie od przełomu 2016 i 2017 r.