Wspomnienia zwykle wynikają z potrzeby podsumowania swojej osobistej i zawodowej drogi życia. Ocalenie dla potomności historii, których byliśmy uczestnikami, w których braliśmy udział jest rodzajem publicznej spowiedzi. Joanna Rawik, autorka kilku książek, w tej właśnie zatytułowanej „Po co nam to było”, do której tytuł zaczerpnęła z piosenki autorstwa Jana Zalewskiego zawarła swoje najbardziej osobiste wyznania.
Zaczęła dość późno śpiewać jak na tamte realia, bo wpierw przywieziona do Polski musiała jako trzynastoletnia dziewczynka opanować język polski. Pomimo, że znała rumuński, francuski, niemiecki. Jej rodzina zainstalowała się we Wrocławiu, na Ziemiach Odzyskanych. Tu skończyła podstawówkę i II Liceum prowadzone przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. P;o drugiej stronie ul. Parkowej,wcześniej Rosenbergów, spotyka tuzów ówczesnej kultury Stanisława Dygata, Wojciecha Żukrowskiego, Jana Kotta. Od początku ma szczęście do ludzi. Jej nauczycielem był znany pianista Piotr Łoboza, który zmienił jej patrzenie na Chopina. Potem w 1948 roku w okolicach Hali Stulecia widywała zaproszonych na Światowy Kongres Intelektualistów o Obronie Pokoju światowej sławy Pabla Picassa ,Loiusa Aragona, P\ula Eluarda, Le Corbusiera, a także Irenę i Fryderyka Joliot-Curie. Tu działał Teatr Żydowski Idy Kamińskiej, i sporo artystów, którzy przybyli do Wrocławia na hasło ówczesnych władz. Plonem tego była Wystawa Ziem Odzyskanych. To wszystko działa się na oczach młodej Joanny, zostawiając w niej wspomnienia na całe życie. Była w tamtych czasach mimo szarzyzny i biedy jakaś niezwykła energia, nadzieja, która łączyła ludzi. Twórców z widzami. Stąd towarzysząca tamtym wspomnieniom empatia, ciepło, pozytywna energia. Jej pierwszą pracą była etat maszynistki w wydawnictwie Ossolineum.
Joanna uczyła się wcześniej gry na skrzypcach u znanego Iona Perlea, który znowu był uczniem słynnego kompozytora George'a Enescu. Ale jak się później okazało nie był to jej wiodący instrument. Miasto było zniszczone, ale bardzo szybko odbudowywano poszczególne kwartały miasta. Dom Towarowy Renoma, Hala Stulecia, fotoplastikon. Chodziła do Młodzieżowego Domu Kultury przy Dworcowej, gdzie zapisała się do chóru, poznała Szymona Szurmieja, który podrzucił jej literaturę książek Stanisławskiego. Wstąpiła do ZMP (Związku Młodzieży Polskiej). Kolejno występuje ze swoim chórem w Filharmonii Narodowej w inauguracyjnym wykonaniu „Symfonii pokoju” Andrzeja Panufnika pod dyrekcją Witolda Rowickiego. Chodziła do Teatru, chłonęła sztukę, około 50 spektakli, gdzie występowali i reżyserowali najlepsi: Holoubek Skuszanka. Szurmiej. Zagrała u niego małą rólkę Diany w „Sprawiedliwych ludziach” Brandysa. Zdaje do Kielc do Teatru im. Żeromskiego prowadzonego przez małżeństwo Byrskich - Irenę i Tadeusza.
Piszę to po to, by uzmysłowić Państwu, że Joanna Rawik miała szczęście do ludzi, i to ludzi mądrych, profesjonalistów. Stąd nie dziwi jej późniejsza kariera. Opole, Kołobrzeg, Sopot, Paryska Olimpia, to pojedyncze stopnie składające się na jej własne schody do kariery. Ciekawy głos predestynował ją do odtwarzania repertuaru Edith Piaf. Dla m nie była taką polską Juliette Greco. Poznawanie znakomitych artystów przekładało się na jej artyzm i kunszt z jakim podchodziła do swojego repertuaru. Tamte czasy jak wspomina miały mimo socjalistycznej propagandy swój własny osobny czas, w którym artyści, ludzie nauki spotykali się towarzysko ze sobą dyskutując głównie o sztuce, słuchając jazzu, muzyki poważnej, chodząc na spektakle Swinarskiego, Zamkow, Hubnera, Axera. Język jakim się posługiwali był pełen elegancji, a dobór słów świadczył, o tym, iż wykształcenie swoje zdobywali jeszcze przed II wojną. Poznawała też ówczesnych polityków: Cyrankiewicza, Włodzimierza Sokorskiego Lucjana Motykę, Mieczysława Rakowskiego, Jarosława Kalinowskiego Andrzeja Urbańczyka, ale zawsze szła swoją artystyczną drogą. Pisali dla niej teksty Tadeusz Kubiak, Jan Zalewski, Andrzej Januszko, muzykę komponowali Jerzy Kaszycki, Jerzy Abratowski, Ozga, Adam Skorupka, Wojciech Popkiewiicz.
Współpracowała z Piwnicą pod Jaszczurami, kabaretem piosenki „Cyganeria” w Krakowie, z zespołem jazzu tradycyjnego Siedem Czarcich Łap, z zespołem Janusza Muniaka, kabaretem Kundel, kabaretem „Pod Egidą”. Występowała na wszystkich ważniejszych festiwalach”: w Opolu, Kołobrzegu, Sopocie, w kultowym wtedy „Podwieczorku przy mikrofonie”, w Radiowych Giełdach Piosenki,Telewizyjnej Giełdzie Piosenki, w paryskiej Olimpii, występowała w czeskiej Pradze, w Finlandii, w Budapeszcie, Paryżu, Lyonie, Berlinie, Zagrzebiu,w jej ojczystej Rumunii, w Bukareszcie.
Nie będę szczegółowo opisywał jej osobistych wyborów, ale jak sama szczerze pisze swojemu pierwszemu mężowi Stanisławowi Gronkowskiemu zawdzięcza wprowadzenie w środowisko krakowskiej cyganerii artystycznej, drugim był Marek Petrusewicz, mistrz świata w pływaniu, a trzecim życiowym partnerem Ignacy Gogolewski, któremu również zawdzięcza, to iż obracała się w środowisku warszawskiej bohemy.
Jej środowiskiem w jakim się obracała jak wspomina, był krąg ludzi związanych z ZSMP. Była to wówczas najlepsza kuźnia kadr dla różnych instytucji, w tym instytucji kultury. PRL dla Joanny Rawik był oazą pewnego twórczego ładu i zarazem poszukiwań twórczych. Grotowski, Axer, Świnarski, Zamkow, Bardini, Hanuszkiewicz, Łomnicki, Holoubek, Cybulski, Gogolewski, Olbrychski, same nazwiska świadczą o sobie. Polska kultura była wówczas na ustach wszystkich. W Ministerstwie Kultury pracowało 50 osób, a wyniki ich pracy były znane nie tylko w Polsce. Teraz w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracuje około tysiąca osób, a wyniki jakie są każdy widzi.
Nie przeczytamy tu o marcu 1968, strajkach Solidarności, stanie wojennym, polityce. Są za to porównania tamtych czasów z dzisiejszą rzeczywistością. Najczęściej na niekorzyść polskiej transformacji zwanej kapitalizmem po polsku. Gdzie książki, bilety na koncerty liczone z Vatem kosztują tyle, że duża część Polaków jest wykluczona w uczestnictwie i konsumpcji dóbr kulturalnych. W PRL-u , gdzie państwo dopłacało do wszystkiego, również do kultury po bilety trzeba było się ustawiać w kolejki, w tym również do kina. Maratony filmowe, Dyskusyjne Kluby Filmowe, Kluby Miłośników Teatru, książki kupowane spod lady, to czasy, które nie dziwię się są dla Rawik ostoją
pewnych wartości wyznawanych przez tamto pokolenie, jej pokolenie. I to jej w tej wspomnieniowej książce najważniejsze. Dobra energia, która emanuje ze stron tej książki jest również wizualizacją pamięci, jej pamięci, o tym, co było w jej życiu spełnieniem własnej życiowej drogi. Drogi, której Rawik nie musi się wstydzić, pisze szczerze, dzieli się z czytelnikami tym światem, który ją ukształtował. Światem głęboko przeżytej kultury i sztuki.
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.