"Przez ucho igielne (sploty)" Jána Púčeka, czyli wreszcie nowość w serii Słowackie Klimaty!
Chwilę trzeba było czekać, ale było warto - ukazała się kolejna książka w serii Słowackie Klimaty, czyli "Przez ucho igielne (sploty)" Jána Púčeka w tłumaczeniu Weroniki Gogoli. Wydawcą tytułu są Książkowe Klimaty.
Być może istnieje podskórna tkanka świata wyznaczająca relacje ludzi i przedmiotów. A może to przypadek, że ścieżki murarza Jana i krawcowej Bożeny, początkowo oddalone, w pewnym momencie zbiegają się we wspólną drogę. Przyglądając się z bliska drobnym wydarzeniom, rzeczom i ludzkim zachowaniom, Ján Púček wydobywa na powierzchnię sploty ludzkich historii.
Jan, działający podczas drugiej wojny światowej w antyfaszystowskim ruchu oporu, na ponad pięć lat staje się więźniem nazistowskich obozów koncentracyjnych i radzieckiego łagru. Nikt, nawet on sam, nie wierzy, że powrót do domu po wojnie będzie „nowym początkiem”, który rozpocznie się wraz z założeniem niewielkiej manufaktury odzieżowej. Przez ucho igielne – trzecia z kolei (a pierwsza wydana w Polsce), książka Jána Púčeka, to nostalgicza, zabawna i jednocześnie smutna, opowieść o historii, rodzinie i domu.
Kilkasłów o autorze:
Ján Púček (ur. 1987 w Liptowskim Mikułaszu) – prozaik, redaktor, krytyk literacki, filmoznawca. Ukończył VŠMU na kierunku dramaturgia i scenopisarstwo z tytułem doktora. Debiutował zbiorem „Kameň v kameni” (2012) uhonorowanym nagrodą Jana Jochanidesa w kategorii najlepszy młody pisarz (2014), nagrodą Młody Twórca fundowaną przez Tatra Bank, nagrodą im. Ivana Kraski za najlepszy debiut roku. Rok później opublikował „Okná do polí”, a w 2015 – Przez ucho igielne (sploty). W 2015 uhonorowany nagrodą Tibora Vichty za scenariusz zatytułowany „Kiedy kwitną szyny”.
Fragment:
Kiedy Jan po latach był na wyprawie do Terezína, miał wrażenie, że powietrze ma tam konsystencję żelatyny, ledwie ruszał rękami, ledwo szedł, jego mury obronne chwiały się i chwiały. Nagle zdało mu się, że widzi pryczę, na której sypiał. Podszedł do niej i usiadł. – Proszę pana, nie wolno. Nie siedzi się tutaj! – krzyknął do niego po czesku nieprzyjemnym głosem młody przewodnik. A on się uśmiechnął. I dalej siedział. Tam również, na tym mocno wyleżanym drewnie, znów przyszło pytanie – gdzie jest Edo Pinkas? I gdzie jest Vinco Perko? A potem, dziesięć lat po wojnie, zupełnie przez przypadek spotkał w Pradze Józefa Šmida, tego samego, z którym wychudzony ukrywał się w stogu siana. Wpadli na siebie w drzwiach toalety jakiejś winiarni na Malej Stranie. – Mów mi Jożka, Janie – powiedział Józef nad kieliszkiem czerwonego wina i pokazał mu swoje białe ręce. – Już mi nigdy nie urosną paznokcie, widzisz? I ten numer, który mam na ręce, blednie. Za kilka lat już nikt nie będzie wiedzieć, nikt nie będzie wierzyć. – Zapomnimy – powiedział Jan. – Nie… nawet gdybyśmy chcieli.